Kiedy dotarłem na miejsce, tuż przed wyjściem z plaży zauważyłem góralską chatę. Niesamowite!? – pomyślałem, widząc coś takiego, aż nieprawdopodobne, iż wcześniej jej nie zauważyłem. Oczywiście wszedłem do środka, bo to niesamowity widok, zobaczyć góralską chatę w Sopocie, kilkanaście metrów od plaży. Grała oczywiście góralska muzyka, wszystkie stoliki zajęte, stanąłem przy barze, zamówiłem whisky i zauważyłem na parkiecie dwie kobiety skaczące w rytm muzyki, jedna do mnie kiwała najwyraźniej zapraszając bym do nich dołączył, pokręciłem głową nie mając na to najmniejszej ochoty. Kiedy muzyka ucichła, podeszły do mnie, to byłe te same kobiety, które spotkałem na molo. Jedna odezwała się po angielsku, pytając jak się bawię. Odpowiedziałem po polsku, udając, iż nie rozumiem. Niestety druga, powtórzyła jej pytanie po polsku. Stwierdziłem, iż spoko, no i od razu zaczęły zapraszać mnie do stolika, nie przemawiało do nich, iż przyszedłem tylko na chwilę, iż żona (której nie miałem) będzie się denerwować. Nic ich nie przekonało. Co było robić, poszedłem z nimi cholernie żałując, iż tu zajrzałem. Na stoliku stała wódeczka w wiaderku z lodem, jedna z kobiet poleciała do baru po kieliszek i szklaneczkę. Nie miałem na to ochoty, ale co było robić, wypiłem z nimi jednego kielonka i powiedziałem, iż muszę już iść, ale polały mi zaraz drugiego, ta która mówiła po polsku powiedziała z uśmiechem:
- Na drugą nogę.
Wypiłem i zapiłem dużą ilością coli.
- Jesteś stąd?
- Nie, przyjechałem odpocząć – odpowiedziałem, nie wdając się w szczegóły mojego pobytu.
- Nie lubisz tłumów, co?
- Nie, nie przepadam, dlatego…
- A co robisz? – zapytała wchodząc mi w zdanie.
- Jestem nauczycielem, mieszkam w Katowicach i w jednej z podstawówek uczę historii – skłamałem, nie miałem ochoty mówić, co tak naprawdę robię, bo prawdopodobnie musiałbym im opowiadać o kręceniu filmów.
Tymczasem ta druga, nie mówiąca po polsku, znowu napełniła kieliszki.
- To na trzecią hihi… - podniosła kieliszek ta mówiąca po polsku.
No i niestety ja również, potem znowu zagrała góralska muzyka, a panie porwały mnie na parkiet, zacząłem z nimi skakać w rytm muzyki, za którą nie przepadałem, ba, nie przepadałem za skakaniem i jakąkolwiek muzyką taneczną. Niestety czułem się kompletną bezradność, młodszym powiedziałbym dajcie mi spokój i już, a z takimi miałem pierwszy raz w życiu do czynienia.
Po jakichś dziesięciu minutach, wróciliśmy do stolika, no i oczywiście, ta nie mówiąca po polsku, rozlała kolejkę.
- No a co wy robicie? – zapytałem, by nie pomyślały, iż się nimi nie interesuję.
- Ja pracuję w nieruchomościach, w Londynie, a moja przyjaciółka jest barmanką w pubie, do którego często przychodzę.
- Fajnie, prawdopodobnie pochodzisz z Polski, bo dobrze mówisz po polsku?
- Tak, wyjechałam dwadzieścia lat temu, no i zostałam. Dobrze mi się powodzi pod względem finansowym. Niestety, a adekwatnie stety, rok temu rozeszłam się z mężem, no i zaczęłam myśleć o Polsce. Wyjechałam stąd po rozstaniu z narzeczonym i obiecałam sobie tutaj nie wracać, a teraz…
- Hm… sprawy sercowe, narzeczony, mąż i emocje, które sprawiały, iż trzeba coś zmienić.
- Dokładnie, ale teraz luz przyjechałam z przyjaciółką i pokazuję jej trochę Polski.
Angielka najwyraźniej czując lekkie zakłopotanie naszą rozmową, z której nic nie rozumiała, polała kolejną kolejkę, podniosła kieliszek w górę i mówiąc łamaną polszczyzną:
- Na zdrouwie ! – wypiła z lekkim grymasem na twarzy.
Zrobiliśmy to samo, po chwili znowu zaczęła grać muzyka, no i znowu wyciągnęły mnie na parkiet. Miałem już nieźle w czubie, one również.
- Jestem najebanaaa! – krzyknęła Angielka.
Kobiety narzuciły zdecydowanie za szybkie tempo, nie pamiętam, ile wypiliśmy kolejek, ale na stole butelka 0,7l była pusta, druga 0,5l do połowy pełna, to nie zapowiadało nic dobrego. Angielka w pewnym momencie zachwiała się na nogach i wywróciła na ziemię. Chciałem ją podnieść, ale ona się śmiała i próbowała ściągnąć mnie w dół. Polka śmiała się i najwyraźniej dobrze się bawiła. W pewnym momencie pocałowała jakiegoś przypadkowego gościa, a potem liznęła językiem po uchu. Tamten się oburzył i ją odepchnął. Doskoczyłem by załagodzić sytuację, a facet walnął mi pięścią w łeb. Na szczęście nie trafił czysto w szczękę i ustałem, gwałtownie mu oddałem, trafiając w nos, gość się wywalił na parkiet, a potem nie wiem skąd dostałem już konkretnie w pysk i również znalazłem się na podłodze.
Na chwilę byłem odłączony od rzeczywistości, kiedy do niej wróciłem, ktoś mnie lekko szarpał za ramię, kiedy wzrok mi się wyostrzył, zobaczyłem policjanta pochylonego nade mną. Pomógł mi wstać i posadził na krzesło. Coś do mnie mówił, ale na początku nic do mnie nie docierało. Alkohol plus cios, który oberwałem zrobiły swoje. Po jakimś czasie w pełni doszedłem do siebie. W knajpie było już niewielu ludzi, głównie z obsługi, moich pań, które mnie schlały, niestety nie było.
- Czy rozpozna pan tego, który pana uderzył?
Pokręciłem głową, nie miałem pojęcia, w pewnym momencie na parkiecie zrobił się taki chaos jak w starych westernach, gdzie każdy w każdego walił pięścią bez zastanowienia, czy swój czy nie swój. Policjant zapytał, jak się czuję i mówił coś o izbie przyjęć. Kategorycznie odmówiłem, wstałem na równe nogi, przekonując go, iż nic mi nie jest. Facet odpowiedział: okej, a ja gwałtownie się z nim pożegnałem i starając się iść jak najprościej, wyszedłem z tej góralskiej knajpy, strasznie żałując, iż do niej zajrzałem i pomyśleć, iż coś takiego mieści się nad samym morzem.
Było na szczęście już bardzo późno, a adekwatnie bardzo wcześnie. Dochodziła trzecia nad ranem i wszyscy spali. Na palcach przemknąłem przez korytarz. W pokoju spojrzałem w lustro, nie wyglądałem za ciekawie, mocno opuchnięty lewy policzek i bania pod okiem. Co prawda dzisiaj był mój ostatni dzień w Sopocie, a jutro rano odjazd, ale z takim wyglądem nie miałem odwagi się pokazywać i komukolwiek tłumaczyć, co się stało. Zajrzałem w Internet, najwcześniejszy pociąg, odjeżdżał o czwartej trzydzieści. Była trzecia dwadzieścia, super – pomyślałem, mając ochotę zniknąć stąd jak najszybciej.
Wypadałoby coś napisać gospodarzom na pożegnanie, bo tak wyjechać bez słowa, nie wypadało. Przeprosiłem, iż nie mogłem się pożegnać, napisałem, iż bardzo mi się podobało, ale pilne sprawy wzywają i muszę wracać. Było mi żal, iż tak głupio wyszło, najbardziej tego, iż ta relacja z Wojtkiem trwała zbyt krótko, miałem ochotę jeszcze z nim porozmawiać, nie tylko o malarstwie, takie osobowości w dzisiejszych czasach, to ogromna rzadkość.
W pociągu byłem zły na siebie, iż tak głupio wyszło, scenariusz o młodym, wrażliwym człowieku i jego rodzicach zbyt szalonych by potrafić żyć codziennością. Trącił lekkim banałem, wiele filmów tego typu nakręcono, ale nie zamierzałem się poddawać. No i koniecznie musiałem zobaczyć " Barwy granatu" film który nie jest filmem, ciekawe, ale tylko dla nielicznych. Chciałem się przekonać, czy do nich się zaliczam?
Natomiast co do kobiet w średnim wieku, szukających przygód, nabrałem pewności, iż jak taka się pojawi i nie daj Boże, zacznie się uśmiechać. Czym prędzej trzeba zwiewać i tyle.
Koniec.
Statystyki: autor: Krokus — 03 maja 2025, 14:16