"Odeszłam, kiedy mąż postanowił wydać nasze oszczędności na mieszkanie dla swojego syna"

kobietaxl.pl 1 tydzień temu

Przeczytałam historię kobiety, która waha się, czy zostać w związku z mężczyzna, który ma córkę i ta córka jest dla niego najważniejsza - https://www.onet.pl/styl-zycia/kobietaxl/nie-znosze-corki-mojego-partnera-nie-wiem-czy-nasz-zwiazek-ma-sens/1e1xmcr,30bc1058

Moja odpowiedź jest jedna – uciekaj, gdzie pieprz rośnie, póki jeszcze jest czas. Inaczej zawsze będziesz tylko „tą drugą”.

Nie chcę generalizować, bo może są takie związki, gdzie wszystko układa się dobrze. Ale mój taki nie był i przed takim typem mężczyzn chce inne kobiety ostrzec. Mojego męża, dziś już byłego, nazwijmy go Jurek, poznałam, gdy był już po rozwodzie. Miał wówczas ośmioletniego syna, Antosia. I Antoś był dla mojego męża całym światem. Antoś to, Antos tamto, powinnam była już wówczas zwrócić na to uwagę. Ale nie zwróciłam. Jurek rozwiódł się, bo podobno żona podejrzewała go o zdrady. On sam zaprzeczał. Ja stwierdziłam, iż oddzielimy wszystko grubą kreską. Zaczniemy na nowo. Jest ode mnie 10 lat starszy, wówczas bardzo mi to odpowiadało. Chciałam dojrzałego faceta, a nie dzieciaka w moim wieku.

Jednego nie przewidziałam, iż nie da się zrobić grubej kreski, kiedy jest dziecko. Moja mam kręciła nosem na nasz związek, mówiła, tłumaczyła, iż zawsze będą schody. Tym bardziej, iż i ją Jurek katował tym Antosiem nieustająco. Opowiadał o nim wszystkim, czy ktoś chciał, czy nie chciał słuchać. Czasami było mi aż przykro, szczególnie, gdy robił to podczas naszego weselnego obiadu, tym razem racząc opowieściami o swoim synu moją ciotkę, która o niczym nie miała pojęcia.

Zakochana kobieta jednak wielu rzeczy nie widzi, albo zwyczajnie nie chce ich dostrzec. Jurek był przystojny, oczytany, szarmancki, inteligentny. Same plusy. Tylko ten Antoś…

Nie miałam przecież nic przeciwko temu, żeby zajmował się synem, spędzał z nim czas, ale Antoś był z nami obecny 24 godziny na dobę. Jak słyszałam jego imię, czułam, jakby ktoś walił mnie pięścią w brzuch. Prosiłam Jurka, rozmawialiśmy o tym. Mówił, iż to głupie, aby dorosła kobieta była zazdrosna o dziecko. A przecież nie o to chodziło, on stale przywoływał do naszego domu swoją przeszłość.

Naiwnie myślałam, iż jak urodzę swoje dziecko, Jurek się zmieni. Zaszłam w ciążę, wszystko było dla mnie nowe. Dla niego nie, bo już przez to przechodził, co też było dla mnie przykre. Urodziła się nasza córka. Nie mogę powiedzieć, żeby Jurek się nie cieszył. Zajmował się małą, pomagał mi. Ale Antoś pozostał najważniejszy. Bo zawsze będzie nosił jego nazwisko.

Nie znosiłam, kiedy Antoś do nas przychodził. Jurek traktował go jak jakiegoś bożka. Musiałam wysłuchiwać pochwał na temat Antosia, mąż dawał do zrozumienia, iż syn jest dla niego całym światem.

Starałam się nie przejmować, ale zadra była. Chciałam jednak, żeby córka miała dobry kontakt z bratem. To się akurat udało i to chyba jedyny plus naszego związku.

Czas leciał, ja tkwiłam w swoim małżeństwie z poczuciem tego, iż coś straciłam. Miałam świadomość, iż nie jesteśmy dla męża najważniejsze, iż najpierw jest Antoś, a potem długo, długo nic, a potem jego druga rodzina. I to naprawdę było zawsze bardzo przykre.

Nadszedł czas, kiedy Antoś skończył z wyróżnieniem wymarzone studia. Mąż pękał z dumy. Opowiadał o tym nieustająco wszystkim dookoła. Ustalił też, beze mnie, ze swoją byłą żoną, iż w nagrodę kupią Antosiowi mieszkanie. Byłam przeciwna, nie byliśmy biedni, ale też nie bardzo majętni. Poza tym on zawsze wydawał na Antosia kwoty znacznie przewyższające wysokość alimentów, które skrupulatnie płacił. Na to mieszkanie miały pójść prawie całe nasze oszczędności. Przypominałam mężowi, iż ma jeszcze córkę, iż ma rodzinę, ale on nie chciał słuchać. Zrozumiałam, iż moje małżeństwo nie ma sensu. Wtedy zdecydowałam się na rozwód. Postawiłam warunek, iż ja zostanę w naszym mieszkaniu z córką, a pieniądze wydane na Antosia będą spłatą połowy mieszkania męża. Postanowiłam wreszcie zawalczyć o siebie i o moją córkę. Mąż się zgodził. Wyprowadził się do swojej matki, wie, iż odziedziczy po niej mieszkanie, bo jest jedynakiem.

Zostałam sama z córką. Ma piętnaście lat i nie ukrywałam przed nią, dlaczego się rozwiodłam. Wiem, iż jej też jest przykro, iż zawsze była na drugim miejscu, choć brata bardzo lubi. Teraz jest wreszcie na pierwszym, bo dla mnie jest najważniejsza na świecie. Z ojcem ma kontakt, ale nie garnie się do tych spotkań. Też nie lubi słuchać wyłącznie o Antosiu.

Maria

A jakie są wasze doświadczenia z bycia „tą drugą”? Czekamy na wasze listy [email protected]

Idź do oryginalnego materiału