
Gdy znajdą coś w tobie, w środku,
szybko wytną… żyjesz chwilą,
gdyż niepewność cię uwiera…
„Co tam było? Szajs! Cholera!”.
Dwa tygodnie do kontroli…
w głowie myśli dzikie kłębią.
„Czy był zwykły, małowstrętny,
czy złośliwiec, ten przeklęty”?
Uff, po wszystkim. Słońce świeci,
z optymizmem na świat patrzę,
własne credo czas zanucić,
w przyszłość jasną myśl nim wzbudzić:
„Gdy mi już stuknie sto dziesięć lat,
wtedy zostaną mi może
książki, wspomnienia. Lecz… nie po grze!
Ja Marsa odwiedzę i tak!”.