Nowe mieszkanie – tylko dla mnie

newskey24.com 1 tydzień temu

Mieszkanie Julii — i zero rodziny

Julia zmywała naczynia, gdy rozległo się pukanie do drzwi. Na progu, jak grom z jasnego nieba, stała teściowa.

— Cześć, Julciu — powiedziała z udawaną czułością Elżbieta Marekówna. — Postanowiłam was odwiedzić. Wpadłam w gości!

Julia zaprosiła ją do kuchni, postawiła czajnik i zawołała męża:

— Krzysiu, twoja mama przyszła!

Kilka minut później cała rodzina siedziała już przy stole. Teściowa powoli mieszała cukier w herbacie, zerkała na synową z charakterystycznym przymrużeniem oczu, za którym Julia dawno nauczyła się rozpoznawać kiełkującą manipulację.

— Wiesz, Krzysiu — zaczęła Elżbieta — Marcin zaproponował Agnieszce, żeby się do niego wyprowadziła. Wyobraź sobie, jeszcze przed ślubem!

— No to mu nagrali — uśmiechnął się ironicznie Krzysztof. — Nasza Agnieszka mu pokaże. Spokojnie żyć nie będzie!

— Źle mówisz! — odparowała dumnie teściowa. — Agnieszka jest inna. Skromna, mądra, nie jak niektóre…

Julia złapała to spojrzenie. Kamień, jak zwykle, leciał w jej stronę. I znów udawała, iż go nie widzi.

— A wiesz, co Marcin jeszcze zrobił? — podniosła uroczystym gestem palec Elżbieta. — Podaruje jej mieszkanie! Wyobrażasz? Na ślub! Prawdziwy mężczyzna!

Krzysztof skrzywił się.

— Zobaczymy, co tam podaruje. Póki papierów nie zobaczę, nie uwierzę.

— Oto, co znaczy dobry wybór! — nie ustępowała Elżbieta. — A ty, między nami mówiąc, masz żonę z mieszkaniem, a sam choćby nie jesteś współwłaścicielem.

Julia wyszła z pokoju. Serce ścisnęło jej się w piersi. Znowu ta sama śpiewka — o „przepisaniu połowy”, „gdzie sprawiedliwość”, „przecież rodzina”. Minął rok od ślubu, a teściowa wciąż próbowała wycisnąć choć kawałek mieszkania zięcia.

Krzysztof też zaczął naciskać: iż się z niego śmieją, facet bez własnego M. Samochód kupił, remont zrobił, meble — a wszystko cudze.

— Nikt cię nie oszukiwał, Krzyś — odpowiadała Julia. — Nie ożeniłeś się z mieszkaniem, tylko ze mną. Czyż nie?

Milczał. Do kolejnej wizyty matki.

Gdy do domu zawitała władcza ciotka Krzysztofa, ten zaczął opowiadać bajki.

— Tak, mieszkanie kupiliśmy. Głównie za moje pieniądze — oznajmił pewnym głosem.

Julia prawie zakrztusiła się herbatą. Kłamstwa płynęły wartkim strumieniem. Milczała. Nie dla niego — dla siebie.

Potem przyszedł kolega Arek. Krzysztof znów rozpuścił ogon:

— Wchodź, jesteś jak u siebie. Mieszkanie przecież nasze, z Julią!

— Brawo! — zachwycił się przyjaciel. — Ożeniłeś się, mieszkanie masz. I auto super!

Julia patrzyła i nie wierzyła własnym oczom. Gdzie ten dobry, prosty chłopak, z którym się spotykała?

Spakowała rzeczy i wyjechała do rodziców.

— Mamo, nie daję rady. Czuję się nie jak żona, tylko jak inwestycja. On poślubił mnie tylko dla mieszkania…

— Zastanów się, córeczko. Ale mieszkania — nikomu, słyszysz? Ani centymetra!

Julia wróciła. A niedługo zjawiła się teściowa. Bez zapowiedzi, roztrzęsiona, ze łzami w oczach.

— Krzyś, tragedia! Marcyn Agnieszkę zostawił. Koniec ze ślubem. A ona nabrała kredytów: auto, ciuchy, telefon…

— A co my do tego? — zbił się z tropu Krzysztof.

— Trzeba pomóc. Niech Julia przepisze ci połowę mieszkania. Zastawisz, spłacimy dług. Potem wszystko oddamy!

Julia oniemiała. Ale gwałtownie odzyskała równowagę.

— Nigdy! To mieszkanie to prezent od moich rodziców. choćby na jeden procent nie macie co liczyć!

— Bez serca! — wrzasnęła Elżbieta.

Julia wyszła do pokoju, ale podsłuchała, jak matka i syn szepczą pod drzwiami.

— Zrobiłam, co mogłam, synku. Ale ona się nie zgadza…

— Spróbuję coś jeszcze wymyślić — mrocznie odparł Krzysztof.

Julia otworzyła drzwi gwałtownie:

— Wymyślajcie! Wymyślajcie dalej! Tylko wiedzcie: mieszkania nie zobaczycie. Ani metra. Chcecie żyć na swoim — pracujcie, jak wszyscy!

Następnego dnia Krzysztof wyprowadził się do matki.

Julia złożyła pozew o rozwód. Późno zrozumiała, ale lepiej późno, niż oddać im swoje. Bo cudzy apetyt nie ma granic. A godność — tylko jedna.

Idź do oryginalnego materiału