Now Playing (199)

ekskursje.pl 11 miesięcy temu

To pierwsza blogonotka w wolnej Polsce! Będzie w zasadzie apolityczna, ale nie mogę się powstrzymać przed politycznym wstępem.

Blogasek przetrwał trzy zmiany rządu. Założyłem go za pierwszego PiS w 2006 i miały to być katakumby dla opozycyjnych internautów – wtedy wydawało się, iż władza PiS będzie trwać wiecznie, bo Genialny Prezes przewiduje wszystko na 2137 ruchów do przodu.

Rządy PiSu upadły w następnym roku, bo Genialny Prezes obalił samego siebie, uruchamiając zbyt wiele genialnych intryg, które wymknęły mu się spod kontroli. I ten schemat się powtarzał.

Nastały rządy Platformy – również wydające się nie do obalenia, bo nie mieli z kim przegrać. „Nawet gdyby Komorowski przejechał zakonnicę w ciąży”.

Zakonnicą okazała się sama Platforma. Z przedziwną autodestrukcyjną skłonnością w latach 2014-2015 niszczyła własne poparcie, jak nie orłem w czekoladzie to referendum o jowach.

I teraz znów Kaczyński obalił samego siebie – im bardziej hasło „Tusk to agent” nie działało, z tym większym uporem je powtarzał. Jakaś prawica pewnie kiedyś do władzy wróci, ale to chyba nie będzie już ten coraz bardziej sfiksowany staruszek.

Gdybym zobaczył Przyszłość Swojego Bloga w roku 2006, z wielkim zaciekawieniem przyjrzałbym się polityce, ale zdumiałoby mnie z pewnością to, iż cykl „Now Playing”, pomyślany jako coś bardzo cyfrowego (nawiązywałem przecież do komunikatu na ekranie pierwszych iPodów), zmieni się w „co żem upolował w sklepie z używanymi winylami”.

OTÓŻ: upolowałem soundtrack z komedii Mela Brooksa „Być albo nie być” z 1983. Najmłodsi komcionauci mogą jej nie kojarzyć, a ja choćby byłem w kinie (to miało normalną dystrybucję za komuny).

Niewiele z tego wtedy zrozumiałem. Pamiętam, iż byłem zdegustowany tym, jak naiwnie Amerykanie sobie wyobrażali niemiecką okupację w Polsce.

Teraz wiem, iż to nie była naiwność. Mel Brooks de domo Kaminsky prawdopodobnie dobrze wiedział jaki los spotkał jego rodzinę w starym kraju. A poza tym walczył w Europie w amerykańskiej armii.

Źródłem naiwności fabuły był pierwotny film Ernsta Lubitscha z 1942, komedia o żydowskim teatrze w okupowanej Warszawie – którego nie obejrzałem do dzisiaj. Film z 1983 to brawurowy remake, który zachowuje po prostu brak realizmu z 1942 (ale wtedy na Zachodzie naprawdę mało kto wiedział co się dzieje w okupowanej Polsce, raporty rządu londyńskiego nie docierały do opinii publicznej).

Soundtrack zestarzał się znakomicie. Mel Brooks i Anne Bancroft wykonują standard jazzowy „Sweet Georgia Brown” z polskim tekstem (no, prawie).

W moim wieku człowiek pewne decyzje już podejmuje raz na zawsze. Na przykład: wybiera Najlepszy Standard Jazzowy w Historii Gatunku, mój wybór to właśnie „SGB” (acz z całym szacunkiem dla Brooksa i Bancroft, uważam iż najlepiej wykonał go Django).

Na płycie nie ma creditsów dotyczących autora polskiego tekstu. Wygląda na napisany przez kogoś, kto dawno nie miał kontaktu z żywą polszczyzną, ale ogólnie ma sens: „mój kolega mnie ostrzega: ratuj się pan! ona z każdym panem ważnym ten sam ma plan”, to dwuznaczna opowieść niby o jakiejś femme fatale, a pewnie jednak o uzależnieniu.

Najlepiej zestarzała się inna piosenka – „Hitler’s Rap”. Była to być może pierwsza piosenka hiphopowa jaką usłyszałem w życiu (i zarazem w takim razie pierwsza obecna w polskiej popkulturze).

Brooks parodiuje w niej typową dla wczesnego rapu nawijkę typu „stoję przy mikrofonie, niech mnie który przegoni, I got a Lincoln continental and a sunroof Cadillac”. Tylko iż tutaj o swoich sukcesach opowiada Adolf Hitler, grany przez Mela Brooksa.

Zresztą, sami zobaczcie. Wydaje mi się, iż Brooks dobrze uchwycił istotę gatunku, ale oczywiście nie znam się, bo to całe „jou madafaka” nigdy nie było moją filiżanką earl greya.

A Wy Jak Myślicie? I czy to rzeczywiście był pierwszy hiphopowy utwór w polskiej popkulturze?

Idź do oryginalnego materiału