
Uroczy zinek dla młodszych i troszkę starszych nerdów.
Dawid Lipski po bardzo dobrym Jak zostałem komiksiarzem dorastając w dziczy poszedł trochę pod prąd oczekiwań i swojego kolejnego, w pełni komiksowego zina, stworzył w duchu humorystycznych gazetowych pasków. A głównym bohaterem uczynił... tak, owoc awokado. A adekwatnie jego połówkę, gdyż Popo (tak mu na imię) dumnie eksponuje swą brązową pestkę. Przyjacielowi towarzyszy słodka ośmiorniczka o również słodkim imieniu - Kiołkuś. Koledzy postanawiają założyć kanał Ninja Awokado, na którym chcą przedstawiać pierwsze kroki w byciu początkującym ninja. I się trochę powygłupiać.
Brzmi... pociesznie, prawda? I taki jest ten komiks, pocieszny. Jako taki nie ma fabuły; każda strona zinka zawiera króciutką, niezależną historię opartą na jakimś gagu. Z czasem w kadrach pojawiają się kolejne postacie, ale prym zawsze wiedzie Popo i Kiołkuś. I jak to z gagami - ich poziom jest różny. Niektóre są ewidentnie skierowane do młodszych czytelników, część z nich ma bardziej finezyjną puentę. Ale łączy je jedna cecha wspólna - ogólna sympatyczność.
Humorystyczną kreskę Lipskiego momentalnie się kupuje. Dawid dobrze czuje się w krótkiej formie - wystarczają mu trzy-cztery kadry by opowiedzieć historię. Kreśli urocze postacie, które stawia w pomysłowych sytuacjach i na których twarzach maluje równie urocze różnorakie emocje. I to wszystko operując niespecjalnie rozbuchaną kreską! I całkiem sprawnie radzi sobie z kolorami, stosując prosty trick na uzyskanie efektu pseudo gradientu.
Coraz sprawniej radzi sobie ten Lipski w komiksowie. Widać warsztatowy progres, gładsze operowanie komiksowym story-tellingiem i szerszym zakresem prezentowanego humoru. Ninja Awokado nie jest może must-have zinem, ale jeżeli już wpadnie w łapki, to oczaruje bezinteresownym czarem. A za epizod Kiołpowieść należy się osobna wzmianka - za urocze (tak, powtarzam się) nawiązanie do znanych polskich komiksowych bohaterów.