Nigdy nie kochałem swojej żony i wielokrotnie jej to mówiłem. To nie była jej wina – żyliśmy raczej dobrze.

newsempire24.com 1 miesiąc temu

Nigdy nie kochałem mojej żony i wielokrotnie jej o tym mówiłem. Nie była temu winna żyliśmy całkiem dobrze. Nigdy nie urządzała scen, nie miała mi nic za złe zawsze była miła i troskliwa. ale problem pozostawał ten sam: nie było między nami miłości.
Każdego ranka budziłem się z myślą o odejściu. Marzyłem o kobiecie, którą pokocham naprawdę. Ale nie przypuszczałem nawet, jak los wszystko przewróci do góry nogami.
Z Zofią czułem się swobodnie. Nie tylko doskonale prowadziła dom, ale też promieniała. Znajomi mi zazdrościli i nie mogli pojąć, jakim cudem trafiła mi się taka żona.
Sam też nie rozumiałem, co zrobiłem, by zasłużyć na jej miłość. Jestem zwykłym człowiekiem, niczym się nie wyróżniam. A jednak mnie kochała Jak to możliwe?
Jej oddanie i czułość nie dawały mi spokoju. Najbardziej dręczyła mnie wizja, iż jeżeli odejdę, zajmie moje miejsce ktoś inny. Ktoś bogatszy, przystojniejszy, lepszy.
Gdy wyobrażałem ją sobie z innym mężczyzną, wpadałem w szał. Była moja, choć nigdy jej nie kochałem. To poczucie posiadania było silniejsze niż rozsądek. Ale czy można spędzić całe życie z kimś, kogo się nie kocha? Myślałem, iż dam radę, ale myliłem się.
Jutro powiem jej wszystko postanowiłem, kładąc się spać. Rankiem, przy śniadaniu, zebrałem się w sobie.
Zosiu, usiądź, musimy porozmawiać.
Oczywiście, słucham cię, kochanie.
Wyobraź sobie, iż się rozwodzimy. Wychodzę, żyjemy osobno
Zofia się zaśmiała:
Co za zabawne myśli! To jakaś gra?
Wysłuchaj mnie do końca. To poważna sprawa.
Dobrze, wyobrażam sobie. I co dalej?
Odpowiedz szczerze: czy znajdziesz kogoś innego, jeżeli odejdę?
Pawle, co się z tobą dzieje? Dlaczego myślisz o odejściu?
Bo cię nie kocham i nigdy nie kochałem.
Co? Żartujesz? Nic nie rozumiem.
Chcę odejść, ale nie potrafię. Myśl, iż będziesz z kimś innym, nie daje mi spokoju.
Zofia zamyśliła się na chwilę, po czym odparła spokojnie:
Nie znajdę nikogo lepszego od ciebie, więc się nie martw. Odejdź, nie będę z nikim innym.
Obiecujesz?
Oczywiście zapewniła Zofia.
Czekaj, ale gdzie mam iść?
Nie masz dokąd?
Nie, zawsze byliśmy razem. Pewnie powinienem zostać w pobliżu powiedziałem smutno.
Nie przejmuj się odparła Zofia. Po rozwodzie zamienimy mieszkanie na dwa mniejsze.
Naprawdę? Nie spodziewałem się takiej pomocy. Dlaczego to robisz?
Bo cię kocham. Gdy kocha się kogoś, nie można go zatrzymywać wbrew jego woli.
Minęło kilka miesięcy i rozwiedliśmy się. niedługo potem odkryłem, iż Zofia nie dotrzymała słowa. Znalazła innego mężczyznę, a mieszkania, które odziedziczyła po babci, nigdy nie zamierzała dzielić. Zostałem z niczym.
Jak teraz mogę ufać kobietom? Nie mam pojęcia.
Co sądzicie o zachowaniu Pawła?

Idź do oryginalnego materiału