Nigdy nie kochałem mojej żony i zawsze jej to mówiłem: to nie jej wina żyliśmy całkiem dobrze.
Nazywam się Marek Kowalski, mieszkam w Płocku, gdzie wspomnienia ciężkich chwil wciąż drążą nasze serca. Nigdy nie kochałem mojej żony, Bogusi, i wyznawałem jej to jak gorzką prawdę, której ledwo mogłem znieść. Nie zasługiwała na to nie robiła scen, nie wyrzucała mi niczego, zawsze była czuła, troskliwa, niemal święta. A jednak moje serce pozostawało zimne jak lód na Wiśle w środku zimy. Nie było miłości, a ta pustka toczyła mnie od środka.
Każdego ranka budziłem się z tą samą myślą: odejść. Marzyłem o kobiecie, która rozpaliłaby we mnie ogień, która zostawiłaby mnie bez tchu. Ale los zagrał mi okrutnego figla i wszystko wywrócił do góry podłogą, pozostawiając mnie zagubionym. Bogusia była wygodna jak stary fotel. Dbała o dom perfekcyjnie, była piękna, a przyjaciele pytali: Gdzie taką znalazłeś, szczęściarzu? Sam nie wiedziałem, na co zasłużyłem. Zwyczajny facet, niczym się nie wyróżniający, a ona kochała mnie, jakbym był jej całym światem. Jak to możliwe?
Jej miłość dusiła mnie. Jeszcze gorsza była myśl, iż jeżeli odejdę, znajdzie sobie kogoś innego. Kogoś bardziej sukcesowego, przystojniejszego, bogatszego kogoś, kto doceni to, czego ja nie widziałem. Gdy wyobrażałem ją sobie w ramionach innego, ogarniała mnie ślepa wściekłość. Była moja choćby jeżeli nigdy jej nie kochałem. To poczucie własności było silniejsze ode mnie, silniejsze niż rozsądek. Ale czy można żyć całe życie u boku osoby, dla której serce nie bije? Myślałem, iż tak, ale się myliłem we mnie narastała burza, której nie mogłem powstrzymać.
Powiem jej wszystko jutro zdecydowałem, kładąc się spać. Rano przy śniadaniu zebrałem resztki odwagi. Bogusiu, usiądź, musimy porozmawiać zacząłem, patrząc w jej spokojne oczy. Oczywiście, kochanie, co się stało? odpowiedziała ze zwykłą czułością. Wyobraź sobie, iż się rozwodzimy. Ja wychodzę, żyjemy osobno Roześmiała się, jakbym opowiedział kawał: Co za dziwne myśli! To jakaś gra? Słuchaj, mówię poważnie przerwałem jej. No dobrze, wyobraziłam sobie. I co dalej? spytała, wciąż się uśmiechając. Powiedz mi prawdę: znajdziesz kogoś, jeżeli odejdę? Zamarła. Marek, co się z tobą dzieje? Po co o tym myślisz? w jej głosie zabrzmiało zaniepokojenie. Bo cię nie kocham i nigdy nie kochałem wypaliłem, jak cios prosto w serce.
Bogusia zbladła. Co? Żartujesz? Nic nie rozumiem. Chcę odejść, ale myśl, iż zobaczę cię z kimś innym, odbiera mi rozum powiedziałem, głos mi drżał. Zamilkła, a potem, cicho i ze smutkiem, odparła: Nie znajdę nikogo lepszego od ciebie, nie martw się. Idź, zostanę sama. Obiecujesz? wyrwało mi się niechcący. Oczywiście przytaknęła, patrząc na mnie. Czekaj, ale gdzie ja pójdę? zawahałem się. Nie masz gdzie się podziać? zdziwiła się. Nie, zawsze byliśmy razem. Chyba zostanę w pobliżu mruknąłem, czując, jak ziemia ucieka mi spod nóg. Nie martw się odpowiedziała Bogusia. Po rozwodzie wymienimy nasze mieszkanie na dwa mniejsze. Naprawdę? Nie spodziewałem się, iż mi tak pomożesz. Dlaczego? spytałem, oszołomiony. Bo cię kocham. Gdy się kocha, nie trzyma siłą jej słowa zabrzmiały jak wyrok.
Minęło kilka miesięcy. Rozwiedliśmy się. A potem dotarły do mnie plotki: Bogusia skłamała. Znalazła innego wysokiego, pewnego siebie, o ciepłym uśmiechu. Mieszkanie, które odziedziczyła po babci, choćby nie pomyślała o podziale. Zostałem z niczym bez domu, bez rodziny, bez wiary w ludzi. Zdrada wyszła na jaw jak nóż w plecy, a do dziś słyszę jej słowa: Zostanę sama. Kłamała. Zimna, wyrachowana, a ja dałem się nabrać jak głupiec.
Jak teraz ufać kobietom? Nie wiem. Moje życie z nią było wygodne, ale puste, a teraz nie mam choćby tego. Siedzę w wynajętym pokoju, wpatrując się w ścianę, odtwarzając tamtą rozmowę. Jej spokój, jej słowa to wszystko była tylko maska. Przyjaciele mówią: Sam jesteś sobie winien, Marek, czego się spodziewałeś? I mają rację. Nie kochałem jej, a chciałem ją przy sobie zatrzymać jak rzecz. A ona odeszła, zostawiając mnie w samotności, której tak się bałem. Może to moja pokuta za chłód, za egoizm, za to, iż nie doceniłem jej serca. Teraz jestem sam, a cisza wokół boli bardziej niż jej odejście. Co ludzie myślą o tym, co zrobiłem? Sam nie wiem, kto jest większym głupcem ja czy ona.















