Sama sobie radź mruknął chłopak.
Mamo, urodziłaś go dla siebie, nie dla mnie, więc sobie z nim poradźcie. Ja muszę się wyspać przed szkołą.
Krzysiu, przecież tak rzadko cię proszę. Tylko raz, żebyś zaprowadził go do szkoły na rozpoczęcie roku. Wszyscy będą z rodzicami…
Właśnie, z rodzicami przerwał jej syn. A gdzie byli moi, gdy ja miałem akademie? Zawsze z malcem. Niech i teraz idzie sam, niech się przyzwyczaja.
Magdalena zmieszała się. Nie spodziewała się takiego oporu. W końcu oni go przecież utrzymują, a on nie chce mieć nic wspólnego z rodziną.
Słuchaj zaczęła, marszcząc czoło. Mieszkasz w tym domu, a w domu wszyscy pomagają. My ci pomagamy, dajemy kieszonkowe, sprzątamy, gotujemy, czasem choćby w twoim pokoju. Odwdzięcz się chociaż trochę.
Nie prosiłem, żebyście sprzątali mój pokój. I bez kieszonkowego też dam radę. Mam osiemnaście lat, nie jestem dzieciakiem ani niańką. Moje zdanie też się liczy.
Po tych słowach Krzysztof wziął kubek i wyszedł do swojego pokoju, zostawiając matkę samą. Z ciężarem na sercu i goryczą w duszy. Kiedy stał się takim egoistą?
Jej pierwsze małżeństwo nie było udane. Ojciec Krzysztofa nigdy nie dorósł wolał wylegiwać się na kanapie, grać w gry i przeglądać telefon, zamiast dbać o rodzinę. Pracował, ale ledwo starczało mu na siebie. W końcu Magdalena się poddała, wzięła rozwód i wróciła do matki.
Gdy wyszła za mąż po raz drugi, Krzysiek miał pięć lat. Nowy mąż, Tomasz, gwałtownie znalazł z nim wspólny język i stał się dla niego prawdziwym ojcem.
A gdy Krzysztof skończył dziesięć lat, urodził się Jasio. Właśnie wtedy wszystko zaczęło się psuć, choć Magdalena długo tego nie widziała.
Wtedy po raz pierwszy Krzysiek poszedł na rozpoczęcie roku sam. Magdalena ledwo dochodziła do siebie po porodzie, Tomasz pracował, a dziadkowie mieszkali zbyt daleko jedni w Poznaniu, drudzy na wsi.
Krysiu, tak wyszło… Dasz radę sam, prawda? spytała przepraszającym tonem.
W porządku odparł krótko.
Wtedy wydawało jej się, iż wszystko jest w porządku. Ale on zapamiętał.
Trzy lata później historia się powtórzyła. Tym razem nie poszła, bo Jasio złapał infekcję w przedszkolu.
A chorował często. Pewnego razu przyniósł choćby ospę, akurat przed wycieczką Krzysztofa do Krakowa. Chłopak został w domu.
Mamo, rozumiem, ale może choć na czas choroby odseparujecie go? syknął, gdy smarowała mu krosty jodyną.
Przecież mieszkamy razem. Nie da się westchnęła.
Z czasem Krzysztof zaczął odmawiać pomocy. Najpierw wymyślał wymówki, potem robił wszystko tak, by matce łatwiej było zrobić to sama.
Dlaczego mam sprzątać salon, skoro tam nie bywam? To wy z Jasiem tam siedzicie, wy i ścierajcie kurz rzucił pewnego dnia.
Ale jadasz w kuchni, a sprzątam tam ja odparowała.
Bo ty każdy brud wycierasz od razu. Mnie to nie obchodzi.
Czasem zmuszała go do pomocy, czasem przymykała oko. Aż doszło do tego, iż nie miała komu posłać Jasia na rozpoczęcie roku. Dziadkowie daleko, Tomasz w delegacji, a w pracy nie chcieli jej puścić. Krzysztof, wolny tego dnia, stanowczo odmówił.
Co robić? zadzwoniła do męża.
Skoro chce dorosłości, niech spróbuje warknął Tomasz.
Bała się, iż mój zbyt ostro postąpi. Był uparty i choć kochał Krzysztofa jak syna, mógł postawić twarde warunki.
Na szczęście pomogła przyjaciółka, Anna, która zabrała Jasia na akademię i potem na lody.
Dzięki, Aniu, wybawienie powiedziała, gdy odebrała syna.
Przecież ty też mi pomagałaś uśmiechnęła się Anna.
Magdalena zwierzyła się jej z problemów z Krzysztofem. Anna miała tylko dwadzieścia sześć lat i lepiej rozumiała młodzież.
Rozumiem go przyznała. Sama miałam młodsze rodzeństwo. Może za bardzo go naciskasz? Ale i ciebie rozumiem. To jednak rodzina.
Chcę tylko sprawiedliwości.
Dla ciebie sprzątanie to obowiązek, dla niego absurd. Ja też tak myślałam.
W końcu, gdy Tomasz wrócił, wynajęli Krzysiowi małe mieszkanie w sąsiedniej kamienicy. Na dwa miesiące.
Więc mnie wyrzucacie? zapytał, ale klucze wziął.
Kochamy cię powiedział Tomasz. Ale skoro nie chcesz żyć z nami, spróbuj sam.
Przez miesiąc Krzysztof nie odzywał się. Potem zaczął pytać, jak ugotować zupę czy wyczyścić piekarnik. W końcu wpadł na obiad, a na pożegnanie mocno przytulił matkę.
Gdy minął trzeci miesiąc, oznajmił, iż chce wrócić.
Ale po swojemu. Jaś to wasza sprawa, nie moja.
On jest twoim bratem burknął Tomasz.
Stop przerwała Magdalena. Ustalmy zasady. Sprzątanie wspólnie, ale do Jasia nie zmuszamy.
Krzysztof się zgodził. W końcu usiedli razem do obiadu, bez żalu.
W końcu dorósł pomyślała. I zrozumiała, iż ona też nauczyła się słuchać. Teraz wszyscy musieli się jeszcze nauczyć kompromisów.










