Nigdy nie kochałem mojej żony i wielokrotnie jej o tym mówiłem. To nie była jej wina żyliśmy względnie dobrze.
Nazywam się Adam Kowalski, mieszkam w Poznaniu, gdzie wspomnienia trudnych czasów przez cały czas drzemią w naszych sercach. Nigdy nie kochałem mojej żony, Anny, i mówiłem jej to jak gorzką prawdę, która dławiła mnie każdego dnia. Nie zasługiwała na to nigdy nie robiła scen, nie miała pretensji, zawsze była czuła, troskliwa, niemal święta. A jednak moje serce pozostawało zimne jak lód na Warcie w środku zimy. Nie było między nami miłości, a ta pustka powoli mnie pożerała.
Każdego ranka budziłem się z tą samą myślą: odejść. Marzyłem o kobiecie, która rozpaliłaby we mnie ogień, która sprawiłaby, iż zabrakłoby mi tchu. ale los zagrał ze mną okrutny żart i wywrócił moje życie do góry nogami, pozostawiając mnie zagubionym. Anna była wygodna jak stary fotel. Dbała o dom perfekcyjnie, była piękna i przyjaciele pytali: Gdzie taką znalazłeś, szczęściarzu? Sam nie wiedziałem, czym zasłużyłem na jej oddanie. Zwykły człowiek, bez niczego wyjątkowego, a ona kochała mnie, jakbym był jej całym światem. Jak to możliwe?
Jej miłość mnie dusiła. Jeszcze gorsza była myśl, iż jeżeli odejdę, ktoś inny ją zdobędzie. Ktoś lepszy, przystojniejszy, bogatszy ktoś, kto doceni to, czego ja nie potrafiłem. Gdy wyobrażałem ją sobie w cudzych ramionach, ogarniała mnie ślepa złość. Była moja choćby jeżeli nigdy jej nie kochałem. To poczucie własności było silniejsze ode mnie, silniejsze niż rozsądek. Ale czy można tak żyć u boku kogoś, kto nie rozpala w nas uczuć? Myślałem, iż tak, ale się myliłem we mnie narastała burza, której nie potrafiłem powstrzymać.
Powiem jej jutro zdecydowałem, kładąc się spać. Nad ranem, przy śniadku, zebrałem resztki odwagi. Anno, usiądź, musimy porozmawiać zacząłem, wpatrując się w jej spokojne oczy. Jasne, kochanie, o co chodzi? odpowiedziała z tą samą łagodnością. Wyobraź sobie, iż się rozwodzimy. Ja wychodzę, żyjemy osobno Roześmiała się, jakbym opowiedział żart: Co za dziwne myśli! To jakaś zabawa? Słuchaj, mówię poważnie przerwałem. No dobrze, gdyby tak było. I co dalej? spytała, wciąż uśmiechnięta. Powiedz mi szczerze: znajdziesz kogoś, jeżeli odejdę? Zastygła. Adam, co się z tobą dzieje? Po co o tym myślisz? w jej głosie pojawił się niepokój. Bo nie kocham cię i nigdy nie kochałem wypaliłem jak cios.
Anna zbladła. Co? Żartujesz? Nic nie rozumiem. Chcę odejść, ale myśl, iż będziesz z kimś innym, doprowadza mnie do szału powiedziałem, głos mi drżał. Milczała chwilę, a potem odpowiedziała ze smutną mądrością: Nie znajdę nikogo lepszego niż ty, nie martw się. Odejdź, zostanę sama. Obiecujesz? wyrwało mi się mimowolnie. Oczywiście skinęła głową. Czekaj, ale gdzie ja pójdę? zawahałem się. Nie masz gdzie? zapytała zaskoczona. Nie, zawsze byliśmy razem. Chyba zostanę w pobliżu mruknąłem, czując, jak ziemia usuwa mi się spod nóg. Nie martw się odparła Anna. Po rozwodzie sprzedamy mieszkanie i kupimy dwa mniejsze. Serio? Nie spodziewałem się, iż mi tak pomożesz. Dlaczego? spytałem oszołomiony. Bo cię kocham. jeżeli kochasz, nie trzymasz siłą jej słowa zabrzmiały jak wyrok.
Minęło kilka miesięcy. Rozwiedliśmy się. A potem dotarły do mnie plotki: Anna skłamała. Znalazła innego wysokiego, pewnego siebie, o ciepłym uśmiechu. Mieszkanie, które odziedziczyła po babci, choćby nie pomyślała podzielić. Zostałem z niczym bez dachu, bez rodziny, bez wiary w ludzi. Zdrada wyszła na jaw jak cios w plecy, a ja do dziś słyszę jej słowa: Zostanę sama. Kłamała. Była zimna, wyrachowana, a ja uwierzyłem jak głupiec.
Jak teraz ufać kobietom? Nie wiem. Moje życie z nią było wygodne, ale puste, a teraz nie mam choćby tego. Siedzę w wynajętym pokoju, wpatrując się w ścianę, odtwarzając tamtą rozmowę. Jej spokój, jej słowa wszystko było tylko maską. Przyjaciele mówią: Sam jesteś sobie winien, Adam, czego się spodziewałeś? I mają rację. Nie kochałem jej, a chciałem ją zatrzymać, jakby była rzeczą. A ona odeszła, zostawiając mnie w samotności, której tak się bałem. Może to moja pokuta za chłód, za egoizm, za to, iż nie doceniłem jej serca. Teraz jestem sam, a cisza wokół boli bardziej niż jej odejście. Kto jest większym głupcem ja czy ona? W życiu trzeba uważać, by nie stracić tego, co mamy, tylko dlatego, iż wydaje nam się niewystarczające.
















