Oksana Wasiakina, Rana, przeł. Agnieszka Sowińska, Wydawnictwo Marpress 2025
Lubow Michajłowna powiedziała, iż mama miała ciężki, zły oddech. Kapłan jej tak powiedział. Taki oddech mają umierający. Światło było ładne, a wiatru nie było. Światło było złote jak w sierpniu.
Kiedy matka umrze, córka przewiezie jej prochy z okolic Wołgogradu do Moskwy, gdzie przez dwa miesiące będą stały na biurku, towarzysząc jej w pracy nad tą książką, a później do Ust-Ilimska na dalekiej Syberii (to ponad 5 tys. km), żeby pochować obok babki i prababki. Przedtem towarzyszyć jej będzie w ostatnich dniach choroby, w małej kawalerce, śpiąc z nią w jednym łóżku, aż uda się załatwić miejsce w hospicjum.
Następnie musi przepracować stratę, co oznacza wspominanie, analizowanie, przeżycie raz jeszcze trudnej relacji z matką, która dbała, ale nie umiała kochać. A jeżeli tematem jest śmierć i przemijanie, to też ciało, które autorka – jak sama mówi – traktuje detalicznie. Jak ciało, to także seksualność. Jej odkrywanie. Tematem tej autofikcji, używającej różnych form wyrazu: eseju, poezji, zapisków – jest także sam proces pisania, jego związek z życiem i cielesnością. To écriture féminine, pisanie kobiece, a więc też odwołania do Hélène Cixous, Śmiechu meduzy, będą też Kristeva i Irigaray…
Bardzo to wszystko piękne, poruszające, wysmakowane. Ale jednak przyznaję, iż to nie jest ten typ wrażliwości, który jest mi bliski – co nie znaczy, iż nie warto starać się go poznać i zrozumieć. Jednak bardziej zainteresowała mnie ta książka w swoim wymiarze socjologicznym i politycznym. Wasiakina pisze o sobie, pewno kamuflując i zmieniając pewne szczegóły, ale to jest praca z jej własną biografią. A przy okazji pokazuje nam kawałek rosyjskiej rzeczywistości.
Urodziła się w 1989 roku w Ust-Ilimsku na Syberii. Jest do dziś mieszkającą w Rosji poetką, pisarką, lesbijką, aktywistką feministyczną i queerową. O swojej orientacji pisze bardzo otwarcie: o seksie, o licznych niezbyt udanych związkach i o tym, w którym odnalazła miłość. A przecież wiemy, co dzieje się w Rosji. W 2013 roku zakazano „propagandy gejowskiej” wśród osób niepełnoletnich. W 2022 rozszerzono ten zakaz niezależnie od wieku odbiorcy. Książka Wasiakiny ukazała się w 2021 roku, w ostatniej chwili. Chroniła ją jej niszowość, ale i przedtem nic nie chroniło osób LGBT+ w Rosji przed atakami, dyskryminacją. Dziś książki takie jak ta są wycofywane z księgarń i bibliotek.
Czytając, przypominałam sobie tryb lektury w PRL-u, bo jednak wtedy też była dobra literatura. Jak bardzo cieszyło nas wszystko, co było sprzeczne z ówczesną ideologią, a jednak cenzura to przepuściła. Jak czytaliśmy między wierszami i dopowiadaliśmy sobie to, czego twórcom nie wolno było powiedzieć. W Ranie to różne napomknienia, za którymi skrywa się bogate życie środowiska zmuszonego teraz do życia w podziemiu. Kiedy Wasilkina długo analizuje różne swoje problemy psychiczne, ich związek z dzieciństwem, to jednocześnie dosłownie w jednym zdaniu wspomina, iż nasiliły się w związku z nękaniem przez policję. W wielu sytuacjach pomagają jej inne kobiety, aktywistki, ale nie wiadomo, jaki to aktywizm. Hospicjum dla mamy załatwia, dzwoniąc do Moskwy, skąd któraś ze znajomych znajduje kogoś w miasteczku pod Wołgogradem, kto może załatwić sprawę, bo przedtem nikt nie chciał dać mamie skierowania. Kiedy gdzieś jedzie, nocuje u znajomej znajomych. Na stypę w jej domu przychodzą najbliższe jej osoby, trzydzieści kobiet. Nie jest sama, widać, iż jest to cała sieć podobnych do niej kobiet, o których jednak nie można zbyt wiele otwarcie napisać. W ogóle świat kobiet jest jakimś oddzielnym światem, bo mężczyźni są alkoholikami, przemocowcami, albo są nieodpowiedzialni, a jeżeli zdarzy się ktoś lepszy, to jest żonaty.
Stosunkowo mało jest tu o homo- i lesbofobii, na pewno mniej, niż jest jej w rzeczywistości. Wystarczy jednak, iż wspomni o jednej ze swoich partnerek, która panicznie bała się ujawniania. Pokaże podwożącego ją kierowcę, który wylewa z siebie cały repertuar rosyjskiej propagandy, nienawiści do gejów i Zachodu. Pozostawia to bez komentarza. A mama, kobiety w syberyjskim miasteczku, jak reagują na deklarowaną przez nią tożsamość? Niezrozumieniem i wyparciem, udawaniem, iż nie słyszą, co mówi, ale bez nienawiści. Albo tłumaczą zrozumiałym lękiem przed wiązaniem się z mężczyzną.
Ciekawa jest Syberia i tożsamość tamtejszych ludzi, którzy, wydaje się, iż są bardziej stamtąd niż z Rosji. Buriaci przypominający o tym, co było jeszcze wcześniej. Rytuały pogrzebowe. Atmosfera czasów jej dzieciństwa w latach 90. I to, jak mało na to dzieciństwo narzeka. Matka pracowała jako robotnica w jakiejś fabryce obróbki drewna. Ojciec odszedł, potem byli różni kochankowie matki, którzy pili i bili. I zupełnie nie ma w tym „eribonizmu” – jak to z biednej dziewczynki z Syberii przeobraziłam się w poetkę w Moskwie i jakie bariery po drodze pokonałam. Bohaterka zdaje sobie sprawę, iż mówiły z matką innymi językami, ale szuka dla nich wspólnego mianownika.
(Ciekawe, iż adekwatnie nie ma tu nic o podziałach i barierach klasowych. Są inaczej odczuwane? Inne są ważniejsze?)
Po Ranie, bardzo dobrze przyjętej w środowisku literackim, Wasiakina napisała dwie kolejne powieści – o ojcu, który umarł na AIDS, i o ciotce, która umarła na gruźlicę. Jednak w żadnej z nich nie wspomina już o swojej tożsamości. dla wszystkich, kto czytał Ranę, będzie to rana zadana literaturze, bo już wiemy, iż to istotne dla niej i jej tak bliskiej ciału metody pisarskiej, iż musiała okaleczyć swoją twórczość. Mam nadzieję, iż i te następne książki będziemy mieli okazję przeczytać.
Nigdy nie byłam za całkowitym scancellowaniem rosyjskiej literatury, bo choć to kraj orków, to nie tylko oni tam mieszkają.
Sebastian Barry, Po stronie Kanaanu, przeł. Katarzyna Makaruk, ArtRage 2024
Billa nie ma.
Jaki odgłos wydaje pękające osiemdziesięciodziewięcioletnie serce? Przypuszczalnie kilka głośniejszy od ciszy, na pewno słaby, ledwie słyszalny.
Sebastian Barry, Tak daleko od domu, przeł. Tomasz S. Gałązka, ArtRage 2025
Narodził się w porze śmierci.
Był lodowaty koniec roku 1896. Na imię dali mu William, po dawno już nieżyjącym orańskim królu, bo jego ojca interesowały takie odległe sprawy.
To dwie z trzech powieści cenionego irlandzkiego pisarza poświęconych rodzinie Dunne. Najpierw jednak była sztuka teatralna – The Steward of Christendom, której bohaterem jest Thomas Dunne, naczelnik policji w Dublinie, dożywający ostatnich dni w zakładzie dla psychicznie chorych. Powieści poświęcone są losom jego dzieci. W Po stronie Kanaanu rozpaczająca po śmierci wnuka Lilly myśli o samobójstwie i wspomina swoje życie w Irlandii oraz, w większej części, w Ameryce (Ziemi Obiecanej), gdzie wyemigrowała. W Tak daleko od domu poznajemy losy Williego w okopach Wielkiej Wojny. Lilly i Willie są rodzeństwem, a cioteczny wnuk, jak widzicie, nosi imię dziadka. Dla czytelników irlandzkich pewno istotniejszy niż dla nas jest wpisany w tę opowieść konflikt między lojalistami, wiernymi brytyjskiej Koronie (ojciec policjant), a zwolennikami niepodległości. Kiedy Willie przyjeżdża do domu na przepustkę, musi wziąć udział w bratobójczej walce i tłumieniu powstania wielkanocnego.
W planach wydawniczych pozostało trzecia powieść, a tak naprawdę pierwsza z tego cyklu, o jeszcze jednej siostrze. Dobrze byłoby móc przeczytać wszystkie je naraz, bo wbrew duchowi czasów lubię długie opowieści i kiedy znajdę się już w jakimś świecie, w który udało mi się wniknąć, niechętnie go opuszczam. Tak, mimo iż to niewesołe historie, chcę ich więcej. Pociąga mnie ich melancholijny ton, a przede wszystkim bohaterowie. To zwykli, przyzwoici ludzie obdarzeni przez autora pełnią człowieczeństwa: zdolni do całej gamy uczuć, szczęścia i smutku, odczuwania piękna, do miłości, przyjaźni, lojalności i gniewu… Dzielni. Wydaje się, iż dzięki takim ludziom świat mógłby być lepszy, ale uwikłani są w historię, chociaż często kilka z niej rozumieją. Wszyscy mężczyźni w tych powieściach są w ten czy inny sposób ofiarami wojen: światowej, domowej, wojny w Wietnamie i w Zatoce Perskiej, zauważmy jednak, iż udział w nich przeważnie jest ich własnym wyborem. Natomiast kobieta z mozołem walczy o przeżycie kolejnego dnia i ostatecznie jej osiągnięciem jest to, iż jest kucharką w domu dobrej, bogatej pani, która zapewni jej wsparcie aż do śmierci.
Można powiedzieć, iż są uwikłani w historię, ale ostatecznie to i oni ją tworzą, podobnie jak ten nie najlepszy świat. I to jest trochę niepokojący wniosek. Wierzę, iż ludzie są raczej dobrzy niż źli, ale co z tego?