Nieużytki. Brochowskie romanse dźwiękowe

archiwum.survival.art.pl 2 dni temu

Nieużytek z perspektywy kapitalistycznego miasta to miejsce puste albo czekające na swój czas. Zaś z perspektywy przyrody – uwalniające się. Wolność i nieużytek to jakaś para. W wodzie w brochowskiej przepompowni pełno jest śmieci, a na ścianie unosi się wibrujący odbłysk z powierzchni wody – jak dym z ust, jak opowieść. Ta zaś kryje się w ceglanej studni, wyłania się z tafli wody i szeleści w zeszłorocznych liściach na bukach. Są tam kiełże i ich przyjaciele – mielą te liście, słychać chrumkanie. Chodzenie po krzakach ma wartość terapeutyczną; nieużytek to przestrzeń ścieżek, wędrówek, pogranicze prawa, a także miejsce pierwotnej czujności. Ziemia na Brochowie jest czarna – tak czarna, iż chodzą o niej legendy, jakoby Niemcy przywieźli tutaj ukraiński czarnoziem. Wyobrażam sobie pociągi wypełnione ziemią, która potem jest rozwożona, a następnie rozwałkowywana po okolicy. To nieprawda, ale ludzie przez cały czas tak mówią. Pochylam się. Czarną ziemię penetrują mrówki, pod liść wchodzi dzika pszczoła – andrena vaga, pszczolinka napiaskowa. Wiele się tu dzieje pod spodem, w tej czarnej ziemi Brochowa. „Z perspektywy bezruchu słychać, iż dźwięki chcą się o siebie ocierać i ganiać, podskubują swoje ogonki i przywierają do siebie bokiem. Kiedy siedzisz w miejscu i bolą cię od tego kolana, dźwięki jak duchy z różnych czasów zbliżają się do ciebie, czasami ciągną za włosy i zapraszają do wspólnego baraszkowania” – szepce głos w słuchowisku. Słuchowisko

Idź do oryginalnego materiału