Niespodziewany bukiet i zwrot losu

polregion.pl 1 tydzień temu

Przypadkowy букет i zwrot losu

Jadwiga siedziała sama w swoim małym mieszkaniu w Mińsku Mazowieckim, gdy ciszę przerwał dzwonek do drzwi. Niechętnie oderwała się od kanapy i spojrzała przez wizjer. Za drzwiami stał młody mężczyzna z ogromnym bukietem kwiatów. „Kto to?” – pomyślała, marszcząc brwi.

— Kto tam? – spytała Jadwiga, nie spiesząc się z otwarciem.

— Kwiaty dla pani… – odpowiedział nieznajomy.

Jadwiga uchyliła drzwi, spoglądając na gościa podejrzliwie.

— Dla mnie? – zdziwiła się.

— Tak, dla pani – uśmiechnął się chłopak. – To pani jest Alicja?

— Nie, ja jestem Jadwiga – odparła, czując lekkie ukłucie rozczarowania.

— Chwileczkę – zmieszał się, sięgając po telefon. – Przepraszam, chyba pomyliłem mieszkanie…

— Nic się nie stało – westchnęła Jadwiga, wymuszając uśmiech.

Wróciła do pokoju, ale niedługo dzwonek rozległ się ponownie. Jadwiga spojrzała przez wizjer i zamarła, otwierając szeroko oczy ze zdumienia.

Dzisiaj Jadwiga po raz pierwszy obchodziła urodziny w samotności. Skończyła dwadzieścia pięć lat, ale nie czuła radości. Nie miała ochoty widywać przyjaciół, wychodzić z domu ani udawać, iż wszystko jest w porządku.

Koleżanki namawiały ją na wyjście do kawiarni, ale odmówiła.

— Nie można zamykać się w domu i smucić w taki dzień! – naciskała jej najlepsza przyjaciółka Kinga. – Masz tylko dwadzieścia pięć! Jeszcze spotkasz swoją drugą połówkę. A ten Artur nie jest wart twoich łez. Ubieraj się, przyjedziemy po ciebie!

— Nie, Kinga, nie dziś – stanowczo odpowiedziała Jadwiga.

— Ale to przecież twoje urodziny! Trzeba świętować! – nie ustępowała przyjaciółka.

— Nie chcę niczego obchodzić. Wybacz – odcięła Jadwiga.

— Szkoda, iż tak myślisz – westchnęła Kinga. – Ale jeżeli zmienisz zdanie, dzwoń.

— Nie zmienię…

Jadwiga ciężko przeżywała rozstanie z narzeczonym Arturem. Spotykali się prawie rok, a on choćby oświadczył się jej. Wówczas była w siódmym niebie, wyobrażając sobie ślub, wspólne życie, dzieci. Ale tym marzeniom nie było dane się spełnić.

Wkrótce Jadwiga odkryła, iż Artur prowadził podwójne życie. Oprócz niej, miał jeszcze inną dziewczynę, Beatę. Z Jadwigą planował ślub, a z Beatą spotykał się „tak po prostu”. Wszystko się zmieniło, gdy Beata oznajmiła, iż jest w ciąży. Jej ojciec, wpływowy człowiek i przełożony Artura, postawił ultimatum: albo ślub, albo zwolnienie.

Gdy prawda wyszła na jaw, Jadwiga była oszołomiona. A gdy Artur zaproponował jej, by została jego kochanką po ślubie z Beatą, oniemiała.

— Naprawdę proponujesz mi bycie twoją kochanką?! – wykrzyknęła, czując, jak świat się wali.

— A co w tym złego? – szczerze zdziwił się Artur. – Dobrze nam razem. Ty mnie kochasz, ja ciebie…

— O jakiej miłości mówisz?! – krzyknęła Jadwiga. – Oszukiwałeś mnie, spotykałeś się z inną! Tak się postępuje z ukochanymi?!

— To Beata sama się narzucała – tłumaczył się. – Jest ładna, nie mogłem się oprzeć. Jestem przecież mężczyzną! Ale z nią jest nudno, a z tobą zawsze jest o czym rozmawiać.

— Zamknij się! – przerwała mu Jadwiga. – Wynoś się, nie chcę cię widzieć!

W tamtej chwili wydawało jej się, iż jej życie legło w gruzach. Jak po czymś takim ufać mężczyznom? Artur przysięgał miłość, pięknie się opiekował, mówił, iż jest kobietą jego marzeń. A wszystko okazało się kłamstwem.

Jadwiga mimowolnie przypomniała sobie matkę, od której ojciec odszedł, gdy miała trzy lata. Później, gdy była w drugiej klasie, matka próbowała ułożyć sobie życie, ale jej wybranek wybrał jej najlepszą przyjaciółkę. Od tamtej pory matka, Helena, rozczarowała się mężczyznami i uznała, iż jej przeznaczeniem jest samotność.

— Oby tobie, córko, udało się spotkać porządnego człowieka – często wzdychała, martwiąc się o Jadwigę.

Matka cieszyła się, gdy córka oznajmiła o zaręczynach. Helena mieszkała w wiosce, gdzie Jadwiga dorastała. Po szkole dziewczyna przeprowadziła się do miasta, dostała się na studia, znalazła pracę, wynajęła mieszkanie i marzyła o rodzinie. Teraz, po zdradzie Artura, wątpiła, czy kiedykolwiek się to spełni.

Dwudzieste piąte urodziny nie przyniosły radości. Marzyła, by spędzić je z ukochanym, a zamiast tego została sama, ze złamanym sercem. Jadwiga zaparzyła sobie kakao i otuliła się ciepłym kocem, który zrobiła jej matka. Helena była mistrzynią szydełkowania, robiła na zamówienie, a jej wyroby wzbudzały zachwyt. Jadwiga też lubiła robótki manualne, ale do poziomu mamy było jej daleko.

Nie zdążyła choćby wypić łyka, gdy znów zadzwoniło.

— Dziwne – pomyślała. – Kto to? Tylko nie Kinga z Anetą, przecież powiedziałam, iż nigdzie nie idę.

Jadwiga była skromna i w chwilach smutku wolała samotność. Spojrzała przez wizjer. Za drzwiami stał ten sam młody mężczyzna z przepięknym bukietem.

— Kto tam? – spytała, nie otwierając.

— Kwiaty dla pani… – odpowiedział.

Jadwiga uchyliła drzwi, przypatrując się bukietowi i gościowi.

— Dla mnie? – zdziwiła się.

— Tak, dla pani – potwierdził. – To pani jest Alicja?

— Nie, ja jestem Jadwiga… – odparła, czując lekką irytację.

— Chwileczkę – zmieszał się, sprawdzając adres na kartce. – To na pewno to mieszkanie?

— Tak, ale ja nie jestem Alicją.

— Proszę potrzymać – powiedział, podając jej kwiaty.

Zadzwonił do kogoś, pewnie by potwierdzić adres.

— Które mieszkanie? Aha, rozumiem – odparł i zwrócił się do Jadwigi. – Przepraszam, pomyliłem się. Miałem iść do dwudziestego piątego, a pani ma piąte… Wstyd mi strasznie.

— Nic się nie stało – uśmiechnęła się JadJadwiga wzięła bukiet do ręk i niespodziewanie poczuła, iż tego dnia los ma dla niej jeszcze jedną niespodziankę.

Idź do oryginalnego materiału