Nieoczekiwany gość w mieszkaniu

polregion.pl 5 dni temu

**Nieoczekiwany gość**

Kinga i Bartosz siedzieli na czele stołu, promieniejąc szczęściem. Ich wesele rozbrzmiewało gwarem: goście tańczyli, toastów nie brakowało. Po uroczystości młodzi wyjechali w krótkie podróż poślubną — prezent od rodziców Kingi. Mieszkanie już mieli — przytulne lokum po babci Kingi, niewielkie, ale własne, w dobrej dzielnicy, po remoncie — idealne dla dwojga. Gdy wrócili z wyjazdu, z walizkami stanęli pod swoimi drzwiami. Bartosz włożył klucz do zamka, ale nagle zastygł — drzwi były zamknięte od wewnątrz. Ktoś był w ich mieszkaniu! Zaskoczony spojrzał na Kingę, nacisnął dzwonek, a gdy drzwi się otworzyły, oboje oniemieli.

W progu stał Jan Michałowicz, ojciec Bartosza. „Tato? — wyrwało się Bartoszowi. — Co ty tutaj robisz?” Kinga, jeszcze nie pozbierana ze zdumienia, zauważyła, iż Jan wygląda na zmęczonego, z przygaszonym wzrokiem. „Pokłóciliśmy się z Brygidą — westchnął. — Mogę u was przenocować?” Kinga, choć zaskoczona, skinęła głową: „Oczywiście, panie Janie, proszę wejść”. W mieszkaniu unosił się zapach makaronu z mięsem — ojciec zdążył przygotować kolację, korzystając z zapasów z lodówki. „Wiedziałem, iż dziś wracacie” — dodał zawstydzony.

Kinga i Bartosz pobrali się po roku znajomości. Wesele było huczne, a Kinga znała już całą rodzinę męża: ojciec Jan, macocha Brygida, która pojawiła się w ich życiu, gdy Bartosz miał siedem lat, dwie ciotki — siostry ojca, Ewa i Dorota — oraz dwie przyrodnie siostry Bartosza, Katarzyna i Agnieszka. Obie w ciąży, narzekały podczas wesela, zazdroszcząc gościom zabawy, bo same musiały siedzieć spokojnie i pić sok. Kinga starała się być uprzejma, ale czuła napięcie — Brygida i jej córki zawsze trzymały się z boku, jakby Bartosz był dla nich obcy.

Przy kolacji Jan opowiedział, co się stało. Katarzyna, starsza córka Brygidy, urodziła przed czasem. Dziecko zdrowe, ale mąż Kasi ją zdradził, więc wróciła do matki. Brygida zażądała od Jana pieniędzy na wózek i łóżeczko, twierdząc, iż to jego obowiązek utrzymywać wnuczkę. „Nie jestem dziadkiem — powiedział gorzko. — A ona mnie jeszcze wyrzuciła. Zabrała mi kartę, gdy spałem”. Kinga słuchała, czując, jak w niej rośnie gniew. Brygida zawsze była władcza, ale to przesada.

Bartosz zmarszczył brwi: „Tato, zablokowałeś kartę?” Jan pokręcił głową: „Nie pomyślałem… Wcześniej też brała”. Kinga wymieniła spojrzenie z mężem. Wiedzieli, iż Brygida wynajmuje swoje mieszkanie, ale mieszka w domu Jana, który częściowo należy do Bartosza — to spadek po jego zmarłej matce. „Ona chce też twojej części — ciągnął ojciec. — Prosiła, żebyś się zrzekł”. Kinga aż krzyknęła: „Jak to? To przecież twoje, Bartek!”

Następnego dnia Brygida zadzwoniła do Bartosza. „Jesteś dorosłym mężczyzną — zaczęła. — Masz żonę, urządzajcie się. Zostaw swoją część ojcu, nie jest ci potrzebna”. Bartosz odpowiedział chłodno: „To spadek po mamie. Nic nie oddam”. Brygida przerzuciła się na groźby: „Jeśli nie pomożesz Kasi i nie oddasz części, rozwiodę się z Janem!” Bartosz tylko się uśmiechnął: „To najlepsze, co możesz zrobić”.

Wrócił do ojca i spytał wprost: „Tato, jesteś z nią szczęśliwy?” Jan zawahał się, ale w końcu przyznał: „Ona mnie wykorzystuje. Jestem zmęczony”. Bartosz zaproponował plan: przepisanie mieszkania na niego. „Jeśli Brygida zostanie, to znaczy, iż zależy jej na tobie. jeżeli nie — jej wybór”. Jan się zgodził, a następnego dnia podpisali dokumenty. Kinga wspierała męża, choć się martwiła: „A jeżeli zrobi awanturę?” Bartosz wzruszył ramionami: „Niech spróbuje”.

Gdy Brygida się dowiedziała, wpadła do mieszkania, gdzie gościł Jan. „Jak mogłeś?! — krzyczała. — Oni cię oszukali!” Jan odpowiedział spokojnie: „Sama chciałaś mieszkanie. Teraz jest Bartka. A ty masz swoje. jeżeli mnie nie chcesz, idź”. Brygida, zrozumiawszy, iż straciła kontrolę, spakowała rzeczy i wyszła, rzucając: „Pożałujecie!” Ale nikt nie żałował. Rozwód poszedł gwałtownie — nie było co dzielić.

Mieszkanie zostało Bartoszowi, a Jan zamieszkał z synem i synową. Kinga nalegała: „To twój dom, panie Janie. Jesteśmy rodziną”. Później, gdy urodziły im się dzieci, wzięli kredyt i kupili nowe mieszkanie, zostawiając stare ojcu. Brygida próbowała wrócić, ale Jan był nieugięty. „W końcu jestem wolny” — powiedział pewnego wieczoru przy kolacji, a Kinga uśmiechnęła się. Ich rodzina stała się tylko silniejsza, a Brygida została z tym, co wybrała — pustymi ambicjami.

**Lekcja? Rodzina to ci, którzy stoją przy tobie, nie ci, którzy ciągną cię w dół.**

Idź do oryginalnego materiału