Nieoczekiwany gość w mieszkaniu

newsempire24.com 1 dzień temu

Niespodziewany gość w mieszkaniu

Zosia i Krzysztof siedzieli na czele stołu, promieniejąc szczęściem. Ich wesele szalało w najlepsze: goście tańczyli, a tosty płynęły strumieniem. Po uroczystości młoda para wybrała się na krótkie walentynkowe wakacje — prezent od rodziców Zosi. Mieszkanie już mieli — przytulne mieszkanko po babci Zosi. Niewielkie, ale własne, w dobrej dzielnicy, po remoncie — idealne dla dwojga. Gdy wrócili z podróży, z walizkami w rękach stanęli przed drzwiami. Krzysztof włożył klucz do zamka, ale nagle zastygł: drzwi były zamknięte od środka. Ktoś był w ich mieszkaniu! Zaskoczony spojrzał na Zosię, nacisnął dzwonek, a gdy drzwi się otworzyły, oboje zdrętwieli ze zdumienia.

W progu stał Tadeusz, ojciec Krzysztofa. „Tato? — wyrwało się Krzysztofowi. — Co ty tu robisz?” Zosia, jeszcze nie otrząsnięta z zaskoczenia, zauważyła, iż Tadeusz wygląda na zmęczonego, z przygaszonym wzrokiem. „Pokłóciliśmy się z Grażyną — westchnął. — Mogę u was przenocować?” Zosia, choć zdezorientowana, skinęła głową: „Oczywiście, panie Tadeuszu, proszę wejść”. W mieszkaniu unosił się zapach schabowego z ziemniakami — ojciec Krzysztofa zdążył przygotować kolację, znajdując składniki w lodówce. „Wiedziałem, iż wracacie dziś” — dodał zawstydzony.

Zosia i Krzysztof pobrali się po roku znajomości. Wesele było huczne, a Zosia znała już całą rodzinę męża: Tadeusz, jego ojciec; Grażyna, macocha, która pojawiła się w rodzinie, gdy Krzysztof miał siedem lat; dwie ciotki, siostry ojca, Halina i Bożena; oraz dwie przyrodnie siostry Krzysztofa, Kinga i Aneta. Siostry, obie w ciąży, narzekały na weselu, zazdroszcząc gościom zabawy, bo same musiały siedzieć cicho i pić sok. Zosia starała się być uprzejma, ale czuła napięcie: Grażyna i jej córki zawsze trzymały się na uboczu, jakby Krzysztof był im obcy.

Przy kolacji Tadeusz opowiedział, co się stało. Kinga, starsza córka Grażyny, urodziła przed terminem. Dziecko zdrowe, ale mąż Kingi zdradził ją, więc wróciła do matki. Grażyna zażądała od Tadeusza pieniędzy na wózek i łóżeczko, oskarżając go, iż ma obowiązek utrzymywać wnuczkę. „Ja nie jestem dziadkiem — powiedział gorzko Tadeusz. — A ona jeszcze mnie wyrzuciła. Zabrała mi kartę, jak spałem”. Zosia słuchała, czując, jak w niej narasta oburzenie. Grażyna zawsze była władcza, ale to już było przesadą.

Krzysztof zmarszczył brwi: „Tato, a zablokowałeś kartę?” Tadeusz pokręcił głową: „Nie pomyślałem… Zresztą już wcześniej brała”. Zosia wymieniła z mężem porozumiewawcze spojrzenie. Wiedzieli, iż Grażyna wynajmuje swoje mieszkanie, ale mieszka w domu Tadeusza, który częściowo należy do Krzysztofa — spadek po jego zmarłej matce. „Ona jeszcze chce twoje mieszkanie — ciągnął ojciec. — Prosiła, żebyś zrzekł się swojej części”. Zosia aż klasnęła w dłonie: „Jak to? Przecież to twoje, Krzysztof!”

Następnego dnia Grażyna zadzwoniła do Krzysztofa. „Jesteś dorosłym mężczyzną — zaczęła. — Wyprowadziłeś się do żony, to się teraz rozwijajcie. A swoją część oddaj ojcu, nie będzie ci potrzebna”. Krzysztof odpowiedział chłodno: „To spadek po mamie. Nic nikomu nie oddam”. Grażyna przeszła do gróźb: „Jeśli nie pomożesz Kindze i nie oddasz części, rozwiodę się z Tadeuszem!” Krzysztof tylko się uśmiechnął: „To najlepsze, co możesz zrobić”.

Wrócił do ojca i zapytał wprost: „Tato, jesteś z nią szczęśliwy?” Tadeusz zawahał się, ale w końcu przyznał: „Ona mnie wykorzystuje. Jestem zmęczony”. Krzysztof zaproponował plan: sporządzić darowiznę, przepisując mieszkanie całkowicie na niego. „Jeśli Grażyna zostanie, to znaczy, iż zależy jej na tobie. jeżeli odejdzie — jej wybór”. Tadeusz się zgodził, a następnego dnia podpisali dokumenty. Zosia wspierała męża, choć się martwiła: „A jeżeli ona urządzi awanturę?” Krzysztof wzruszył ramionami: „Niech spróbuje”.

Gdy Grażyna się dowiedziała, wparowała do mieszkania, gdzie wciąż gościł Tadeusz. „Jak mogłeś?! — wrzeszczała. — Oni cię oszukali!” Tadeusz odpowiedział spokojnie: „Sama chciałaś mieszkanie. Teraz jest Krzysztofa. A ty masz swoje. jeżeli mnie nie chcesz, idź sobie”. Grażyna, zrozumiawszy, iż straciła kontrolę, spakowała rzeczy i wyszła, rzucając: „Pożałujecie!” Ale nikt nie żałował. Rozwód przeszedł gwałtownie — nie było co dzielić.

Mieszkanie pozostało Krzysztofowi, a Tadeusz zamieszkał z synem i synową. Zosia uparła się: „To twój dom, panie Tadeuszu. Jesteśmy rodziną”. Później, gdy urodziły im się dzieci, wzięli kredyt i przeprowadzili się do nowego mieszkania, zostawiając stare ojcu. Grażyna próbowała wrócić, ale Tadeusz był nieugięty. „W końcu jestem wolny” — powiedział kiedyś przy kolacji, a Zosia się uśmiechnęła. Ich rodzina stała się tylko silniejsza, a Grażyna została z tym, co wybrała — pustymi ambicjami.

Idź do oryginalnego materiału