Niech z tobą zostaną! Sama go przecież tak wychowałaś!” — wykrzykiwał mój były mąż do słuchawki.

twojacena.pl 2 dni temu

„Niech u ciebie mieszkają! To ty go tak wychowałaś!” — wrzeszczał w słuchawkę mój były mąż, Krzysztof. Jego głos drżał ze złości, a ja stałam, przyciskając telefon do ucha, czując, jak wszystko we mnie się ściska. Chodziło o naszego syna, Bartosza, i jego dziewczynę, którzy postanowili zamieszkać razem. Ale ta rozmowa z Krzysztofem skłoniła mnie do refleksji nie tylko nad synem, ale też nad tym, jak nasze dawne błędy wpłynęły na naszą rodzinę.

Rozstaliśmy się z Krzysztofem dziesięć lat temu. Bartek miał wtedy piętnaście lat, i rozwód bardzo go dotknął. Raz obwiniał mnie, raz ojca, a czasem po prostu zamykał się w sobie. Starałam się być dla niego i mamą, i przyjaciółką: pomagałam w lekcjach, słuchałam opowieści o kolegach, woziłam na treningi. Krzysztof po rozwodzie się odsunął. Płacił alimenty, czasem zabierał Bartka na weekendy, ale nie było między nimi bliskości. Widziałam, jak syn tęskni za tatą, ale Krzysztof zawsze był zajęty: nowa praca, nowa rodzina. Nie oceniałam, ale bolałam w duchu za Bartka.

Teraz Bartek ma dwadzieścia pięć lat. Dorósł, skończył studia, pracuje w IT. Pół roku temu poznał mnie ze swoją dziewczyną, Kingą. Jest sympatyczna, projektantka wnętrz, zawsze uśmiechnięta i uprzejma. Postanowili zamieszkać razem, cieszyłam się za nich. Ale ponieważ swojego mieszkania jeszcze nie mają, poprosili, by zamieszkali u mnie. Moja kawalerka to nie pałac, ale miejsca starczy. Oddałam im swoją sypialnię, sama przenosząc się na kanapę w salonie. Myślałam, iż to tymczasowe, aż uzbierają na wynajem.

Wszystko szło całkiem nieźle. Kinga pomagała w domu, Bartek robił zakupy, czasem zapraszali mnie na wspólną kolację. Ale po kilku miesiącach zauważyłam, iż Bartek stał się rozdrażniony. Potrafił opryskliwie odpowiedzieć Kindze z byle powodu, a raz usłyszałam, jak kłócą się o pieniądze. Nie wtrącałam się — dorośli, niech sami się dogadają. Ale wtedy zadzwonił Krzysztof. Był wściekły: „Wiesz, iż twój syn odmówił mi pomocy przy remoncie? Powiedział, iż ma swoje plany! A ta jego Kinga w ogóle mnie nie szanuje!”.

Zdębiałam. Bartek nigdy nie wspominał, iż ojciec go o coś prosił. Okazało się, iż Krzysztof chciał, by syn przyjechał na działkę i pomógł naprawić dach. Bartek odmówił, tłumacząc się pracą. A Kinga, według Krzysztofa, „za bardzo się uważa”. Próbowałam go uspokoić: „Krzysiu, młodzi są, mają swoje życie. Może za bardzo na nich naciskasz?”. Ale on wybuchnął: „Rozpuściłaś go! Wychowałaś maminsynka, więc teraz ojca nie szanuje! Niech u ciebie siedzą, skoro taka jesteś dobra!”.

Jego słowa mnie zabolały. Ja go wychowałam? A gdzie on był, gdy Bartek potrzebował ojca? Ja sama przeprowadziłam go przez trudny wiek nastoletni, przez kłótnie i łzy. Ale może Krzysztof ma rację? Może zbyt mocno go chroniłam i wyrósł na egoistę? Przypomniałam sobie, jak mu pobłażałam: kupowałam, co chciał, usuwałam problemy spod nóg. Może faktycznie stał się zależny?

Postanowiłam porozmawiać z synem. Wieczorem, gdy Kinga poszła do koleżanki, zapytałam: „Bartek, o co chodzi z tatą? Mówił, iż odmówiłeś pomocy?”. Syn zmarszczył brwi: „Mamo, on wymaga, żebym rzucił wszystko i jechał na działkę. A mam pracę, projekty, nie mogę tak po prostu wyjść. I Kinga nie musi mu schlebiać”. Skinęłam głową, ale w środku było mi nieswojo. Bartek mówił logicznie, ale jego ton był ostry, jakby choćby nie próbował zrozumieć ojca.

Potem pogadałam z Kingą. Przyznała, iż Krzysztof kiedyś rzucił wobec niej niegrzeczny żart, a ona odpowiedziała. „Nie chciałam go urazić, ale on zachowuje się, jakbym miała mu podlegać” — powiedziała. Zrozumiałam, iż problem nie leży tylko po stronie Bartka. Krzysztof zdaje się chcieć kontrolować wszystkich, ale sam nie chce iść na kompromis.

Ta rozmowa z byłym mężem dała mi do myślenia. Przypomniałam sobie nasze małżeństwo, nasze błędy. Może nie potrafiliśmy pokazać Bartkowi, iż rodzina to także ustępstwa? Postanowiłam nie wtrącać się w ich spór, ale poprosić syna i Kingę o więcej wyrozumiałości. Młodzi są, mają przed sobą całe życie, ale szacunek do starszych to podstawa. Porozmawiałam też z Krzysztofem, sugerując, by nie naciskał, a spróbował odbudować relację. Burknął coś pod nosem, ale obiecał się zastanowić.

Teraz patrzę na Bartka i Kingę i myślę: tacy sami, jak my z Krzysztofem za młodu — pełni nadziei, ale i problemów. Nie chcę, by powielali nasze błędy. Moje mieszkanie to ich tymczasowa przystań, ale wiem, iż niedługo odfruną z gniazda. A ja zostanę ze wspomnieniami i nadzieją, iż mój syn znajdzie wspólny język z ojcem. I może Krzysztof kiedyś zrozumie, iż wychowanie to nie tylko moja sprawa, ale i jego.

Idź do oryginalnego materiału