Nie tylko "Bolek i Lolek". Te kreskówki zasługują na własne filmy

Na przygodach chłopca o imieniu Piotrek i pieska zwanego Pimpek wychowały się kolejne pokolenia Polaków. Nie bez powodu, pomimo ponad pięciu dekad na karku, "Zaczarowany ołówek" pozostaje bajką uniwersalnie lubianą przez dzieci zarówno wychowujące się w latach emisji serialu, jak i przez te urodzone w XXI wieku. Pozbawiona dialogów produkcja korzysta ze swoich ograniczeń, aby przekazać coś uniwersalnego. Jednocześnie wyjściowy pomysł – posiadanie ołówka, za pomocą którego można narysować i powołać do życia każdy przedmiot – otwiera adekwatnie nieskończone możliwości użyteczne do kształtowania fabuły. Wariacje tego samego pomysłu, takie jak anglojęzyczna książka Crocketta Johnsona "Harold i magiczna kredka", trafiały już do kin. Oczywiście produkcja wymagałaby odświeżenia, natomiast same założenia brzmią jak gwarant udanej animacji dla młodszych widzów, którzy ostatnio pojawiają się w kinach przy okazji premier kolejnych odsłon "Basi" czy "Kici Koci".

W samych założeniach "Włatcy móch" mieli być serialem, który będzie polaryzował publikę. Pod tym względem twórcy osiągnęli pełny sukces. Dziś wspominany albo jako prześmieszna komedia, albo bardzo uboga próba naśladowania sukcesu słynnego "Miasteczka South Park". Przygody uczniów klasy II B Szkoły Podstawowej im. Batalionu "Zośka" na pewno pożyczyły sobie od kolegów zza oceanu taką samą niepokorną energię i humor przekraczający granice dobrego smaku. W 2009 roku do kin trafili "Włatcy móch. Ćmoki, Czopki i Mondzioły", odtwarzający dokładnie to, czego można spodziewać się po serialu na dużym ekranie. Legendarny status produkcji nie przekłada się już w tej chwili na wyjątkową liczbę widzów. W 2024 roku serial powrócił do telewizji z nowym sezonem, który raczej nie przekonał fanów. Może to również okazja, aby Czesio, Maślana, Anusiak i Konieczko jeszcze raz spróbowali nawiązać do uroku dawnych sezonów, tym razem przenosząc się na ekrany kinowe?

Przygody ikonicznego pieska Reksia to nie tyle doświadczenie kolejnych pokoleń dorastających widzów, ale po prostu jeden z najbardziej rozpoznawalnych polskich animacji. Serial przygotowywany przez Studio Filmów Rysunkowych w Bielsku-Białej opierał się na kolejnych komediowych wydarzeniach z życia tytułowego zwierzaka. Na przestrzeni ponad 60 odcinków antropomorficzny czworonóg spotykał się z ograniczeniami własnych pomysłów i na oczach widzów dowiadywał się czegoś nowego o swoim nowym zajęciu. Przy okazji spotykał też inne zwierzęta, niekiedy latające albo pływające. Międzygatunkowe różnice pasowały do stworzonego świata, który łatwo przełożyć na rzeczywistość. Dla małych oglądających Reksio nie zmieniał się tylko w aktora, żeglarza czy kosmonautę, ale pokazywał coś szerszego – bawił swoją nieporadnością i uczył. Może po 35 latach od zakończenia emisji serialu sympatyczny piesek znowu mógłby objaśnić dzieciom otaczające je niewiadome.

Serial "Porwanie Baltazara Gąbki" został zrealizowany jako adaptacja książki autorstwa Stanisława Pagaczewskiego pod tym samym tytułem. Nieco oderwany od rzeczywistości wykładowca Akademii w Grodzie Kraka, specjalista od żab latających, rusza do odległej Krainy Deszczowców w celu obserwacji terenowych. Gdy przez dłuższy czas nie wraca do domu, niepokoi księcia Kraka. Wysłani przez władcę poszukiwacze – kucharz Bartolini Bartłomiej i Smok Wawelski – próbują odtworzyć ostatnie znane położenie naukowca. Z kolei w ślad za ekipą ratunkową podąża szpieg Don Pedro, dziś pamiętany przez widzów jako jeden z najbardziej przerażających złoczyńców, jakich wyprodukowały polskie animacje. Materiał w postaci trzech powieści (na podstawie drugiej, "Misji profesora Gąbki" powstała kontynuacja kreskówki "Wyprawa profesora Gąbki") wydaje się przez cały czas świeżym pomysłem na przygodowo-komediową fabułę z wieloma wyrazistymi bohaterami. Nie potrzeba zespołu naukowców, żeby stwierdzić, iż pomysł brzmi co najmniej zachęcająco.

Choć animowana adaptacja prozy Tove Jansson kojarzy się przede wszystkim z japońsko-fińsko-holenderskim serialem z lat 90., polskie "Opowiadania Muminków" również zapadły w pamięci widzów. Obie produkcje odróżnia przede wszystkim technika – w dziele łódzkiego studia Se-ma-for tytułowe stworzenia to lalki. Na przestrzeni lat Muminki wielokrotnie powracały na wielki ekran, często dzięki współpracy z polskimi twórcami. Dobry odbiór pełnometrażowych tytułów – m.in. "Lata Muminków", "Muminków w pogoni za kometą", "Magicznej zimy Muminków" czy "Pamiętników Tatusia Muminka" – nie pozwala po prostu zbyć pomysłu na nowe przygody. Nawiązując do długiej tradycji animowanych Muminków, na ekranie może znowu powstać coś ciekawego, a przede wszystkim zyskującego sympatię dzieci.

Do tworu Bartosza Walaszka nie umywa się choćby Russell Crowe, Max von Sydow ani Stellan Skarsgård. Polski "Egzorcysta" to superbohater, na jakiego zasługujemy – nieco szalony, działający z ułańską fantazją, ale tylko w czasie, bo w dzień zajmuje się budowlanką. Całą satyryczną warstwa komentarza dotyczącego stereotypowej Polski równoważy typowy dla twórcy abstrakcyjny humor. Na przestrzeni lat jego dzieła, takie jak "Kapitan Bomba" czy "Blok Ekipa" zebrały przecież miliony widzów i powszechne uwielbienie. Kilkunastominutowe odcinki zawierają w sobie krótką historię i kilka gagów, ale sprawdzenie w nowej formule, z pełnym metrażem, złożoną fabułą byłoby kolejnym testem dla komedii, która przyjmowana w solidnych dawkach bawi do rozpuku od lat. Serial liczy sobie już ponad 100 odcinków, więc nie należy spodziewać się, iż Walaszkowi nagle zabraknie pomysłów. ale film o Bonerze byłby krokiem w nieznane, na którego finansowanie Netfliksowi może nie wystarczyć odwagi i chęci.

Tytułowy Dobromir to wyjątkowo kreatywny i zaradny chłopak. Na przestrzeni każdego z odcinków wymyślał maszynę ułatwiającą wykonanie jakiejś czynności. Przesłanie serialu nie wydaje się oczywiste. Choć złożone problemy wymagają równie złożonych rozwiązań, nie zawsze od razu znany jest każdy kolejny krok. Elementem pracy kreatywnej zawsze było, jest i będzie ponoszenie porażek, a także naprawa błędów. Płynąca z ekranu lekcja nigdy nie straci na ważności. W połączeniu z odświeżoną animacją najnowsza wersja przygód Dobromira ma szansę na powodzenie nie tylko ze względu na sentyment. Dodatkowo "Pomysłowy Dobromir" zapełniłby niszę rozrywki dla starszych dzieci, które są zainteresowane szeroko pojętą nauką.

Postać stworzona przez Kornela Makuszyńskiego i Mariana Walentynowicza zrobiła zawrotną karierę jako prekursor polskiego komiksu dla dzieci, a następnie jako uwielbiany bohater animacji. "Dziwne przygody Koziołka Matołka" są utrzymywane w ryzach przed nadrzędny cel opowieści, znalezienie legendarnego Pacanowa. Tytułowy poszukiwacz błądzi po świecie, a pomimo niezdarności potrafi zjednywać sobie inne zwierzęta i poznawać przyjaciół. Rozrywka serwowana dzięki komediowym pomyłkom koziołka w połączeniu z dydaktycznym wyrazem kolejnych przygód okazały się przepisem na ponadczasową produkcję. Choć w 2015 zapowiedziano animację "Koziołek Matołek na tropie przygód", bohater jeszcze nie znalazł drogi na wielki ekran. Jak na ikonę polskiej popkultury przystało, dobry film się jej po prostu należy.