Dziennik, 15 maja 2024
Nie mogę pogodzić się z tym, jak potoczyły się losy mojego syna i jego byłej żony. To, co wyprawia Ola po rozwodzie, nazywam w myślach niczym innym jak „lekkomyślnością bez granic”.
— Syn zostawił Olę z dzieckiem, tak, nie usprawiedliwiam go. Ale serce matki, chcesz czy nie, zawsze będzie po jego stronie. Ożenił się szybko, ze swoją pierwszą miłością — z Karoliną, z którą chodził jeszcze na studiach. Wtedy, gdy był w wojsku, ona wyszła za jego kolegę. Teraz się rozwiodła, syn spotkał ją przypadkiem w galerii handlowej — i wszystko zaczęło się od nowa. Mają już choćby wspólnego synka. U niego niby wszystko w porządku.
Olę poznał po służbie wojskowej. Pracowali razem. gwałtownie wzięli ślub, urodziła się Zosia. Na początku wydawało się, iż to mocna rodzina. Ale potem, jak widać, stare uczucia wzięły górę.
Rozwód przeszedł spokojnie, bez awantur. Syn wyprowadził się, zostawiając byłej żonie mieszkanie, meble, wszystko. Zabrał tylko swoje rzeczy. Ola zachowała się godnie, nie utrudniała kontaktów ani ojcu, ani mnie z Zosią.
— Ale to, co robi po rozwodzie, to już kompletnie nie mieści się w głowie — kręci głową z niedowierzaniem.
Sąsiadki oczywiście od razu się zaniepokoiły:
— Co, pije? Hula? Facetów wprowadza?
— Nie — marszczę czoło. — Nie pije, i nie z tych, co by się za mężczyznami uganiały. Ale zachowuje się tak, jakby w jej życiu wszystko było idealne. Zawsze uśmiechnięta, ciągle gdzieś wychodzi — na działkę, w góry, na wycieczki, albo ma gości. Jakby nie ona została po rozwodzie z dzieckiem, tylko on!
Ola zabiera Zosię wszędzie ze sobą. Mówi, iż świeże powietrze jest zdrowe, iż dziewczynka potrzebuje towarzystwa, iż przyjaciółki też mają dzieci. A mnie to nie przekonuje:
— Kto wie, kto jeszcze bywa na tych piknikach? Jacyś faceci? Rozwódki? Alkohol? Papierosy? Dziecko to wszystko widzi, słyszy. Co to za wychowanie?
Jestem pewna — z wnuczką byłoby u mnie lepiej:
— Jadłaby domowy rosół, chodziła do teatru. A nie włóczyła się po znajomych.
Próbowałam wpłynąć na syna, żeby porozmawiał z byłą żoną:
— Powiedz jej, żeby wprowadziła jakiś porządek w wychowaniu. Zosia to też twoja córka. Masz nową rodzinę — dobrze. Ale dziecko nie powinno dorastać w takim cyrku.
Syn tylko wzruszył ramionami:
— Mamo, nie mam prawa się wtrącać. To ja zrujnowałem rodzinę. Ona sama wie, jak żyć.
Płaci alimenty, widuje się z córką, gdy Ola przywozi ją do mnie. Do ich domu dawno mnie nie zaprasza:
— Zawsze jakieś sprawy, zawsze brak czasu. Jest, mówi, zajęta. Ale jestem pewna, iż po prostu boi się, iż powiem jej w oczy, co myślę. Może już znalazła sobie nowego faceta? A co, jeżeli krzywdzi Zosię?
Ostatnio Ola powiedziała mi wprost przez telefon:
— jeżeli będziecie się przez cały czas wtrącać w moje życie, to Zosia nie będzie do was przyjeżdżać. Będziecie się widywać raz w miesiącu w parku. I w ogóle, bądźcie wdzięczni, iż nie utrudniam kontaktów. Inna na moim miejscu dawno by wszystkich posłała, po tym, jak wasz syn mnie zdradził i odszedł do innej. A ja dla dobra córki się powstrzymuję.
Jestem oburzona:
— Wyobraźcie sobie, jeszcze ma do mnie pretensje. Ja się dla wnuczki poświęcam, a ona robi ze mnie winną!
— Co mam teraz zrobić? — narzekam przyjaciółkom. — Naprawdę nie wolno mi nic powiedzieć, jeżeli coś mi się nie podoba? Czy ja już dla nich nikim nie jestem? Może powinnam pogadać z jej matką? Byłą swatką? Niech przemówi córce do rozumu. Nie po to wychowałam syna, żeby teraz patrzeć, jak moja wnuczka rośnie w takiej lekkości obyczajów.
Co wy na to, dziewczyny? Mam prawo się martwić? Czy naprawdę powinnam odejść na bok i się nie wtrącać? Ale jak mam patrzeć spokojnie, gdy moją wnuczkę wychowuje taka wiatrówka?
**Lekcja na dziś:** Czasem najtrudniej jest zaakceptować, iż choćby z miłością nie możemy kontrolować życia innych. Każdy musi iść własną drogą — choćby jeżeli wydaje nam się, iż to ślepy zaułek.