Książka Rozsiki Parker i Griseldy Pollock zatytułowana Old Mistresses. Women, Art and Ideology ukazała się w 1981 roku. Potem była kilkukrotnie wznawiana, ostatnio w 2000 roku przez wydawnictwo Bloomsbury. Dzisiaj mamy do czynienia ze swego rodzaju renesansem tej pozycji. Właśnie ukazało się jej polskie tłumaczenie autorstwa Anny Arno, wydane przez sopockie wydawnictwo Smak Słowa. Można by to uznać za lokalną ciekawostkę wskazującą na polskie opóźnienie w recepcji myśli feministycznej. Tyle iż pierwsze przekłady Dawnych mistrzyń na język francuski i włoski też opublikowano teraz[ref]Rozsika Parker, Griselda Pollock, Maîtresses d’autrefois – Femmes, art et idéologie, tłum. Christophe Degoutin, JRP|Editions, la Fondation Antoine de Galbert, Paris 2024; Rozsika Parker, Griselda Pollock, Vecchie maestre. Donne, arte e ideologia, tłum. Greta Boldorini, Tlon 2025.[/ref]. Trudno więc nie zadać sobie pytania, skąd nagła popularność książki napisanej kilkadziesiąt lat temu. Czy to raczej dokument tamtej epoki, czy jednak ciągle aktualna refleksja? Zdecydowanie to drugie. Dawne mistrzynie są głosem feministycznych historyczek sztuki docierającym do nas z lat 70., który okazuje się doskonale rezonować ze współczesną sytuacją[ref]Pollock twierdzi, iż ukończyły pisać książkę w 1979 roku. Griselda Pollock, Przedmowa do wydania Bloomsbury Revelations (2020), w: Rozsika Parker, Griselda Pollock, Dawne mistrzynie. Kobiety, sztuka i ideologia, tłum. Anna Arno, Wydawnictwo Smak Słowa, Sopot 2025, s. 16. W książce zawarto trzy wstępy. Oprócz przywołanego powyżej też: Rozsika Parker, Griselda Pollock, Przedmowa (1980), s. 37–40; Griselda Pollock, Samotna przedmowa (2013), s. 19–35. Wszystkie numery stron podane w tekście odnoszą się do polskiego wydania.[/ref].
W przedmowie zamieszczonej w oryginalnym wydaniu Parker i Pollock podkreślały: „Nie ma już potrzeby potwierdzania, iż artystki istniały. Dowody na to są niepodważalne. Dlatego w niniejszej książce nie poprzestajemy na samym przedstawieniu informacji o nich, ani też na nowej interpretacji ich dzieł. Naszą intencją jest zbadanie miejsca kobiet w historii sztuki” (s. 37). Doprecyzujmy, iż chodziło im o „historię sztuki” jako profesjonalną dziedzinę praktykowaną na uczelniach i w muzeach. Parker i Pollock opublikowały swoją książkę pod koniec lat 70., a więc dekady, w trakcie której zrobiono wiele, by przypomnieć zapomniane artystki. Uznały, iż konieczne jest podjęcie innego działania – a mianowicie znalezienia odpowiedzi na pytanie dlaczego kobiety tworzące sztukę zostały z historii sztuki wymazane. Zaproponowały krytykę strukturalnego seksizmu dyscypliny, mającą doprowadzić do tego, by historia sztuki stała się bardziej inkluzywna i w pełniejszy sposób oddająca zaangażowanie w tworzenie sztuki różnych członków dawnych i współczesnych społeczeństw.
Być może liczne literackie i filmowe biografie artystek czy wystawy ich prac sprawią, iż pojedyncze nazwiska kobiet dostaną się do kanonicznych opowieści. Jednak przez cały czas tak się nie stało.
We wstępie napisanym w 2013 roku, już po śmierci Rozsiki Parker, Pollock zauważała pozytywne zmiany, jakie zaszły od premiery Dawnych mistrzyń (np. tworzenie specjalnych funduszy na zakupy prac artystek w Museum of Modern Art w Nowym Jorku albo w Moderna Museet w Sztokholmie). Stwierdzała, iż „nareszcie coś drgnęło”, ale zaraz dodawała: „czy nie są to zaledwie pojedyncze przypadki, coś jakby pocieszenie dla wiecznie gderających feministek, drobne ustępstwa, które nie prowadzą do prawdziwych przesunięć strukturalnych?” (s. 33). W 2020 roku zaś podkreślała: „Krytyczne wyzwanie tej książki pozostaje przez cały czas aktualne, wręcz palące, w obliczu opowieści z dziedziny kultury, dziś tak mocno zanurzonej w świecie rozrywki za sprawą wielkich wystaw, dokumentów telewizyjnych, medialnych doniesień o artystach celebrytach, a także astronomicznych cen dzieł sztuki (dawnej i nowej) na rynku, przez który przepływają wielkie pieniądze” (s. 13).
Transformujemy. O sztuce feministycznej okresu transformacji
Agnieszka Rayzacher
Sytuacja jest dzisiaj w pewien sposób podobna do tej z lat 70. Tak jak wtedy, tak i dziś mamy do czynienia z niezwykle intensywnym wzrostem zainteresowania artystkami i sztuką kobiet. Trudno zliczyć akademickie i popularne publikacje, mniejsze i większe wystawy, dokumentalne i fabularne filmy, rubryki w czasopismach, blogi i podcasty poświęcone tworzącym sztukę kobietom i ich pracom. Znacznie trudniej znaleźć teksty czy dyskusje poświęcone temu, w jaki sposób o artystkach i ich twórczości opowiadamy. Tymczasem, podobnie jak w latach 70., potrzebujemy dziś namysłu nad tym, na ile popularność opowieści o artystkach i ich sztuce wpływa na rzeczywistą zmianę historii sztuki jako narracji o przeszłości. Choćby tę, która jest opowiadana w szkole czy na uczelnianych wykładach kursowych.
Być może liczne literackie i filmowe biografie artystek czy wystawy ich prac sprawią, iż pojedyncze nazwiska kobiet dostaną się do kanonicznych opowieści. Jednak przez cały czas tak się nie stało. Dzisiaj, kiedy przeglądnęłam bryki z historii sztuki i kultury baroku, żeby wybiórczo sprawdzić co się zmieniło, nie natknęłam się na nazwisko Artemisii Gentileschi ani żadnej innej artystki. Jednym z nielicznych wyjątków jest podręcznik do liceum sztuk plastycznych Ars longa Beaty Lewińskiej i Wojciecha Jerzego Kielera, gdzie Gentileschi jest krótko omówiona – zamieszczono też reprodukcję jej obrazu Judyta obcinająca głowę Holofernesowi[ref]Beata Lewińska, Wojciech Jerzy Kieler, Ars longa. Przemiany sztuki od Szpitala Niewiniątek do Huśtawki Fragonarda, Wydawnictwo CEA, https://www.gov.pl/web/cea/podrecznik-ars-longa. Dziękuję Karolinie Plincie za zwrócenie uwagi na tę publikację.[/ref]. Czytając ten fragment, w którym zostaje wspomniany gwałt na Gentileschi i jego konsekwencje, ma się ochotę zacytować Pollock z ostatniego wstępu do Dawnych mistrzyń: „Dlaczego wciąż powtarzana jest opowieść o wczesnym doświadczeniu gwałtu, z nadmiernym skupianiem się na tym traumatycznym epizodzie, natomiast nikt nie przygląda się innej i wcześniejszej stracie – śmierci matki, i nie wskazuje jej jako źródła emocjonalnej głębi w tworzonych przez Gentileschi przedstawieniach klasycznych i biblijnych historii oraz rodzajów śmierci i utraty? Czyje opowieści i czyją problematykę projektujemy na jej płótna?” (s. 15–16).
Jak to możliwe, iż ta książka jest ciągle aktualna, po przeszło 40 latach rozwoju feministycznych badań i innych aktywności w obszarze sztuki? Co robiłyśmy źle?
Wystawy sztuki kobiet czy publikacje typu „historia sztuki bez mężczyzn” cieszą się zainteresowaniem, ale pozostają dodatkiem do głównej, hegemonicznej, narracji historii sztuki. Takim, który może niebawem zniknąć w związku z dokonującym się zwrotem konserwatywnym w światowej polityce. W polskim szkolnictwie i muzealnictwie nie jest on jeszcze widoczny, ale to, co obserwujemy w Stanach Zjednoczonych, pokazuje jak może wyglądać sytuacja za dwa lata. Dawne mistrzynie, jak wiele innych feministycznych interwencji, mogą zepsuć dobry nastrój, a przynajmniej ostrzec przed zbyt optymistycznym spojrzeniem na popularność sztuki kobiet. Parker i Pollock ostrzegały przed uznaniem, iż dołączenie kobiet do kanonu zmieni charakter głównej opowieści. Przeprowadziły analizę, która – jak same pisały na końcowych stronach – miała pozwolić „zrozumieć niektóre paradoksy i sprzeczności obecnej sytuacji kobiet w sztuce, na przykład coraz większą liczbę artystek, a jednocześnie nieproporcjonalnie małą liczbę tych, które kiedykolwiek zostają w pełni uznane” (s. 259).
Jak to możliwe, iż ta książka jest ciągle aktualna, po przeszło 40 latach rozwoju feministycznych badań i innych aktywności w obszarze sztuki? Co robiłyśmy źle? Niewykluczone, iż błędem było rozwijanie badań nad artystkami jako swego rodzaju subdyscypliny historii sztuki. Poszerzają one oczywiście naszą wiedzę o sztuce i karierach tworzących kobiet i to jest ich niezaprzeczalna wartość. Ale mają status aneksu, niekiedy ozdobnika, który jest tolerowany przez trzon dyscypliny. Okazało się, iż nie mają mocy zmiany tegoż.
Tramwaj zwany uznaniem. Feminizm i solidarność po neoliberalizmie
Ewa Majewska
Z pewnością błędem jest też to, iż zamiast budować na pracy naszych poprzedniczek – ciągle powtarzamy te same gesty. Na przykład uznania, iż istniała bogata twórczość kobiet. Tymczasem Parker i Pollock już w końcu lat 70. pisały – powtórzę słowa cytowane na początku tekstu – „Nie ma już potrzeby potwierdzania, iż artystki istniały. Dowody na to są niepodważalne”. Nie dotyczy to tylko Wielkiej Brytanii, gdzie powstała ta publikacja, czy Stanów Zjednoczonych. Odpowiednikiem wspomnianej przez nie wystawy Old Mistresses. Women Artists of the Past, przygotowanej przez Ann Gabhart i Elizabeth Broun w Walters Art Gallery w Baltimore z 1972 roku, były Artystki polskie zrealizowane w Muzeum Narodowym w Warszawie w 1991 przez Agnieszkę Morawińską z zespołem. choćby jeżeli bezpośrednio po niej nie podjęto kolejnych inicjatyw służących opracowaniu sztuki kobiet, to od szeregu lat jest ich coraz więcej. Choćby w tej właśnie placówce zorganizowano wystawy monograficzne artystek, którym towarzyszyły obszerne katalogi i konferencje (np. Anny Bilińskiej w 2021, kuratorki: Agnieszka Bagińska, Renata Higersberger), a w Królikarni właśnie zamknięto ekspozycję innego rodzaju: Kierunek Paryż. Polskie artystki z pracowni Bourdelle przygotowana przez Ewę Ziembińską we współpracy z Alicją Gzowską. Wystawy sztuki kobiet odbywały się też oczywiście w innych instytucjach; choćby ta, od której zaczerpnęłam tytułowe „przeoczenie”, przygotowana przez Agnieszkę Skalską w Muzeum Sztuki w Łodzi w 2010 roku. To na towarzyszącej jej konferencji Griselda Pollock zapoznała się z twórczością polskich artystek, co zaowocowała zamieszczeniem na okładce jednego z wydań Old Mistresses autoportretu Anny Bilińskiej. Zaskakują w tym kontekście hasła, które można dziś zobaczyć na stronach muzealnych, jak „Nadszedł czas, by artystki wydobyć z zapomnienia!” (Muzeum Narodowe w Lublinie, opis wystawy „Co babie do pędzla?!”. Artystki polskie 1850–1950) czy „wystawa polemizuje z mitem nieobecności artystek w sztuce” (Muzeum Sztuki Nowoczesnej, otwierające zdanie opisu wystawy Kwestia kobieca 1550–2025)[ref]Odpowiednio https://zamek-lublin.pl/co-babie-do-pedzla-artystki-polskie-1850-1950-2/ i https://artmuseum.pl/wystawy/kwestia-kobieca-1550-2025 [dostęp 15 listopada 2025].[/ref]. Takie stwierdzenia, przypominające hasła feministycznej historii sztuki z początku lat 70., brzmią dziś archaicznie. Nie wiem czy pojawiają się niejako z przyzwyczajenia, czy jako element strategii marketingowej. Wiem, iż pokazują trwałość głównego nurtu, z którego artystki – według Parker i Pollock – zostały wymazane i który ciągle traktuje je jako te, które trzeba przypominać. Niejako uniemożliwiając uczynienie kolejnych kroków.
Zaskakują w tym kontekście hasła, które można dziś zobaczyć na stronach muzealnych, jak „Nadszedł czas, by artystki wydobyć z zapomnienia!” czy „wystawa polemizuje z mitem nieobecności artystek w sztuce”. Takie stwierdzenia, przypominające hasła feministycznej historii sztuki z początku lat 70., brzmią dziś archaicznie.
Dlatego nie powinniśmy przeoczyć Dawnych mistrzyń. Ta książka – z podtytułem Kobiety, sztuka i ideologia – może pomóc zachować czujność. Nie ulec złudzeniu, iż uczelnie i muzea na dobre zmieniły sposób opowiadania o sztuce w taki sposób, iż doświadczenie kobiet, i innych dotychczas wykluczanych podmiotów, ma w nich swoje stałe miejsce. Na razie pojawia się w nich co jakiś czas, na trochę, w tymczasowo wyznaczonych przestrzeniach.
A przeoczenie tej książki jako ważnej pozycji krytycznej może się zdarzyć. Nie ukazała się w akademickim czy muzealnym wydawnictwie. Wydawnictwo Smak Słowa, które ją opublikowało, to działająca od 2007 roku oficyna, która specjalizuje się w książkach psychologicznych i literaturze skandynawskiej. Od kilku lat rozwija serię poświęconą historii sztuki, która odzwierciedla zainteresowania redaktorki naczelnej Anny Świtalskiej. Wychodzą w niej książki o artystkach, głównie surrealistkach, oraz „eseistyka historycznoartystyczna” – jak głosi strona wydawnictwa. W tym tak ważna, jak pierwsze pełne tłumaczenie eseju Lindy Nochlin Dlaczego nie było wielkich artystek?[ref]Pierwsze, fragmentaryczne, ukazało się jako w tłumaczeniu Barbary Limanowskiej, „Ośka” 1999, nr 3, s. 52–56. Oryginalnie: Linda Nochlin, Why Have There Been No Great Women Artists?, „Art News” 1971, nr 9, s. 22–39, 67–71.[/ref]. Niedawno ukazało się też tłumaczenie innej ważnej dla feministycznej historii sztuki pozycji – Whitney Chadwick Artystki i surrealizm[ref]Oryginalnie Whitney Chadwick, Women Artists and the Surrealist Movement, Bulfinch Press, New York 1985.[/ref]. Książki te spotykają się z żywym przyjęciem wielbicielek sztuki kobiet, do których mają trafić. Przyciągnięciu ich służy między innymi zamieszczenie na okładce Dawnych mistrzyń reprodukcji obrazu Artemisii Gentileschi zatytułowanego Judyta ze służącą, a więc jednej z tych artystek, które jesteśmy skłonni uznawać za wielka mistrzynię. Tę pozycje łatwo potraktować jako kolejną książkę o „dawnych mistrzyniach” również dlatego, iż podtytuł – Kobiety, sztuka, ideologia – został tu umieszczony małym drukiem. Dodatkowo, polski odpowiednik tytułu nie zawiera w sobie ambiwalencji angielskiego określenia „old mistresses”, wskazującego na mistrzynie i kochanki, użytego przez Parker i Pollock celowo, żeby pokazać trudną pozycję kobiet w dyskursie historii sztuki. Mam nadzieję, iż mimo tych zabiegów, zrozumiałych w wypadku takiego wydawnictwa jak Smak Słowa, krytyczny wymiar proponowanych przez Parker i Pollock pozycji wybrzmi i przyniesie owoce w postaci refleksji nad miejscem kobiet w dawnej i dzisiejszej historii sztuki – a także w polityce wydawnictw i muzeów.
