Nie kusić losu

newsempire24.com 3 dni temu

Nie kusz losu

Z perspektywy swojego życia Nadzieja zrozumiała i była pewna, iż nic nie dzieje się bez przyczyny. Każde spotkanie, każda znajomość są z góry przeznaczone.

— I nieważne, co mówią o zbiegach okoliczności — to nieprawda — mówiła z przekonaniem. — Niektórzy uważają, iż los można oszukać albo zmienić, ale nikomu się to jeszcze nie udało. Każdy ma swoją tajemnicę, schowaną głęboko w szafie. Niech tam zostanie — rozmyślała czasem sama ze sobą. — Ja też mam swoją, nikt nie jest bez winy. Ale wolę, żeby nikt się o niej nie dowiedział.

Patrząc przez okno na kwitnącą dziką jabłoń, przypomniała sobie podobny maj. Bez pachniał intensywnie, gdy Nadia z Weroniką wracały ze szkoły — były wtedy w dziesiątej klasie. To był ich ostatni rok, dziewczyny przygotowywały się do matury. Od dzieciństwa były nierozłączne — mieszkały obok siebie, chodziły do tej samej klasy. Ile tajemnic między sobą skrywały! Weronika była cichsza, delikatniejsza, jej policzki zawsze płonęły jak maki. Wstydziła się, może dlatego wyglądała jak dojrzałe jabłuszko. Nadia — żywiołowa i przebojowa, zawsze stawała w obronie przyjaciółki.

— Werka, no jak możesz nie umieć się odezwać albo dać odpór? Jak dasz mu raz książką w łeb, ten Franek przestanie ci warkocza do krzesła przywiązywać — uczyła ją przyjaciółka.

Weronika miała długi warkocz, a Franek siedział tuż za nią. Cichaczem przywiązywał go do oparcia krzesła, a ona choćby nie czuła. Gdy wstawała, nagle lądowała z powrotem na siedzeniu, a cała klasa się śmiała. Oczywiście nikt nie podejrzewał, iż Franek był w niej po kryjomu zakochany. Tak właśnie okazywał uczucie — zwracał na siebie uwagę. Weronice nie podobał się — zbyt rozwydrzony i drobny.

— Nadziu, nie mogę mu tak książką przywalić, szkoda Franka, choćby jeżeli na to zasługuje — odpowiadała Weronika.

— No to twoja strata, następnym razem ja się z nim rozprawię — obiecywała Nadia.

— Daj spokój, nie warto — odpowiadała skromnie przyjaciółka.

Po szkole poszły do technikum, uczyły się na techników handlowców. przez cały czas były nierozłączne, choć Weronika stała się trochę bardziej śmiała. Nadia spotykała się z Heniem z innej grupy, biegała na randki, a Weronika wieczorami siedziała w domu.

— Wer, poznaję cię z kolegą Henia, fajny chłopak. Tylko taki dowcipniś, co chwilę nowy żart — śmiała się Nadia. — Możemy razem wychodzić, Sławek choćby pytał, czy nie mam dla niego koleżanki.

— Nie, Nadziu, nie chcę takich znajomości. Wiesz, iż czekam na prawdziwą miłość, od pierwszego wejrzenia.

— No to będziesz czekać na księcia z bajki. Chodź jutro z nami do kina — namawiała przyjaciółka.

Weronice nie chciało się wtrącać — w końcu trzeci to zawsze zbędny. Tak uważała. I nie chciała się na siłę umawiać — wierzyła, iż jej przeznaczenie gdzieś jest, tylko jeszcze nie nadeszła pora.

Pewnego dnia Weronika zauważyła, iż Nadia jest jakaś smutna:

— Coś się stało, Nadziu? Jesteś jakaś przybita.

— Pokłóciłam się z Heniem na całego. Poszliśmy do kina we dwoje, a on zobaczył jakieś dwie laski, podszedł do nich, śmieje się. A ja stoję z boku jak «ta gorsza». Po dziesięciu minutach sobie o mnie przypomniał. A potem przez cały film się rozglądał. Po seansie mu nawymyślałam.

— I co? — dopytywała się Weronika.

— Co, co… kazał mi się odczepić. I dodał, iż mam go już dość. No to ja też nie pozostałam dłużna i posłałam go jeszcze dalej… Na tym nasza miłość się skończyła. Niech teraz spróbuje podejść — warknęła Nadia.

Henio więcej do niej nie podszedł. Przeżywała trochę, ale gwałtownie o nim zapomniała. Minęło trochę czasu, pod koniec nauki przyjaciółki poszły na spacer do parku. Była wczesna wiosna, ciepło. Szły, gadając wesoło, Weronika trzymała w ręce książkę. Nagle obok przeszedł chłopak, przypadkiem zahaczył ją w rękę — książka wypadła. Natychmiast się schylił, podniósł i przepraszająco powiedział:

— Przepraszam, naprawdę niechcący — ale zobaczył ich wesołe spojrzenia i też się uśmiechnął. — Proszę, bardzo przepraszam.

— No dobra, wybaczamy — od razu odpowiedziała Nadia, a Weronika milczała.

Chłopak był wysoki, przystojny, miał niebieskie oczy i lekko kręcone włosy opadające na czoło. Weronika i on spojrzeli na siebie i w tej samej chwili poczuli, iż coś ich łączy.

— No nie… — przemknęło Weronice przez myśl, a on nie spuszczał z niej wzroku.

W końcu ocknął się i powiedział:

— Gosia, Grzegorz. Ale wolę Gosia.

— Nadia — gwałtownie podała rękę — a to Weronika.

— Miło mi — odpowiedział Gosia. — Macie gdzieś spieszyć?

— Nie, tylko spacerujemy — odparła Nadia.

Gosia bardzo się Nadii spodobał. Już postanowiła, iż go nie puści. Ale widziała, jak przyjaciółka zerka na niego, a jej policzki płoną.

— No tak, Werce też się podoba — pomyślała. — Ale z nią to ja gwałtownie się uporam, jest zbyt nieśmiała.

Gosi podobała się Weronika — choć więcej milczała, a koleżanka paplała bez przerwy, on i tak patrzył tylko na nią.

— Taka delikatna i skromna… Właśnie takie lubię — myślał.

A na głos powiedział:

— Ja też się nie śpieszę, mogę wam towarzystwa dotrzymać? — Spojrzał na Weronikę, a ta w końcu się uśmiechnęła i skinęła głową.

Nadia od razu odpowiedziała:

— No jasne, będzie raźniej. A ty gdzie się uczysz albo pracujesz?

— Pracuję w szkole, od roku po studiach — uczę fizyki.

— Rozumiem. Ja bym nie dała rady, za dużo hałasu, dzieci nieposłuszne.

Nadia ciągle mówiła, Weronika tylko się uśmiechała, Gosia też z nią rozmawiał, ale co chwilę zerkał na przyjaciółkę.

— Weronika, czemu tak mało mówisz? — zapytał.

— Słucham — uśmiechnęła się, a jej policzki znów się zaróżowiły.

Nic nie umknęło uwadze Nadii — zrozumiała, iż Gosia lubi Weronikę

Idź do oryginalnego materiału