Nie dla ciebie te drzwi: opowieść o miłości, zdradzie i spadku

twojacena.pl 5 dni temu

Danuta już miała się położyć spać, gdy niespodziewanie rozległo się pukanie do drzwi. Niechętnie narzuciła szlafrok, podeszła i uchyliła je. Na progu stał on — jej były mąż Marek.

— Ty? — wydusiła ze zdumieniem, mrużąc oczy. — Czego chcesz?

— Muszę z tobą porozmawiać. Mogę wejść? — rzucił fałszywie uśmiechnięty. — W końcu nie jestem tu obcy.

Danuta z wahaniem odsunęła się na bok. Marek przekroczył próg, przeszedł do salonu, usiadł na kanapie i rozejrzał się.

— Widzę, nic się tu nie zmieniło — mruknął. — Ani remontu, ani ciepła. Jakby czas się zatrzymał.

— Mi tu dobrze. Przyszedłeś z kontrolą? A może chcesz sponsorować farby i gładzie?

Od dawna nie bała się być z nim szczera. Kiedyś — owszem, znosiła, łagodziła konflikty, milczała przy jego uszczypliwościach. Ale teraz? Po co? Byli sobie obcy, jeżeli nie wrogowie. Ich córka, Kasia, już dorosła — żyła własnym życiem i rzadko się z nimi widywała.

— Ładnie tu pachnie — niespodziewanie zmienił temat Marek. — Obiad gotujesz? Poczęstujesz?

Danuta uśmiechnęła się kątem ust. Wiedziała, iż kilka miesięcy temu rozwiódł się z nową żoną — tą samą Moniką, dla której porzucił rodzinę półtora roku temu.

Tamten wieczór wciąż stał jej przed oczami. Marek wrócił z pracy i w milczeniu zaczął pakować rzeczy.

— Koniec, wyprowadzam się — rzucił. — Od dawna śpię z inną. Wiedziałaś, ale udawałaś, iż nie widzisz. Mam dość.

Danuta zastygła, nie wierząc w to, co się dzieje. Ale wiedziała. Monika, dwudziestoletnia stażystka z biura, w którym pracował Marek, gwałtownie zawróciła mu w głowie. Jej przyjaciółka, też pracująca w tej firmie, opowiedziała jej wszystko. ale Danuta, ściskając w dłoniach dumę, postanowiła nie niszczyć rodziny dla przelotnego romansu. Myślała — ochłonie. Nie ochłonął.

Marek wyprowadził się, wynajął mieszkanie i złożył pozew o rozwód. Jako „uczciwy” mąż zrzekł się udziału we wspólnym mieszkaniu.

— Mieszkajcie z Kasią. Nic mi nie trzeba — powiedział wtedy.

Danuta płakała nocami. Próbowała namówić go, by wrócił. ale on był zimny i pełen siebie.

— W końcu jestem zakochany — odpowiadał. — To prawdziwe. A my? Pustka.

W tamtych trudnych czasach wspierała ją tylko teściowa, Wanda Piotrowska. Już wtedy była chora, a Danuta pomagała jej, jak mogła: u lekarzy, w domu, z zakupami leków. Marek pojawiał się rzadko — miał „nową rodzinę”.

Wanda Piotrowska stanęła całkowicie po stronie Danuty. Rozczarowała się synem, nie chciała go widzieć. A potem odeszła. Danuta była przy niej do ostatniego tchu, zajęła się pogrzebem. Marek pojawił się tylko na pożegnaniu.

Parę tygodni po pogrzebie dowiedział się o testamencie. Matka zostawiła mieszkanie… nie jemu, ale Danucie.

— Wślizgnęłaś się w jej łaski! Usługiwałaś, udawałaś anioła! Aktorko! — wrzeszczał wtedy Marek.

Danuta milczała. Ta decyzja należała do teściowej. Nigdy nie prosiła, nie wymagała. Po prostu była. A teraz — plon.

— Po co przyszedłeś? — wróciła do rzeczywistości, patrząc, jak Marek grzebie w przeszłości, siedząc w jej salonie.

— Porozmawiać — odparł wesoło. — O nieruchomościach.

Wszystko jasne, pomyślała Danuta. Żadnych przeprosin, żalu, rozmów o córce. Tylko metry kwadratowe i własny komfort. Zawsze chodziło mu tylko o jedno — wygodę.

— Mówiłam: możesz mieszkać w mieszkaniu Wandy Piotrowskiej, ile zechcesz. Nie zamierzam go sprzedawać.

— Nie pasuje! — skrzywił się. — Nie chcę żyć na łasce. Potrzebuję własnego.

— To kup. Nikt ci nie broni — spokojnie odparła.

— Kupię — uśmiechnął się szyderczo. — Ale najpierw sprzedamy to mieszkanie! I podzielimy po połowie.

Danuta powoli podniosła wzrok:

— Nie wyjdzie, Marek. To mieszkanie jest moje. Na podstawie darowizny. Od dwóch lat.

Marek zerwał się na równe nogi.

— Co?! Darowizna?! Wszędzie się wkręciłaś! Ty… ty…

— Ja jestem po prostu kobietą, która zmęczyła się byciem opcją awaryjną — przerwała mu Danuta. — Wyszedłeś — to idź. A teraz proszę: nie przychodź więcej. I nie próbuj szantażować ani naciskać. Jestem wolna. I będę szczęśliwa. Bez ciebie.

Marek zastygł w przedpokoju, odwrócił się, pokrzywił w grymasie:

— A przecież kiedyś mnie kochałaś… Jakie mi pieśni śpiewałaś…

Danuta cicho zamknęła za nim drzwi i szepnęła:

— Wtedy jeszcze nie wiedziałam, czym są prawdziwe uczucia. Ale teraz na pewno się dowiem. Wszystko przede mną.

I po raz pierwszy od dawna poczuła naprawdę lekkość.

Idź do oryginalnego materiału