Nick Cave pięknymi słowami odpowiedział na wiadomość fana, który nie był w stanie emocjonalnie wytrzymać jego koncertu.
Nick Cave znany jest z tego, iż podczas swoich koncertów jest blisko fanów, często wychodzi do nich, a między sceną a publicznością nie ma barierek. Dzięki temu emocjonalne utwory artysty zyskują na żywo jeszcze więcej emocji (zobacz naszą relację z Łodzi). Nie każdy jest w stanie je udźwignąć.
Na swoim blogu Nick Cave odpowiedział na wiadomość fana, który przyznał, iż musiał wyjść w trakcie koncertu w Birmingham, gdyż piosenka „Into My Arms” za bardzo przypominała mu jego byłą dziewczynę i czasy, które nie powrócą.
Nick napisał:
Muzyka na żywo to rytuał wywołujący wspólną reakcję emocjonalną, do której przypisujemy własne doświadczenia. Gdy gram na scenie widzę te wyjątkowe i szczególne emocje wymalowane na każdej twarzy. (…) Koncert może być przytłaczający, choćby przerażający, bo jego emocjonalna moc może nagle wydobyć najbardziej skrywane doświadczenia na zewnątrz. Ale uczucia trzeba odczuwać – po to one są. (…) Cieszę się, iż byłeś na koncercie w Birmingham, Stellan, ale myślę, iż była to stracona okazja, „uciec wcześniej” od uczucia, zanim zdążyło się ono rozwinąć i dokonać wyleczenia. Rozumiem, iż to musi być bolesne, czuć, iż te „niesamowite czasy” są już za tobą, ale tak nie jest, jest ich o wiele więcej. Będą też kolejne złamane serca, ale serca pękają mocniej. Nie możemy uciekać od naszych uczuć. Musimy stawić im czoła. Przećwiczyć je. Stać się w nich lepsi. Parafrazując Samuela Becketta – ranić, ranić ponownie, ranić lepiej. To jedna z rzeczy, które muzyka na żywo pozwala nam robić – ranić i leczyć jednocześnie.
Moja rada? Wracaj. Żyj pełnią życia – i zostań do końca koncertu. To niesamowite.
Całą wypowiedź Nicka Cave’a możecie znaleźć na jego blogu.