Natalia Bugaj ze złotym medalem tegorocznej edycji konkursu plakatu Biennale. „Moje prace nie krzyczą, tylko szepczą”

glamour.pl 2 godzin temu

Milena Walenta: Organizatorzy tegorocznego Biennale mówią, iż pomimo gwałtownie postępującej technologii i sztucznej inteligencji, plakat cały czas pozostaje silną formą przekazu. Też jesteś tego zdania?

Natalia Bugaj: Tak. Technologia jest rozwinięta, ale sztucznej inteligencji brakuje umiejętności czytania i przetwarzania kodów kulturowych przy tworzeniu sztuki. Nie jest w stanie w przewrotny sposób generować obrazów, dlatego nie traktuję jej jako zagrożenia dla artystycznych zawodów, a choćby widzę w niej możliwe narzędzie do tworzenia.

Jury doceniło twój plakat za minimalistyczną formę. Dlaczego akurat na taką się zdecydowałaś? Taki jest Twój styl?

W jakimś stopniu tak. Uważam jednak, iż mój styl nie jest do końca określony, bo do każdego plakatu podchodzę bardzo indywidualnie. Dobieram środki do przekazu, a nie odwrotnie. Zawsze staram się doprowadzać formę do minimum — każdy element musi mieć swój sens i uzasadnienie. Wszystko, co zbędne, usuwam. Plakat „Rom/ka tu i teraz”, mimo minimalistycznej formy, ma silny przekaz, a to było dla mnie najważniejsze.

Tematem tegorocznego Biennale było „Quo Vadis”. Dlaczego zdecydowałaś się przedstawić akurat Romkę?

Plakat stworzyłam na konkurs organizowany przez Fundację W Stronę Dialogu. Docenienie go przez jury ośmieliło mnie do zgłoszenia go na Biennale. Zdobycie Złotego Medalu było dla mnie ogromnym zaskoczeniem i euforią nie do opisania. Mój plakat porusza istotny temat. Niestety, mam poczucie, iż w Polsce głos mniejszości romskiej nie jest słyszany. W mojej pracy chciałam pokazać, iż Romowie mają wolność w decydowaniu o sobie, jednocześnie nie zatracając swojej kultury i przynależności narodowej. Niejednokrotnie byłam świadkiem, jak są traktowani i nie mieści mi się to w głowie. W małej miejscowości, z której pochodzę, zamykano sklepy spożywcze, gdy tylko Romowie zbliżali się do witryn. Cieszę się, iż coraz więcej mówi się o mniejszościach narodowych i etnicznych, i iż ich negatywny wizerunek w społeczeństwie powoli się zmienia.

Co uważasz za najtrudniejsze w pracy artystów?

Słowo praca jest tu kluczowe. Myślę, iż w tym zawodzie staje się ona całym życiem i często trudno oddzielić artystę od jego dzieła. To, co tworzymy, staje się naszą nieodłączną częścią, co nakłada presję, która czasem bywa nie do zniesienia.

Czujesz na sobie presję?

Tak. Sama ją na siebie nakładam. Czuję, iż jestem w momencie, w którym nie mogę pozwolić sobie na błędy. Złoty medal w Biennale dodatkowo to spotęgował. Wiem, iż to siedzi głównie w mojej głowie i staram się być dla siebie bardziej wyrozumiała. Jest ciężko, bo krytyczne podejście do siebie opanowałam do perfekcji.

Jesteś studentką piątego roku wydziału grafiki ASP. Ten kierunek studiów był dobrym wyborem?

Wspaniałym. Choć pierwsze dwa lata były bardzo wymagające, to nigdy nie czułam się tam jak numer indeksu — zawsze byłam dla moich prowadzących żywą, myślącą i czującą osobą. Mogłam liczyć na wsparcie i zrozumienie.

A jest coś, co ci się nie podoba?

Brakuje mi powiewu świeżości. I choć darzę moich profesorów ogromnym szacunkiem, to uważam, iż wszystkim dobrze zrobiłoby wprowadzenie kilku zmian i dopuszczenie do nauczania również młodsze osoby.

Masz poczucie, iż współczesna sztuka mówi coś ważnego o dzisiejszym świecie i o artyście?

Na pewno. Pojęcie sztuki jest ogromne i czasem sama długo zastanawiam się, co artysta miał na myśli. Chciałabym, żeby moje prace były czytelne, a jednocześnie estetyczne — dlatego świetnie odnajduję się w projektowaniu plakatów. Znajduję w nich idealny balans między sztuką a przekazem, więc nie mam poczucia bezsensu.

Czyli uważasz, iż sztuka powinna poruszać ważne tematy, a niekoniecznie tylko zachwycać formą?

Sztuka nie powinna nic. Czasem brak sensu nadaje jej znaczenie. Natomiast ja lubię tworzyć rzeczy z przekazem, które przy okazji cieszą oko. Najchętniej pracuję nad tematami społecznymi. Nie jestem mówczynią ani liderką — sztuka jest dla mnie sposobem, by wyrazić siebie. Najlepiej mówię w języku wizualnym.

Niejednokrotnie spotkałam się z opinią, iż sztuka się cofa — iż kiedyś artyści tworzyli wielkie dzieła, a dziś wszystko jest pozbawione charakteru. Zgadzasz się z tym?

Absolutnie nie. To naturalny proces ewolucji. Nieopłacalne byłoby dziś budowanie katedr w stylu barokowym, i choć rozumiem pewien żal z tym związany, to uważam, iż współczesna sztuka wciąż ma nam wiele do zaoferowania.

Uważasz, iż social media i technologia uniewrażliwiają nas na sztukę?

Tak. Żyjemy w świecie szybkich treści, którymi jesteśmy zalewani z każdej strony. Zapominamy, iż warto się czasem zatrzymać i zwrócić uwagę na to, co tu i teraz. Sztuka ma pod górkę — bardzo wiele już było i nic już ludzi nie szokuje. Ale odwrotu nie ma. My, twórcy, musimy szukać rozwiązań i adaptować się do obecnych realiów. Gdybym studiowała 50 lat temu, nie zobaczyłabym tylu dobrych projektów. Musiałabym pójść do biblioteki, znaleźć wielki katalog i przeglądać go godzinami. A teraz — na każdy temat, w każdej kategorii mogę znaleźć tysiące genialnych realizacji. I to też jest trudne, bo obcując ze sztuką na wysokim poziomie, łatwo zacząć się porównywać.

A ty się porównujesz?

Tak, choć staram się tego nie robić, bo blokuje mnie to artystycznie. Zawsze mam wrażenie, iż zrobiłam za mało, iż mogłam lepiej. Projektowanie to jedyne pole, w którym jestem perfekcjonistką. Gdybym mogła, cały czas bym wszystko poprawiała. Powstrzymują mnie jedynie deadline’y.

Kto jest twoją największą inspiracją?

Przemek Blejzyk niezmiennie od lat mnie zachwyca. To niesłychanie wszechstronny artysta. Uprawia malarstwo, grafikę, a choćby wchodzi ze sztuką w wymiar wirtualny. Sposób, w jaki przedstawia świat w swoich pracach, jest dla mnie niesamowicie unikatowy.

Czy tworzenie sztuki pomaga ci lepiej zrozumieć siebie?

Myślę, iż tak. Choć dla mnie to przede wszystkim sposób na wyrażanie siebie i pokazywanie tego, co trudno mi ubrać w słowa. Czasem język nie wystarcza — obraz często jest bardziej wymowny.

A co twoja sztuka mówi o Tobie?

Mam nadzieję, iż bije z niej moja wrażliwość i uważność na ludzi oraz świat. Moje plakaty nie krzyczą, one szepczą. W kakofonii wiecznego krzyku szept paradoksalnie staje się o wiele głośniejszy. Staram się w swoich pracach zawierać małe szczegóły, z pozoru nieważne, ale mogące zmieniać znaczenie. To jest mój szept. Diabeł tkwi w szczegółach.

Największa przeszkoda w spełnianiu marzeń?

Pieniądze. Mam wrażenie, iż są przeszkodą dla wielu artystów, którzy nie spełniają się artystycznie, bo wykonują komercyjne zlecenia, które nie dają im satysfakcji. Ale jakoś trzeba żyć. Boję się, iż i ja będę zmuszona robić rzeczy, które mnie nie stymulują twórczo. Szukam dla siebie miejsca, które dałoby mi tę upragnioną wolność wyrazu.

Jest jakiś temat, którego ilustrowania byś się nie podjęła, choćby za duże pieniądze?

Nie podjęłabym się czegoś, co jest niezgodne z moimi wartościami i poglądami. Na przykład nie wykonałabym żadnej pracy proizraelskiej ani takiej, która w jakikolwiek sposób szerzyłaby nienawiść. Bardzo cenię w sobie to, iż ustaliłam swoje granice, których nie przekraczam. I wiem, iż nie ma takiej kwoty, która skłoniłaby mnie do zdradzenia moich przekonań.

Co jest w życiu najważniejsze?

Otwarta głowa.

Zawód artysty wiąże się z ciągłym wystawianiem się na ocenę i krytykę. Radzisz sobie z tym?

Myślę, iż tak i uważam ją za potrzebną. Nie boję się opinii ludzi — najbardziej boję się zawieść samą siebie. Zawsze stawiam sobie najwyższą poprzeczkę i chcę nadążać za własnymi oczekiwaniami.

Największe marzenie?

Tworzyć swobodnie i ambitnie, nie martwiąc się przy tym o aspekt materialny. Ale przede wszystkim być nieustannie głodną poznawania i odkrywania świata.

Idź do oryginalnego materiału