Mówią, iż ludzie starsi to takie same dzieci. I absolutnie zgadzam się z tym stwierdzeniem. Moja mama przeżywa prawdziwy “wiek dziecięcy”. Wszystko zaczęło się pięć lat przed emeryturą, kiedy złożyła pozew o rozwód z moim tatą.
Zgadzam się, iż tata nie był aniołem, ale jakoś przeżyli ze sobą tyle lat, a tu, w takim wieku – rozwód. No cóż, niech tak będzie. Rodzice mieszkali wcześniej razem z bratem, ale po rozwodzie mama przeprowadziła się do mnie. Nie mieliśmy problemów w codziennym życiu, wszyscy byliśmy całymi dniami w pracy, wszystko układało się dobrze. Ale potem mama przeszła na emeryturę i zaczęło się “wesołe życie”.
Nudziło jej się, więc zaczęła chodzić na spotkania dla emerytów. Pewnego dnia wróciła nie sama, tylko z nowym znajomym. Przedstawiła nam mężczyznę – też emeryta, w przeszłości inżyniera-konstruktora, całkiem inteligentnego człowieka. Mama wyprowadziła się do swojego narzeczonego. Szczerze mówiąc, ucieszyłam się, iż w takim wieku udało jej się ułożyć życie osobiste. Tym bardziej, iż mieszkał w przedmieściach: rzeka, las, świeże powietrze. Słowem, mama dobrze się urządziła i przestałam się martwić o jej rozwód z tatą.
Jednak po pół roku mama stanęła w progu naszego domu z walizkami w rękach. Okazało się, iż życie na wsi zupełnie jej nie odpowiada, bo brakuje jej wygód i cywilizacji, a ukochany nie chce się przeprowadzić do miasta.
Cała rodzina współczuła mamie, ale ona długo nie rozpaczała. Po miesiącu do domu zaczęły przychodzić kwiaty i słodycze od kolejnego adoratora – sympatycznego dziadka. Ale i z nim mama długo nie była.
Obecnie ma nowego wielbiciela, młodszego od niej o sześć lat, i w przyszłym tygodniu wybierają się razem na wakacje do Turcji. Mama nie zamierza wychodzić za niego za mąż. Naprawdę nie mogę się nadziwić jej zachowaniu.
W takim wieku porządne babcie siedzą w domu i robią na drutach, a moja mama zachowuje się jak studentka uniwersytetu. Gdy zwróciłam jej uwagę na zachowanie, odpowiedziała, iż po prostu jej zazdroszczę, bo moje życie jest szare i nudne.
Czy to normalne, żeby tak mówić do swojej córki? Sąsiedzi już się z nas śmieją przez “przygody” mojej mamy. Mój mąż tylko się uśmiecha, słuchając moich narzekań.
Poprosiłam brata, żeby porozmawiał z mamą i przemówił jej do rozsądku, ale on stwierdził, iż niech żyje, jak chce, i iż nie widzi nic złego w tym, iż mama ma wielu adoratorów. Dla mnie jednak to wszystko wydaje się nienormalne. Czy ktoś jeszcze ma taką babcię? Może to tylko jakiś kryzys wieku i powinnam zaprowadzić mamę do psychologa?
To przecież niesamowite – dwa lata na emeryturze, a już trzeci narzeczony. I mam wrażenie, iż mama wcale nie zamierza na tym poprzestać. Bardzo łatwo rozstaje się z wielbicielami i otwiera na nowe związki. Czyżby w młodości nie “wyszalała się” i teraz nadrabia stracony czas? Jak jej wytłumaczyć, iż takie zachowanie jest nie do przyjęcia?