Wybuchnęłam śmiechem – czyli ja, z alimentów, które mój były płaci na nasze dziecko, powinnam płacić alimenty za brata na jego dzieci?
Śmiałam się, ale w środku czułam tylko gorycz. Moja matka uważała, iż wszystko jest w porządku, iż po prostu powinnam pomóc bratu. Ta historia zaczęła się kilka lat temu, kiedy moje życie przypominało już i tak skomplikowany dramat obyczajowy.
**Rozwód i nowa rzeczywistość**
Rozwód z mężem przeszedł, gdy nasz syn miał pięć lat. Był brutalny – kłótnie, podział majątku, niekończące się sprawy w sądzie. W końcu zostałam z dzieckiem, a były mąż został zobowiązany do płacenia alimentów. Kwota była niewielka – 25% jego oficjalnej zarobków, które, jak to zwykle bywa, były minimalne. W rzeczywistości zarabiał dużo więcej, ale nie udało mi się tego udowodnić w sądzie. Żyliśmy skromnie – pracowałam w biurze, dorabiałam freelancą, a alimenty szły na przedszkole i zajęcia dodatkowe syna.
Mama zawsze mnie wspierała. Pomagała z dzieckiem, przynosiła zakupy, czasem pożyczała pieniądze. Ale miała jedno słabość – mojego młodszego brata, Adama. Ma 28 lat i wciąż wpada w kłopoty: raz traci pracę, raz się rozstaje z dziewczyną, raz zbiera długi. Mama uważała, iż ja, jako starsza siostra, powinnam go “wyciągać”. Nie miałam nic przeciwko pomocy w drobiazgach, ale to, co wydarzyło się później, wytrąciło mnie z równowagi.
**Brat i jego „rodzinne sprawy”**
Adam ma dwoje dzieci z różnych związków. Z pierwszą kobietą rozstał się, gdy ich córka miała dwa lata, z drugą – gdy syn skończył roczek. Oficjalnie powinien płacić alimenty na oboje, ale, jak można się domyślić, tego nie robił. Pracował na czarno, żył z dnia na dzień, więc sąd nie miał skąd ściągnąć pieniędzy. Jego byłe partnerki wnosiły sprawy, ale co z tego, skoro z pustego iż nie nalejesz.
Pewnego dnia mama przyszła do mnie i oznajmiła:
*”Ania, musisz pomóc Adamowi. Jego była grozi pozwem za niepłacenie alimentów, może trafić do więzienia. Nie chcesz chyba, żeby twój brat siedział?”*
Odpowiedziałam zdumiona:
*”Mamo, a co ja mam do tego? Niech sam się martwi.”*
Ale mama już wszystko zaplanowała. Oczekiwała, iż to ja przejmę alimenty za Adama. W końcu mam przychód – alimenty od byłego męża – więc mogę z nich płacić.
**Absurdalna logika i rodzinna presja**
Najpierw pomyślałam, iż to żart. Jak to – płacić za dzieci brata z pieniędzy przeznaczonych dla mojego syna? Ale mama mówiła poważnie. Powtarzała, iż “powinnam pomóc rodzinie”, iż Adam “jest w trudnej sytuacji”, a ja, jako starsza, muszę go ratować. Przytaczała historie z własnej młodości, jak pomagała swoim rodzeństwu. Próbowałam tłumaczyć, iż to zupełnie co innego, iż sama ledwo wiążę koniec z końcem, ale mama nie chciała słuchać.
Co gorsza, najwyraźniej już porozmawiała z Adamem, bo ten zadzwonił do mnie podekscytowany. Zaczął opowiadać, jak ciężko mu się układa, jak jest “zapędzany w kozi róg”, i jak łatwo mogę “rozwiązać jego problem”. Byłam w szoku. Spytałam:
*”Adam, mówisz serio? Chcesz, żebym płaciła za twoje dzieci z pieniędzy, które są dla mojego syna?”*
On tylko odparł:
*”No wiesz, Ania, nie jest mi łatwo. A ty masz stabilną sytuację.”*
**Moja decyzja i jej skutki**
Odmówiłam. Stanowczo. Powiedziałam, iż nie zamierzam zaniedbywać własnego dziecka, żeby przykrywać nieodpowiedzialność brata. Mama obraziła się, nazwała mnie “egoistką” i “kimś, kto nie ceni rodziny”. Adam też wściekał się, twierdząc, iż “zostawiłam go w potrzebie”. Przez kilka tygodni prawie nie rozmawialiśmy. Czułam się winna, ale wiedziałam, iż postępuję słusznie.
W końcu Adam znalazł jakieś wyjście – chyba dogadał się z jedną z byłych, żeby wstrzymała się z pozwem, a drugą po prostu ignoruje. Ale mama do dziś uważa, iż powinnam była “wczuć się w jego sytuację”. Przypomina mi o tym, zwłaszcza gdy proszę, żeby posiedziała z moim synem.
**Czego mnie ta historia nauczyła**
To doświadczenie dało mi kilka ważnych lekcji. Po pierwsze – nie można pozwalać, by krewni manipulowali poczuciem obowiązku. Kocham swoją rodzinę, ale moim priorytetem jest syn. Po drugie – pomagaj tylko tym, którzy sami próbują coś zmienić. Adam zawsze liczył, iż ktoś go wyrwie z kłopotów. I wreszcie – trzeba umieć mówić “nie”, choćby jeżeli to wywołuje urazy.
Teraz trzymam dystans do brata. Z mamą relacje się poprawiają, ale jasno postawiłam granice. Nie będę już wciągana w takie układy. jeżeli masz podobne doświadczenia, daj znać – jak stawiasz granice, by nie zniszczyć relacji, ale też nie dać się wykorzystać?