
Technicznie rzecz biorąc ten tytuł to klon Wiedźmina. Ale komiks jest interesujący z innego powodu.
Jak coś wychodzi od yelly.studio z numerkiem #00, to wiadomo iż to zaledwie zajawka nowej serii, mająca zachęcić potencjalnych czytelników do trzymania ręki na pulsie gdy ruszy zbiórka crowdfundingowa na druk pierwszego zeszytu. A zerówki od yelly (podobno) mają tę adekwatność, iż ich znajomość nie jest potrzebna gdy adekwatna seria ruszy, niemniej jednak do kompletu wypada je mieć!Postać, którą widzimy na okładce to tzw. Kat Zakonu. Człowiek od brudnej roboty, który za pieniądze ubija potwory. Ten dodatkowo zdobył przydomek Przeklętego. Jest raczej nielubiany; zleceniodawcy traktują go z buta oferując kolejne zadania. Nie inaczej jest w tym zeszycie. Kat przybywa do miejscowości Świdwin, gdzie miejscowy watażka z wyraźnym fochem instruuje go, gdzie przebywa Dodryl, bestia, którą ma ubić. Raczej nikt nie będzie zaskoczony jak zdradzę, iż sprawa ma drugie dno, z pozoru lekka fucha dość gwałtownie się komplikuje a na miejscu zamiast Dodryla zostaje podenerwowany potwór większego kalibru.
Brzmi znajomo, prawda? Różnice siedzą w szczegółach. Malik wykreował dość nietypowy świat. Z jednej strony to wysokooktanowe fantasy (średniowiecze, zamki, bestie), ale w pewnym momencie pojawiają się niespodziewane postapokaliptyczne (?) elementy. Ktoś strzela z sześciolufowego działka a pojazd kata wydaje się być sejfem obudowanym kilkunastocentymetrową warstwą metalu metalu, w dodatku pozbawionym kół. Żeby było jeszcze dziwniej - ową przyczepkę ciągnie... przerośnięty ptak o kurzej prezencji. Czytelnik owym wykreowanym światem dostaje prosto w twarz i nie ma choćby szansy się otrząsnąć, gdyż na dwunastu stronach wszystko dzieje się gwałtownie i dynamicznie. I całkiem logicznie - autor znalazł czas by z grubsza przedstawić bohaterów, zawiązać intrygę i doprowadzić do rozpierduchy. Oraz zostawić czytającego z głupią miną wyrażającą "o co tu kurna chodzi?"
Ale pal licho wiedźminowate inklinacje. Najważniejszy w tym komiksie jest sam autor. Malik wydaje się być rodzimym wcieleniem Roba Guillory'ego, znanego głównie z ilustracji do Chew. Jak on fajnie wykrzywia proste powierzchnie, jak szelmowsko bawi się perspektywą tworząc obiekty o niemożliwych środkach ciężkości, jak z benedyktyńską cierpliwością dba o szczegóły. Humor, groza, karykatura, pastisz, modernistyczna żonglerka kliszami, interesujące kadrowanie, awanturnicza dynamika postaci - naprawdę ciężko trzymając w ręku Pierwotnego powiedzieć, iż oto obcujemy z dziełem debiutanta. Ten młody chłopak powinien mieć już dwadzieścia lat doświadczenia w Image!
O Dawidzie jeszcze w tym roku usłyszymy, jest już zapowiedziany kolejny komiks z jego rysunkami (Voodoo Witch #01). Nameless wydaje się być krótkometrażową ciekawostką, ale Malik tym tytułem zdaje się aspirować do bycia 'hot' rysownikiem polskiego komiksowa. Więc dziwnym nie jest, iż trzeba zbierać wszystko, co wyszło spod jego ręki!


