Złote Maliny, anty-Oscary, od 1980 roku „wyróżniają” najgorsze hollywoodzkie filmy danego sezonu. I od początku, a choćby w szczególności na początku, wśród tych filmów pojawiają się tytuły queerowe. Przyjrzyjmy się im – to wcale nie są zapomniane relikty zamierzchłych czasów, a ciągle obecne w konwersacji queerowe klasyki. Czy to faktycznie filmy nieudane, złe, (nie)godne Złotych Malin? A może to ówczesna kapituła nagrody była homo-, transfobiczna i niegotowa na reprezentację tęczowej społeczności w mainstreamowych filmach roku? Obejrzymy trzy filmy, zobaczmy jak przetrwały próbę czasu i jak odbiera je publiczność anno Domini 2025!
—
W 1978 roku Christina Crawford, córka już wtedy legendarnej gwiazdy, Joan Crawford, publikuje biografię-exposé o tym, jaką Joan była beznadziejną matką.
Żądne sensacji Hollywood od razu podwchwytuje temat i tworzy w założeniu pełny powagi oraz Oscarowych nadziei film biograficzny, skupiający się na macierzyńskiej stronie życia Crawford. Już od pierwszych pokazów, widownia uznaje film za kampową komedię, pokazom towarzyszą salwy śmiechu. Zamiast wyczekiwanych Oscarów, film dominuje w nominacjach do Złotych Malin i do dziś redefiniuje dziedzictwo Joan Crawford.
W filmie usłyszycie słynny cytat „no more wire hangers!” (powtarzany chociażby przez Alyssę Edwards w „RuPaul’s Drag Race All Stars”), aczkolwiek niekoniecznie po seansie nabierze on głębszego sensu.