Nagusy w winiarni

tygodnikprzeglad.pl 11 miesięcy temu

„Bachanalia” Tycjana, czyli szukajcie erotyzmu w dziełach sztuki dawnej i bardzo dawnej

„A może by tak iść do restauracji i zjeść kolację całkiem nago?”, nęcił nagłówek na portalu Viva.pl. Zapowiadał artykuł, który wiódł na pokuszenie dziełami sztuki z gołymi i wesołymi biesiadnikami, w tym z „Bachanaliami” (1523-1526). Wzmiankował o pierwszej na świecie restauracji, w której goście mają zasiadać nago, czyli The Bunyadi w Londynie. (…)

W ikonosferze, a zatem w obrazach, które otaczają nas szerokim kręgiem w muzeach, galeriach, na ekranach kinowych i telewizyjnych, w reklamach, w internecie zbyt często erotyzm jest sprowadzany do trzech wzorców. A ponieważ przez cały czas posiada ciało i twarz kobiety, skupię uwagę na kobiecych ujęciach. Pierwszy wzorzec to tandeta à la XIX-wieczny akademizm, z wziętymi z niego klasycznie perfekcyjnymi Wenus wymoczonymi w pianie. Drugi to naturalizm rozwartych na oścież warg sromowych, który przywodzi na myśl ćwiczeniówkę do biologii: „Podpisz zaznaczone elementy układu rozrodczego”. Trzeci to święta vulva, której tajemnice radosne i bolesne poznaje się zgodnie z regułą zakonu siostrzeństwa. Zakłada rozprawianie o seksualności w żeńskim gronie, w celach urządzonych w pastelach, z matami do jogi bez zagłębiania się w drapieżną stronę erotyzmu. (…)

Nic dziwnego, iż w takim świecie o doświadczeniu nagiej kolacji w lokalu nie opowiada się językiem zmysłowości, ale językiem nowego purytanizmu bądź, jak kto woli, nowej powściągliwości. Restauracja The Bunyadi nie usiłowała przyciągać klienteli wychodzeniem poza granice wstydu, dopieszczaniem wszystkich zmysłów za jednym zamachem ani smakowaniem wolności ciała i ducha. Najwyraźniej jej klientelę miał z góry omijać zarzut niemoralności, zatem postawiono na ekologiczność. (…) Goście restauracji mieli do dyspozycji przebieralnie, a raczej rozbieralnie, z których wychodzili ucztować w szlafrokach. Sami decydowali, czy później je z siebie zrzucą. (…) Na restauracyjną listę rezerwacji zapisało się, bagatela, 45 tys. osób! (…)

Mimo początkowego zainteresowania restauracja The Bunyadi nie przyjęła się na dłużej. O’Naturel, podobny lokal w Paryżu, po 15 miesiącach od otwarcia uskarżał się na brak zainteresowania. Także o otwartym w Bazylei Edelweiss Basel – Nudisten Lounge słuch zaginął.

Tymczasem przed pięcioma wiekami temat nagiej restauracji – a ściślej nagiej winiarni – podjął w „Bachanaliach” Tycjan z należną tematowi sensualnością i swobodą. Popijanie alkoholu, do tego tańce i hulanki, malarz umożliwił tak golasom, jak tekstylnym, pod gołym, nomen omen, niebem. Ponadto jego wizja przetrwała do dzisiaj. Może dlatego, iż wznieca swoją ikrą większą iskrę niż dzieła współczesnej sztuki erotycznej? Szukajcie erotyzmu, a znajdziecie go w dziełach sztuki dawnej i bardzo dawnej.

„Bachanalia” odnoszą się do święta ku czci boga wina Bachusa, odpowiednika Dionizosa, który podarował ludzkości ten napitek. Upodobał sobie zwłaszcza mieszkańców wyspy Andros, ponieważ za jego sprawą tamtejsza krynica zamiast wodą wytrysnęła winem. Okazuje się, iż ewangeliczny cud z Kany Galilejskiej do nazbyt oryginalnych nie należał. Na obrazie Tycjana bogowie i śmiertelnicy, panowie i panie jednoczą się, świętując wespół w zespół w pobliżu cudownego źródła. Jedni czerpią rozweselający nektar dzbanami, drudzy opróżniają ich zawartość. Nie bez kozery „Bachanalia” przewijają się na wszelkich listach dzieł sztuki podejmujących tematy picia, wina i picia wina. (…)

Kompozycja dzieła składa się z szerokiej palety kolorów oddawanej dużymi grupami koloru, które zostały sobie przeciwstawione. Niebiańskie i morskie błękity kontra drzewiaste i trawiaste zielenie, biele bladych ciał kontra brązy ciemnych karnacji. Zdjęcia rentgenowskie nie kłamią – Tycjan nie szkicował, Tycjan od razu przystępował do malowania, co w jego czasach było rozwiązaniem śmiałym i nowatorskim. Tworzył obraz, zaczynając od zamaszystej podmalówki, następnie nakładał jasne partie kompozycji i brał się do figur. Cztery pociągnięcia pędzla na jedną piękną postać? To podobno mu wystarczało!

Wbrew pozorom poszczególne partie ciała zawsze modelował starannie, co zaznacza jego uczeń, Palma il Giovane: „Nigdy nie malował postaci alla prima (czyli bez podmalówki, przyp. M.M.) i zwykł był mawiać, iż ten, kto improwizuje, nigdy nie stworzy idealnego wiersza”. Tym samym, choć w Tycjanowskich kompozycjach sylwetkom brakuje konturów, mają one wyraźnie określone formy. (…)

Cały tekst można przeczytać w „Przeglądzie” nr 52/2023, dostępnym również w wydaniu elektronicznym

Fragmenty książki Marty Motyl Sztuka świętowania. Od Ostatniej wieczerzy do Maskarady, Lira, Warszawa 2023

Fot. domena publiczna

Idź do oryginalnego materiału