Kielce są miejscem europejskiej premiery sztuki „Trzy damy z Alabamy”.

Fot. archiwum prywatne
„Witaj w Teatrze TeTaTeT – miejscu dobrej rozrywki w Kielcach!” – przy pomocy takiego hasła twórcy tego teatru aktorskie małżeństwo Teresy i Mirosława Bielińskich zwracają się na stronie internetowej do swoich widzów. Tym razem bawi nas nowa komedia „Trzy damy z Alabamy”, kontynuacja sztuki „Umrzeć ze Śmiechu” (w Kielcach w 2018) – perypetii trzech niemłodych już pań Connie, Millie i Leny. Prosta sztuka, ale pod jej powierzchnią…
Autorem sztuki jest Paul Elliott, aktor, reżyser, scenarzysta i dramatopisarz. Twórca wielu programów telewizyjnych, sztuk wystawianych na całym świecie: „Legacy”, „Perspective”, „Mind Games”. „Umrzeć ze śmiechu” („Exit Laughing”) była jego pierwszą przełożoną na język polski. Na „Zachodzie” ta ostatnia propozycja ma status najbardziej dochodowej sztuki ostatniego pięćdziesięciolecia. (Czy mamy zatem odpowiedź na pytanie czego większość z nas oczekuje po wizycie w teatrze?).
„Trzy damy z Alabamy” przełożyła Bogusława Plisz-Góral. A Kielce są miejscem europejskiej premiery tej sztuki.
Uważam, iż tekst tej sztuki jest doskonały
– mówił po premierze Mirosław Bieliński, reżyser tej propozycji.
Oczywiście ja rozumiem tę „doskonałość” w perspektywie określonej poprzez tę, a nie inną konwencję literacką. Czyli mamy dobrze skrojone skrzące się dowcipem dialogi i utrzymujące uwagę widza kanoniczne suspensy. Słowem klasyka dramaturgiczna, a choćby pewnego rodzaju matryca, którą z wdzięcznością wobec autora sztuki i reżysera rozpoznajemy my widzowie. Bo wiemy, iż nie trafiliśmy np. na salę brutalnych przesłuchań (z obowiązkowym kneblem w ustach widza), jakie często nam oferują pod hasłem „dialogu” – „zielone”, progresywistyczne, będące w istocie tubami politycznymi teatry (jakim jest teraz w większości swoich propozycji Teatr „Żeromskiego”), ale w miejsce gdzie widza traktuje się z szacunkiem.
Fabuła sztuki nie jest jakoś szczególnie wyrafinowana, mamy do czynienia z powszechną ludzką perspektywą. Ale niespodziewanie pojawia się tutaj też ta eschatologiczna. Bowiem propozycja ta odwołuje się jednak do istotnych badań psychologów. Niektórzy z nich obcując z ludźmi umierającymi – niezmiennie od nich słyszą, iż gdyby ci odchodzący jeszcze raz żyli, to by więcej czasu poświęcili na relacje międzyludzkie, w tym rodzinne i… na podróże.
Niemłode już trzy damy z Alabamy, dostają spadek od zmarłej koleżanki, ale pod jedynym warunkiem, muszą te środki wykorzystać na wycieczkę do Paryża, do którego darczyńcy nigdy nie udało się dotrzeć.
„Właśnie” Connie, Millie i Leny – wracają z Paryża. Ale okazuje się, iż w założeniu – zwykła wycieczka, w zasadzie dla każdej z nich, przerodziła się w coś nieoczekiwanego. Wyjazd, inna perspektywa cywilizacyjna, pozwoliły im bowiem zrozumieć w jakiejś części dotąd ignorowane, a choćby lekko spacyfikowane swoje własne „ja”. Po powrocie z Paryża pojawiło się COŚ, z czym problem ma np. wydawało się dość nowoczesna Rachel, ciężarna córka (świetna rola Magdy Szczepanek, która każdym gestem tworzyła przestrzeń wiarygodności przyszłej mamy) – Connie (na wysokim poziomie kreacja Teresy Bielińskiej).
Pod gorsetem (a może raczej pod damskim kostiumem?) klasycznej dramaturgii, kryje się bowiem bardzo aktualne – w dogorywającej serwowanej nam dotychczas podstępnie, siłą propagandy, poprzez system kar, stygmatyzacji ponowoczesności – pytanie o granice realizacji własnych… pragnień. M.in. pytanie na które odpowiedź niby jest oczywista – czy np. kobieta może mieć dorosłego partnera, ale np. o połowę młodszego od siebie?
A czy inna też już nie młoda Millie (w świetnej propozycji Ewy Pająk), może pożądać młodych, atletycznych mężczyzn? (Czy to jest śmieszne, a może żałosne?) Tylko Lena (w ekspresyjnym wykonaniu Małgorzaty Oracz), nie ukrywa swoich inklinacji i nie ma zamiaru się z nimi przed nikim ukrywać i tłumaczyć. choćby Bobby (Łukasz Oleś, świetnie po staremu „imitujący” opiekuńczego mężusia bliskiej „rozwiązania” żonki) ma swoją „antykonwencjonalną”, bo już przecież nie antymieszczańską) tajemnicę. Trudne zadanie, wbrew pozorom spoczywało szczególnie na Liwiuszu Falaku, który zagrał paryżanina Michaela. Dał sobie doskonale radę.
Sztuka, jej pointa powoli jednak przestaje być prawdopodobna, a według mnie (ale… co tam moje zdanie, pesymisty, czyli dobrze poinformowanego optymisty) zbliża się w kierunku… baśni, tej jej wersji, w której miłość zwycięża… przemijanie.

A baśń jak to baśń, zaprzecza niektórym prawom rzeczywistości, także jest w ledwo zauważalnym sporze z tą wykreowaną na deskach teatru w Kielcach. Ale ten Belińskich nie jest tylko teatrem rozrywki, ale i zdaje się miejscem gdzie możemy przypomnieć i w wersji sublimowanej przeżyć także i swoje jakieś odsunięte „na jakiś czas” marzenia.
Na stronie internetowej tego teatru jest zawarta także i taka uwaga:
U nas nie tylko zobaczysz świetne przedstawienia, ale i poczujesz się częścią tej niezwykłej teatralnej rodziny.
To prawda. Ten teatr ma grono wiernych widzów. Ich przyjacielskie, a choćby rodzinne relacje widać było np. i na bankiecie po premierze. Większość widzów przynajmniej zna się z widzenia. A niemal każdy z nich zna osobiście występujących w TeTaTet aktorów.
Świętowaliśmy nie tylko premierę „Trzech dam z Alabamy”, ale także 45-lecie pracy aktorskiej Teresy Bielińskiej (zaczęła ją już w przedszkolu?!) i 40-lecie Mirka Bielińskiego. Owacjom nie było końca.
Na koniec końców zapytałem Mirka, czy wobec ogłoszonego właśnie konkursu na stanowisko dyrektora Teatru „Żeromskiego” (gdzie ten aktor spędził dziesiątki lat, a gdzie pod władzą ostatniego „naczelnego” tej placówki brakowało tam już dla niego miejsca), będzie startował? Odpowiedział, iż nie. Że TeTaTet to miejsce gdzie czuje się wolny i bez żadnych nacisków może realizować swoje pomysły.
Przypomniała mi się na tę okoliczność pewna sentencja starego szamana o imieniu Don Juan, który niegdyś powiedział:
Wszystkie ścieżki prowadzą do… nikąd. Ale wybierz ścieżkę obdarzoną sercem, a nie przeklniesz swojego życia.
Najbliższe spektakle
7 marca 2025 | 19:00
8 marca 2025 | 16:00 i 19:00
9 marca 2025 | 16:00 i 19:00
Zobacz również:
Trochę kultury