Gdy Kasia wychodziła za mąż, była pewna, iż to miłość na całe życie. Jej mąż, Krzysztof, był dla niej całym światem. Starała się być idealną żoną – tą, na której zawsze można polegać, tą, która nigdy nie zawiedzie.
Kasia miała w sobie coś, co sprawiało, iż trudno było jej nie lubić. Ciepła, serdeczna, z promiennym uśmiechem, zawsze gotowa pomóc. choćby teściowej, Halinie Bronisławównie, pomagała bez wytchnienia. Wystarczył telefon, iż boli krzyż lub brakuje sił, a Kasia już pędziła – sprzątała, gotowała, biegała po zakupy.
— Jak ja się cieszę, iż cię mam, Kasiu — wzdychała Halina. — Synek mój? Ten choćby nie kiwnie palcem. Mężczyźni tacy są! Zawsze marzyłam o córce, a los zesłał mi ciebie.
Kasia rozpromieniała się na te słowa. Starała się jeszcze bardziej, by nie zawieść teściowej. I, cóż, Halina miała rację – Krzysztof faktycznie nie przesadzał z pomocą. Ani w domu, ani matce.
Ale nie tylko o to chodziło. Krzysztof uważał, iż dom to nie jego sprawa. Kasia nie protestowała – lubiła tworzyć przytulne wnętrza. Problem był inny: on nic nie robił, ale wszystko krytykował. Podłoga niedomyta, zupa za mało słona.
Z czasem pretensje rosły. Zaczął wytykać, iż za dużo wydaje na siebie, choć to nieprawda. Kasia sama zarabiała i nigdy nie prosiła o pieniądze.
— Ile ten twój manicure kosztuje? — pytał sarkastycznie.
— Sto pięćdziesiąt złotych — odpowiadała cicho, jakby się tłumaczyła.
— Sto pięćdziesiąt co miesiąc! — jęczał. — Moglibyśmy na wakacje odkładać!
— Ale ty wydajesz na siłownię — broniła się nieśmiało.
— To co innego! Sport to zdrowie! A twój lakier to strata!
Pretensje piętrzyły się jak śnieżna kula. Potem Krzysztofowi nie spodobało się, iż Kasia raz w miesiącu spotyka się w kawiarni z przyjaciółkami. Nic wielkiego – kilka godzin raz na trzydzieści dni, a i to go wkurzało.
— Po co ci te wyjścia bez męża? — burczał. — Siedź w domu!
Kasia była łagodna, ale choćby jej anielska cierpliwość miała granice. Kłótnie stały się codziennością, zrozumienie zniknęło. Po trzech latach małżeństwa zdecydowała się na rozwód. Krzysztof opierał się, nie dlatego, iż chciał ratować związek, ale dlatego, iż przywykł, by wszystko szło po jego myśli. Kasia nie miała już sił.
Po rozwodzie, gdy Krzysztof wyniósł swoje rzeczy, zadzwoniła Halina.
— Kasiu, jak mogłaś? — lamentowała. — Dlaczego od razu rozwód?
Kasia westchnęła. Ostatniego, czego chciała, to tłumaczyć się byłej teściowej, ale odpowiedziała:
— To nie było od razu, Halinko. Tak się potoczyło. Próbowałam, ale Krzysztof nie zna kompromisów. Jego ciągłe pretensje… Jestem zmęczona.
— Ale taki ładny z was był duet! — łkała teściowa. — I ja cię tak kocham! Jak ja teraz bez ciebie?
Kasia wiedziała, iż to ona potrzebuje teraz wsparcia, ale Halina, jak zawsze, skupiła się na sobie.
— Nie musicie być bez mnie — powiedziała łagodnie. — Możemy się spotykać. Rozwód z Krzysztofem nie znaczy, iż zniknę. Dzwonić, jeżeli coś będzie trzeba, pomogę.
— Och, Kasiu, ty złoto! — ucieszyła się Halina. — Więc nie żegnamy się?
— Oczywiście, iż nie.
Rozwód nie był łatwy. Krzysztof nie mógł znieść, iż go zostawiła. Człowiek, który uważał się za ideał, został dotknięty w dumie. Ale z czasem ucichło. Kasia odetchnęła, zdając sobie sprawę, iż nie żałuje. Miłość dawno umarła, zmęczona jego ciągłym narzekaniem.
Kasia zaczęła nowe życie. Krzysztofa zablokowała wszędzie, by nie próbował ingerować. On nie próbował, ale Halina nie zamierzała odpuszczać.
Tydzień po rozwodzie zadzwoniła:
— Kasiu, dzień dobry! Jak leci?
— W porządku — odparła Kasia. — A u pani?
Pytanie było z grzeczności, ale teściowa tylko na nie czekała.
— Oj, źle, Kasiu! Ciśnienie skacze, ledwo chodzę. Prosiłam Krzyśka o leki, a on odmówił! Nie wiem, jak do apteki dojść…
Kasia zrozumiała aluzję. Była zbyt dobra, by odmówić starszej kobiecie.
— Przywiozę, Halinko — powiedziała. — Niech pani napisze, co potrzeba, za godzinę będę.
— Och, wybawczyni! — wykrzyknęła teściowa. — Wiedziałam, iż na ciebie można liczyć!
Kasia odłożyła swoje sprawy, kupiła leki i pojechała. Wysłuchała skarg, wypiła herbatę i wyszła dopiero po dwóch godzinach.
Nadzieja, iż Halina będzie dzwonić rzadziej, okazała się płonna. Teściowa zaczęła korzystać z niej bez przerwy: zakupy, sprzątanie, wypady do sklepów. Pewnego dnia poprosiła o podwiezienie do galerii. Wtedy Kasia straciła cierpliwość.
— A dlaczego Krzysztof nie pomoże? — spytała.
Halina coś zamruczała i Kasia poczuła wyrzuty sumienia. “Przecież jej ciężko, a ja się czepiam”.
Spotkania z teściową stały się częstsze niż z własną matką. Halina dzwoniła w najmniej spodziewanych momentach, żądając natychmiastowej pomocy. jeżeli Kasia nie mogła przyjechać, teściowa jęczała tak, iż w końcu ulegała, odwołując swoje plany.
W końcu jesteśmy odpowiedzialni za tych, których oswoiliśmy. Kasia sama dała Halinie carte blanche. Nie spodziewała się jednak, iż ta tak bezwględnie to wykorzysta.
Mogło tak trwać w nieskończoność, ale Halina sama wszystko popsuła.
Pewnego dnia znowu zadzwoniła:
— Kasiu, moja siostra przyjechała. Jutro jedziemy na działkę, zawieziesz nas?
— Tylko nie za wcześnie — zmęczona odpowiedziała Kasia.
— Och, chciałyśmy rano… O dziewiątej pasuje?
— Dobrze — zgodziła się, żegnając w myślach weekend.
— Dziękuję, skarbie! Co bym bez ciebie zrobiła!
Kasia już miała się rozłączyć, gdy nagle usłyszała głos siostry teściowej:
— No i? Zgodziła się?
Halina najwyraźniej zapomniała odłożyć słuchawkę. Kasia nie lubiła podsłuchiwać, ale rozmowa dotyczyła jej.
— Oczywiście, iż się zgodziła! — zaśmiała się teściowa. — G— A gdzie miałaby się podziać? — dodała Halina, nieświadoma, iż Kasia wciąż słyszy każdą wypowiedzianą przez nią obłudną słowo.