Tajemniczych morderstw w ośnieżonych sceneriach nigdy dość? Chyba dokładnie z takiego założenia wyszli twórcy serialu „Morderstwa w Åre”, bo ich produkcja to typowy skandynawski kryminał, które widzieliśmy już wielokrotnie.
„Morderstwa w Åre” to szwedzki serial kryminalny Netfliksa, który w ciągu 24 godzin od premiery znalazł się na szczycie serialowego topu tej platformy w Polsce. To tylko kolejny dowód na to, jak mocne pozostaje w naszym kraju nordic noir i jak bardzo Polacy wciąż kochają kryminały. Wygląda na to, jakby mieszanka składająca się z trupów, śniegu i udręczonych detektywów z miejsca gwarantowała u nas sukces. Czy jest jednak szansa, iż nowy netfliksowy hit choć trochę przełamie ten doskonale znany nam wszystkim schemat?
Morderstwa w Åre – o czym jest serial kryminalny?
Nie będę trzymał was w niepewności i odpowiem od razu – nie, „Morderstwa w Åre” to absolutnie typowy skandynawski kryminał, w którym odhaczyć można wszystkie z obowiązkowych elementów tego gatunku. W przeciwieństwie do „Przełomu”, który na Netfliksie pojawił się miesiąc temu, i który zresztą również miałem okazję recenzować (Przełom – recenzja), nie ma tu nic choć trochę oryginalnego. Ale oczywiście nie musi to być od razu zarzutem wobec tej produkcji – mówimy w końcu o przedstawicielu gatunku, który przyciąga już samą swoją formułą.
![](https://www.serialowa.pl/wpr/wp-content/uploads/2025/02/morderstwa-w-are-recenzja-opinie-serial-kryminalny-netflix-1.jpg)
„Morderstwa w Åre” to produkcja oparta na książkach szwedzkiej autorki kryminałów, Viveki Sten, których bohaterką jest Hanna Ahlander, w serialu grana przez Carlę Sehn („Miłość i anarchia”). Hanna to policjantka ze Sztokholmu, która przybywa do tytułowego miasteczka 600 km na północ od stolicy Szwecji na urlop, będący tak naprawdę zawieszeniem w służbie. W należącym do jej siostry domku letniskowym Hanna ma odnaleźć spokój i odciąć się od problemów, ale to nie będzie łatwe, bo w miasteczku dochodzi do zaginięcia młodej dziewczyny, która niedługo – tu chyba nikogo nie zaskoczę – zostaje znaleziona martwa.
Jeśli myślicie, iż sprawa jej śmierci zajmie cały sezon, to jesteście w błędzie. Choć to tylko pięć odcinków, podzielono jak tak naprawdę na dwa minisezony, czego możecie zresztą spodziewać się już na podstawie ich tytułów. Czy taki zabieg ma sens? Trudno stwierdzić jednoznacznie, ale na pewno sprawia, iż serial ma zaburzony rytm – choćby dlatego, iż obie zaprezentowane historie różnią się od siebie poziomem. Sprawa drugiego tajemniczego zabójstwa, tym razem mężczyzny, którego ciało znaleziono niedaleko mostu kolejowego, jest znacznie bardziej angażująca i – co przecież szalenie istotne – zaskakująca.
Morderstwa w Åre – mroźny szwedzki klimat na Netfliksie
W historii zabójstwa młodej xxx brakuje przede wszystkim bohaterów, do których można byłoby poczuć jakiekolwiek przywiązanie. Nie współczujemy ani będącym w żałobie rodzicom, ani też nieszczególnie przejmujemy się podejrzanymi, których podsuwa się nam pod nos. Pod tym względem druga część sezonu jasne znacznie lepsza – gdy na pierwszy plan wysuwa się w niej mocny wątek przemocy domowej, zaczynamy siedzieć przed ekranem jak na szpilkach. Tym bardziej, iż takich angażujących wątków pobocznych w „Morderstwach w Åre” praktycznie nie ma – ponieważ na rozwiązanie każdej z kryminalnych zagadek potrzeba raptem ok. półtorej godziny, twórcy nie mają czasu w częste wycieczki poza główny wątek.
![](https://www.serialowa.pl/wpr/wp-content/uploads/2025/02/morderstwa-w-are-recenzja-opinie-serial-kryminalny-netflix-2.jpg)
Skutkuje to także tym, iż kilka dowiadujemy się o głównej bohaterce. Wątek zawieszenia Hanny za rzekome nękanie kolegów to tak naprawdę kilka zdań, rzuconych jako przerywniki między jedną a drugą sceną, nie wynika z niego tak naprawdę nic poza tym, iż przyjechała ona do tytułowego miasteczka. Równie dobrze mogłaby jednak pojawić się w nim z jakiegokolwiek innego powodu i niczego by to w samym serialu nie zmieniło. W dalszej części sezonu targają nią pewne wątpliwości, czy aby faktycznie jest dobrą policjantką, ale i z nich wynika niewiele. Równie mało dowiadujemy się o partnerującym jej Danielu (Kardo Razzazi, „Honor”). Ot, miał skomplikowane relacje z ojcem i, a jakże, problemem jest dla niego znalezienie balansu między pracą a życiem osobistym. Sztampa.
Choć aspekty, w których serial Netfliksa kuleje, są widoczne aż nadto, to wiele można mu wybaczyć, bo oczywiście ma w sobie to, co cechuje większość skandynawskich kryminałów – klimat. Akcja serialu toczy się, nie mogło być inaczej, zimą, więc widzowie mogą dobrze odczuć, jak mroźnym i nieprzyjaznym miejscem bywa Åre. Skute lodem jeziora, ośnieżone szczyty i nieprzebrane połacie lasów – co jak co, ale sceneria „Morderstw w Åre” robi wrażenie, choć przecież identyczne widzieliśmy już wielokrotnie wcześniej. Najwyraźniej pewne rzeczy nie nudzą się nigdy.
Morderstwa w Åre – czy warto oglądać serial Netfliksa?
I chyba właśnie twórcy tego serialu – scenarzyści Karin Gidfors („Prawnik”) i Jimmy Lindgren (również „Prawnik”) oraz reżyserujący poszczególne historie Joakim Eliasson („Honor”) i Alain Darborg („Alex. Brudny glina”) – wyszli z założenia, iż najbardziej lubimy te melodie, które już bardzo dobrze znamy. Choć „Morderstwa w Åre” ogląda się dobrze, to nie ma w nich absolutnie nic innowacyjnego, zresztą nie widać tu choćby próby wyjścia poza schemat. Tak jakby wszyscy czuli się bezpiecznie w swojej bańce. Jasne, pewne ramy zostały tutaj narzucone przez autorkę książkowego oryginału, ale nie uważam, by było to wystarczające wytłumaczenie dla takiego twórczego lenistwa.
![](https://www.serialowa.pl/wpr/wp-content/uploads/2025/02/morderstwa-w-are-recenzja-opinie-serial-kryminalny-netflix-3.jpg)
Jednakże „Morderstwa w Åre” bardzo dobrze wpisują się w kategorię seriali zwyczajnie niegłupich, ale jednocześnie będących niewymagającą produkcją na wieczór. Prowadzone w serialu śledztwa pozostają angażujące na tyle, byśmy chcieli poznać ich rezultat, ale przy tym nie stracimy wiele, gdy od czasu do czasu podczas seansu zerkniemy na telefon. Zdaję sobie sprawę, iż brzmi to trochę jak zakamuflowana obelga, ale niestety w takich czasach żyjemy – widzowie coraz częściej poszukują produkcji, które zwyczajnie mogą oglądać jednym okiem.
Czy zatem istnieje jakikolwiek argument, dla którego trzeba obejrzeć „Morderstwa w Åre”? No właśnie, rzecz w tym, iż nie. Oczywiście fani gatunku powinni być ukontentowani tym, co zaserwował im Netflix, ale tak naprawdę nie stracą absolutnie niczego, jeżeli akurat tę pozycję pominą. Podobnych seriali, często lepszych, często gorszych, będzie jeszcze na pęczki. Bo gatunek skandynawskiego kryminału – choć wydawałoby się, iż wyeksploatowany do cna – wciąż ma się bardzo dobrze.