Moja matka jest przekonana, iż moja dziewczyna jest ze mną tylko dla mieszkania.
Mieszkam z nią w przestronnym, trzypokojowym mieszkaniu w samym sercu tętniącego życiem Krakowa. Trafiło ono w nasze ręce po rozwodzie rodziców ojciec odszedł, zostawiając nam wszystko. Na początku utrzymywał pozory kontaktu, dzwonił od czasu do czasu, by zapytać, jak się miewam, ale z biegiem lat te rozmowy stawały się coraz rzadsze. Teraz przypomina o sobie tylko zimnymi, mechanicznymi wiadomościami wysyłanymi od święta.
Moja matka nigdy nie odbudowała swojego życia uczuciowego. Kilku mężczyzn przewinęło się przez jej drogę, ale żaden nie zasłużył na więcej niż dwa czy trzy spotkania. Może nie chciała nikogo na poważnie, a może po prostu nie znalazła nikogo, kto mógłby zastąpić ojca.
Ja również długo błądziłem po polu minowym związków. Miałem znajomości, randki, ale nigdy nie przerodziły się w nic poważnego. Nie chciałem trzymać się kogoś tylko po to, by nie być sam. jeżeli nie było tej iskry, mówiłem to wprost nie widziałem sensu w marnowaniu czasu swojego ani cudzego.
Aż pewnego dnia wszystko wywróciło się do góry nogami.
Poznałem miłość swojego życia.
Kiedy po raz pierwszy spojrzałem w oczy Aliny, od razu wiedziałem, iż to coś innego. Już od pierwszych chwil poczułem, iż łączy nas rzadka i silna więź. Tonąłem w niej, płonąc pragnieniem, by spędzać z nią każdą wolną chwilę.
Alina przyjechała do Krakowa z małej wioski w Beskidach. Zaczęła studia i walczyła o swoją pozycję w tym wielkim mieście. Jest ambitna, inteligentna, delikatna i oszałamiająco piękna. Zbliżyliśmy się błyskawicznie, zaczęliśmy się spotykać, i po raz pierwszy w życiu zakosztowałem czystego, nieskalanego szczęścia.
Ale dla mojej matki ta euforia okazała się otwartą raną, nie do zniesienia.
Odrzuciła mój wybór z brutalnością.
Zawsze byłem z nią szczery. Wiedziała o wszystkich dziewczynach, z którymi się spotykałem, nigdy przed nią niczego nie ukrywałem. Gdy więc opowiedziałem jej o Alinie, spodziewałem się zwykłej reakcji może lekkiej nieufności, ale i naturalnej ciekawości.
Zamiast tego rozpętała się burza.
Nie chciała choćby słuchać. Ledwo wspomniałem, iż Alina jest z innego miejsca, a ona przerwała mi, krzycząc, iż ta dziewczyna jest ze mną tylko dla statusu, wygody, a przede wszystkim naszego mieszkania.
Byłem oszołomiony, jakby piorun we mnie uderzył.
Skąd jej to przyszło do głowy? Jak mogła tak surowo oceniać kogoś, kogo nigdy nie widziała, o kim nie wiedziała nic poza tym, co jej powiedziałem?
Matka zamknęła się w nieprzejednanej wrogości wobec naszego związku. Zaczęła urządzać sceny, wrzeszczeć do utraty głosu, płakać, próbując wbić mi do głowy, iż popełniam największy błąd w życiu. Jej zdaniem, dla Aliny byłem tylko okazją, sposobem na osiedlenie się w mieście, a w końcu złamie mi serce i wyrzuci jak zużytą szmatę.
Próbowałem się bronić, tłumaczyłem, iż Alina nigdy nie dawała do zrozumienia, iż chce ze mną mieszkać. Ma własne wynajmowane lokum, nie prosi o pieniądze ani pomoc. Jest niezależna, przyzwyczajona do polegania tylko na sobie.
Ale matka pozostawała nieugięta, twarda jak głaz.
Presja, która mnie zmiażdżyła.
Na początku starałem się ignorować jej słowa. Ufałem Alinie, wiedziałem, iż nie jest ze mną dla mieszkania. Ale gdy słyszysz te same oskarżenia dzień w dzień, w końcu wślizguje się wątpliwość, powoli zatruwając myśli.
Zacząłem nadsłuchiwać tych jadowitych szeptów.
Analizowałem każdy gest Aliny, szukając podstępu tam, gdzie go nie było.
Dlaczego jest taka troskliwa? Czy to tylko gra? Dlaczego mi coś kupuje? Co knuje?
Wpędziłem się w obłęd.
Alina oczywiście zauważyła, iż coś jest nie tak. Pytała, czy wszystko w porządku, czy coś się stało. Chciałem jej wszystko wyznać, ale wstyd ściskał mnie za gardło jak niewidzialna dłoń.
Jak miałem powiedzieć kobiecie, którą kocham, iż moja własna matka widzi w niej wyrachowaną łowczynię mieszkania?
Miłość czy rodzina?
Konflikt z matką osiągnął punkt krytyczny.
Postawiła mi ultimatum, zimne i ostre jak nóż: albo zerwę z Aliną, albo pożegnam się z normalną relacją z nią.
Byłem zagubiony, na krawędzi przepaści, z sercem rozdartym na strzępy.
Z jednej strony moja matka. Wychowała mnie, opiekowała się mną, a ja czułem wobec niej ogromny obowiązek, dług, którego nie mogłem zignorować.
Ale z drugiej czy nie mam prawa do własnego szczęścia? Czy nie zasługuję na miłość, którą wybrało moje serce?
Matka nie chciała słuchać moich próśb. Jej pewność była jak mur ze stali, nie do przebicia.
Zrozumiałem, iż muszę podjąć decyzję.
Ale którą?
Ogarnia mnie lęk, iż się pomylę. Drżę na myśl, iż stracę ukochaną, ale nie jestem gotów odciąć się od matki.
A może ona po prostu boi się zostać sama, porzucona w ciszy? A może widzi coś, czego moja miłość mi nie pozwala dostrzec?
Jestem rozdarty między obowiązkiem a namiętnością, rozrywany w nieskończonej męce. I na razie nie wiem, jak z tego wybrnąć…
















