Po rozwodzie postanowiłem, iż nigdy więcej się nie ożenię. Chciałem poświęcić całe życie mojej córce.
Pewnego dnia pojawił się w naszym życiu mężczyzna. Był troskliwy, pełen szacunku, a co najważniejsze świetnie dogadywał się z moją córką. Kasia go uwielbiała, a ja widziałem w jej oczach, iż czuje się przy nim bezpieczna.
Gdy poprosił mnie o rękę, zawahałem się. Ale Kasia przytuliła mnie i szepnęła: Tato, proszę, powiedz tak. Więc zgodziłem się.
W dzień ślubu wszystko było idealne. Kasia miała być naszą małą druhną i nieść koszyk z płatkami kwiatów. Gdy jednak zaczęła grać muzyka, a ona miała iść w stronę ołtarza nigdzie jej nie było.
Szukaliśmy wszędzie. Po chwili znaleźliśmy ją zamkniętą w szafie. Płakała, wciąż ściskając koszyk.
Gdy wyszła, spojrzała na mnie zmieszana i cicho zapytała: Dlaczego mnie ukarali, tato?. Potem wskazała na osobę, która ją tam zamknęła.
Byłem złamany, gdy zrozumiałem, kto to zrobił i dlaczego.
Wskazała na Bronisławę moją teściową.
Gdy ją przepytywałem, odpowiedziała zimno: To nie moja prawdziwa wnuczka. To Zosia, moja wnuczka, powinna być druhną i nieść kwiaty.
Goście zamarli w osłupieniu.
Bez słowa wyprowadzono Bronisławę z sali, która wciąż uważała, iż nie zrobiła nic złego.
Pochyliłem się wtedy do Kasi, z emocjami w głosie, i szepnąłem: przez cały czas możesz to zrobić, jeżeli chcesz.
Skinęła tylko, zdecydowana.
Muzyka rozpoczęła się na nowo, a w pełnej podziwu ciszy Kasia ruszyła w stronę ołtarza, witana wzruszonymi brawami.
Mała, ale niezwykle silna, rozsypała płatki z gracją, godnością i ogromną odwagą.
Na końcu podeszła do mnie, promieniejąc, i powiedziała dumna: Udało mi się.
Tego dnia zrozumiałem, iż prawdziwa rodzina to nie krew, ale miłość i lojalność. A moja córka nauczyła mnie, iż choćby najciemniejszy cień nie może zgasić jej światła.














