Moje serce pęka z bólu i wstydu za własnego syna. Pięć lat temu mój syn, Bartosz, zniszczył swoją rodzinę, zdradzając żonę, która opiekowała się ich nowo narodzonymi bliźniakami. Gdy Agnieszka, moja była synowa, nie spała nocami, kołysząc dzieci, on potajemnie budował nowe życie z inną kobietą. Ja, Weronika, mieszkam w Krakowie i do dziś nie potrafię pogodzić się z jego czynem. Jego nowa partnerka, Justyna, jest dla mnie symbolem zrujnowanego szczęścia, i odmawiam jej akceptacji. Mój syn stał się obcy, a ja nie wiem, czy kiedykolwiek będę w stanie mu wybaczyć.
Pięć lat temu Bartosz rozwiódł się z Agnieszką. Ich bliźniaki miały wtedy zaledwie kilka miesięcy. Dowiedziałam się, iż zdradzał żonę, gdy ona, wyczerpana nieprzespanymi nocami, poświęcała się dzieciom. Jego kochanka, młoda i stanowcza Justyna, postawiła ultimatum: albo rozwód, albo ona odejdzie. I Bartosz wybrał ją. Agnieszka została sama z dwójką niemowląt, a ja nie mogłam znieść jej cierpienia. Dusza mi się rwała na myśl, iż mój syn jest zdolny do takiej podłości — porzucić żonę i dzieci dla nowej namiętności. Jak można budować swoje szczęście na cudzych łzach?
Natychmiast oznajmiłam Bartoszowi, iż nigdy nie zaakceptuję Justyny. Mylił się, jeżeli sądził, iż pogodzę się z jego zdradą. Ale syn mnie nie posłuchał. Rok później oświadczył się Justynie, a potem wzięli ślub. Nie poszłam na wesele — wstydziłam się za niego. Jako matka nie mogłam patrzeć, jak niszczy wszystko, co było dla naszej rodziny ważne. Teraz Bartosz i Justyna mieszkają w wynajętym mieszkaniu w centrum miasta i wychowują swoje dziecko. Wiem, iż to mój wnuk, ale za każdym razem, gdy o nim myślę, czuję ucisk w gardle. Moje prawdziwe wnuki — bliźniaki — żyją z Agnieszką, i kocham je całym sercem. Dla nich jestem gotowa na wszystko.
Z Bartoszem prawie w ogóle się nie widujemy. Zaprosiłam go na święta, licząc, iż przyjdzie sam, ale odmówił, mówiąc, iż nie pojawi się bez Justyny. A ja nie chcę jej widzieć — ani teraz, ani nigdy. Tymczasem Agnieszka z euforią przyjęła moje zaproszenie. Mamy świetne relacje, stała się dla mnie jak córka. W święta zebraliśmy się w ciepłym, rodzinnym gronie: dzieci śpiewały kolędy, a Agnieszka pomagała mi przygotować wigilijną wieczerzę. Patrząc na nią, widziałam, jak bardzo została skrzywdzona. Całkowicie poświęciła się dzieciom, zapominając o własnych pragnieniach. Jej życie to nieustanna troska o bliźniaki, i strasznie mnie to boli.
Agnieszka nie szuka innych mężczyzn, nie potrafi zostawić przeszłości za sobą. Nieraz próbowałam z nią rozmawiać, ale wciąż cierpi z powodu zdrady. Teraz nasze życie wygląda tak: wspieramy się nawzajem, pomagam jej z dziećmi, a ona nazywa mnie drugą mamą. To rozgrzewa moje serce, ale nie zagłusza bólu. Mój syn choćby nie zadzwonił, by złożyć życzenia świąteczne. Zastanawiam się: czy kiedykolwiek zrozumie, jaką krzywdę wyrządził? Czy ja kiedyś mu wybaczę, iż rozwalił rodzinę i zostawił dzieci bez ojca? Życie już nigdy nie będzie takie samo, ale jestem wdzięczna za Agnieszkę i wnuki — to oni dają mi siłę, by iść dalej, mimo goryczy i rozczarowania.