Mój syn błagał mnie, byśmy przeprowadzili się do domku letniskowego, ale odmówiłam.

newsempire24.com 3 dni temu

Mój syn błagał mnie, żebym wyprowadziła się do domku letniskowego, ale odmówiłam.

W przytulnym miasteczku na południu Polski, gdzie stare ceglane domy stoją wśród zielonych alejek, moje życie wywróciło się do góry nogami przez prośbę syna, która złamała mi serce. Ja, Bożena, zawsze starałam się dać mojemu młodszemu synowi, Jakubowi, wszystko, co najlepsze, ale jego niedawne żądanie postawiło mnie przed wyborem, który podzielił naszą rodzinę.

Byłam przeciwko temu, żeby Kuba żenił się tak wcześnie. Nie dlatego, iż nie podobała mi się jego wybranka, Zosia – po prostu w wieku 27 lat dopiero zaczynał budować karierę. Dopiero co znalazł porządną pracę, a już z zapałem zapewniał, iż jest gotów utrzymać rodzinę. Kuba nigdy nie potrafił czekać – jego impulsywny charakter zawsze brał górę. Pół roku temu ożenił się z Zosią, i wynajęli mieszkanie w centrum miasta. Ale gwałtownie stanęli przed brutalną rzeczywistością – czynsz pochłaniał ponad połowę ich dochodów.

Kuba i Zosia postanowili zbierać na własne mieszkanie. Marzyli o uciułaniu pieniędzy na wkład własny do kredytu hipotecznego – cel godny podziwu, ale trudny do osiągnięcia. I pewnego dnia syn przyszedł do mnie z poważną rozmową, od której krew mi ścięła w żyłach.

— Mamo, z Zosią wymyśliliśmy, jak szybciej uzbierać na mieszkanie – zaczął, patrząc mi prosto w oczy. — Wyprowadź się, proszę, do naszego domku letniskowego. A my z Zosią tymczasem zamieszkamy w twoim mieszkaniu. W ten sposób zaoszczędzimy na czynszu i szybciej zbierzemy na wkład.

Zamarłam, nie wierząc własnym uszom. Domek letniskowy, o którym mówił, był maleńkim budynkiem na uboczu osiedla, z minimalnymi wygodami. Kuba mówił dalej, jakby nie widząc mojego zdumienia:

— Tam jest kanalizacja, woda, wszystko, czego potrzeba. Mamo, pomyśl! Jak tylko zbierzemy na wkład, wrócisz do swojego mieszkania. To tylko tymczasowe!

Jego słowa zabrzmiały jak zdrada. Patrzyłam na syna, którego wychowywałam sama, odmawiając sobie wszystkiego, żeby on miał wszystko, i nie mogłam uwierzyć, iż prosi mnie, żebym poświęciła swój komfort dla jego marzeń. Nie potrzebowałam wiele czasu, żeby podjąć decyzję, ale dałam sobie noc, żeby ochłonąć.

Znałam swojego syna. jeżeli on i Zosia wprowadzą się do mojego mieszkania, ich zapał do oszczędzania gwałtownie minie. Po co się starać, skoro można żyć w gotowym lokum? Kuba to człowiek, który gwałtownie przyzwyczaja się do wygód. Wystarczy, iż wyjdzie ze strefy dyskomfortu, i przestanie rozwiązywać swoje problemy. Po prostu zostanie w moim mieszkaniu, a ja będę wegetować w zimnym domku letniskowym, z dala od miasta.

Poza tym nie byłam gotowa zrezygnować z własnego życia. Wciąż pracuję, a dojazd z osiedla do miasta zabiera godziny. Domek letniskowy to nie miejsce do życia, tylko do wypoczynku. Nie ma tam porządnego ogrzewania, a zimą trudno tam choćby dojechać. Dlaczego mam poświęcać swój komfort, tylko żeby syn przestał walczyć o swoje cele? To nie byłaby pomoc, tylko niedźwiedzia przysługa.

Następnego dnia poprosiłam Kubę i Zosię, żebyśmy raz na zawsze zamknęli ten temat. Głos mi drżał, ale byłam stanowcza.

— Nie wyprowadzę się do domku letniskowego – powiedziałam. – To nie podlega dyskusji. Ale mogę wam pomóc finansowo, żebyście mogli dalej wynajmować mieszkanie i zbierać na swoje.

Kuba zbladł. Jego oczy, zawsze tak ciepłe, teraz błyszczały urazą. Zosia milczała, spuszczając wzrok.

— Myślisz tylko o sobie – rzucił syn. – Prosimy nie na zawsze, a ty choćby nie chcesz pomóc!

— Pomóc? – powtórzyłam, czując, jak łzy podchodzą mi do gardła. – Całe życie ci pomagałam, Kuba. A teraz chcesz, żebym porzuciła swoje życie dla twoich planów? To nieuczciwe.

Wyszli, nie mówiąc ani słowa więcej. Od tamtego dnia nasze stosunki stały się chłodne jak zimowy wiatr. Kuba i Zosia przestali dzwonić, a jeżeli ja próbowałam się skontaktować, odpowiadali zdawkowo, jakbym była obca. Dusza mi się rwała z bólu – straciłam kontakt z jedynym synem, którego tak kochałam. Ale wiedziałam, iż postąpiłam słusznie.

Nie mogłam pozwolić, żeby syn zatrzymał się w połowie drogi do swojego marzenia, przyzwyczajając się do łatwego życia w moim mieszkaniu. I nie byłam gotowa poświęcić siebie tylko po to, żeby uniknął trudności. Moje życie też ma wartość i zasłużyłam na prawo do życia we własnym domu, wśród znajomego ciepła. Kuba się obraził, ale wierzę, iż kiedyś zrozumie – mój odmowa nie była egoizmem, tylko próbą nauczenia go samodzielności. A tymczasem żyję z bólem w sercu, mając nadzieję, iż czas uleczy naszą rodzinę.

Idź do oryginalnego materiału