Mój syn błagał mnie, by zamieszkać w letniskowym domku, ale odmówiłam

polregion.pl 3 dni temu

Mój syn błagał mnie, żebym się wyprowadziła do domku letniskowego, ale odmówiłam.

W przytulnym miasteczku na południu Polski, gdzie stare ceglane domy stoją wśród zielonych alejek, moje życie wywróciło się do góry nogami przez prośbę syna, która złamała mi serce. Ja, Krystyna, zawsze starałam się dać mojemu młodszemu synowi, Rafałowi, wszystko, co najlepsze, ale jego niedawne propozycja postawiła mnie przed wyborem, który podzielił naszą rodzinę.

Nie chciałam, żeby Rafał żenił się tak wcześnie. Nie dlatego, iż nie podobała mi się jego wybranka, Kasia—po prostu w wieku 27 lat dopiero zaczynał budować karierę. Dopiero niedawno znalazł stabilną pracę, ale już z zapałem zapewniał, iż utrzyma rodzinę. Rafał nigdy nie umiał czekać—jego impulsywna natura zawsze brała górę. Pół roku temu ożenił się z Kasią i wynajęli mieszkanie w centrum miasta. Ale gwałtownie młodzi musieli się zmierzyć z brutalną rzeczywistością—czynsz zjadał większość ich zarobków.

Rafał i Kasia postanowili zbierać na własne mieszkanie. Marzyli o zgromadzeniu wkładu własnego na kredyt hipoteczny—cel chwalebny, ale trudny. I pewnego dnia syn przyszedł do mnie z poważną rozmową, od której krew mi ścięła się w żyłach.

— Mamo, z Kasią wpadliśmy na pomysł, jak szybciej uzbierać na mieszkanie—zaczął, patrząc mi prosto w oczy.—Wyprowadź się, proszę, do naszego domku letniskowego. A my z Kasią tymczasem zamieszkamy w twoim mieszkaniu. Tak zaoszczędzimy na czynszu i szybciej zbierzemy na wkład.

Zamarłam, nie wierząc własnym uszom. Domek letniskowy, o którym mówił, był malutkim domkiem na uboczu osiedla, z minimalnym wyposażeniem. Rafał mówił dalej, jakby nie widział mojego zdumienia:

— Tam jest kanalizacja, woda, wszystko, co potrzebne. Mamo, pomyśl! Jak tylko zbierzemy na wkład, wrócisz do siebie. To tylko tymczasowe!

Jego słowa brzmiały jak zdrada. Patrzyłam na syna, którego wychowywałam sama, odmawiając sobie wszystkiego, żeby mu niczego nie brakowało, i nie mogłam uwierzyć, iż prosi mnie, żebym poświęciła swój komfort dla jego marzeń. Nie potrzebowałam długo się zastanawiać, ale dałam sobie noc, żeby ochłonąć.

Znałam swojego syna. jeżeli on i Kasia wprowadzą się do mojego mieszkania, ich zapał do oszczędzania zniknie. Po co się starać, skoro można mieszkać w gotowym lokum? Rafał to człowiek, który gwałtownie przyzwyczaja się do wygód. Wystarczy, iż wyjdzie ze strefy dyskomfortu, i przestanie rozwiązywać swoje problemy. Po prostu zostanie w moim mieszkaniu, a ja będę wegetować w zimnym, letniskowym domku, z dala od miasta.

Poza tym nie byłam gotowa zrezygnować ze swojego życia. Wciąż pracuję, a dojazd z osiedla do miasta zabiera godziny. Domek letniskowy to nie miejsce do życia, tylko do odpoczynku. Nie ma tam normalnego ogrzewania, a zimą trudno tam choćby dojechać. Dlaczego mam poświęcać swój komfort, żeby syn przestał walczyć o swój cel? To nie byłaby pomoc, tylko niedźwiedzia przysługa.

Następnego dnia wezwałam Rafała i Kasię, żeby postawić kropkę w tej sprawie. Głos mi drżał, ale byłam nieugięta.

— Nie wyprowadzę się do domku letniskowego—powiedziałam.—To nie podlega dyskusji. Ale mogę wam pomóc finansowo, żebyście mogli dalej wynajmować i zbierać na swoje.

Rafał zbladł. Jego oczy, zwykle pełne ciepła, teraz błyszczały urazą. Kasia milczała, spuszczając wzrok.

— Myślisz tylko o sobie—rzucił syn.—Prosimy nie na zawsze, a ty choćby nie chcesz pomóc!

— Pomóc?—powtórzyłam, czując, jak łzy napływają mi do gardła.—Całe życie ci pomagałam, Rafał. A teraz chcesz, żebym rzuciła swoje życie dla twoich planów? To nieuczciwe.

Wyszli bez słowa. Od tamtego dnia nasze relacje stały się zimne jak styczniowy wiatr. Rafał i Kasia przestali dzwonić, a gdy ja próbowałam się skontaktować, odpowiadali oschle, jakbym była obca. Dusza mi się rozrywała z bólu—straciłam kontakt z jedynym synem, którego tak kochałam. Ale wiedziałam, iż postąpiłam słusznie.

Nie mogłam pozwolić, żeby Rafał zatrzymał się w pół drogi do marzenia, przyzwyczajając się do łatwego życia w moim mieszkaniu. I nie byłam gotowa poświęcić siebie, żeby uniknął trudności. Moje życie też ma wartość, i zasłużyłam na prawo do życia w swoim domu, wśród znajomego otoczenia. Rafał się obraził, ale wierzę, iż kiedyś zrozumie—moja odmowa nie była egoizmem, tylko próbą nauczenia go samodzielności. A tymczasem żyję z bólem w sercu, mając nadzieję, iż czas uleczy naszą rodzinę.

Idź do oryginalnego materiału