Sala na siódmym piętrze prywatnego szpitala była dziwnie cicha. Monitor serca wydawał jednostajny dźwięk, a białe światło oświetlało bladą twarz Zofii, która właśnie przeszła operację usunięcia guza tarczycy. Ledwo otrząsnęła się po narkozie, gdy zobaczyła stojącego u stóp łóżka męża, Tomasza, trzymającego plik dokumentów.
Już się obudziłaś? Dobrze, podpisz tutaj.
Jego głos był chłodny, bez śladu współczucia.
Zofia, oszołomiona, zapytała:
Co co to za papiery?
Tomasz podsunął jej dokumenty i odparł sucho:
Rozwód. Już wszystko przygotowałem. Wystarczy twój podpis.
Zofia zesztywniała. Jej wargi drżały, gardło bolało po operacji, nie mogła wydobyć z siebie słowa. W oczach malował się ból i niedowierzanie.
Żartujesz?
Nie żartuję. Mówiłem ci już, nie chcę spędzić życia z wiecznie chorą kobietą. Mam dość dźwigania wszystkiego sam. Powinnaś mi pozwolić żyć tak, jak czuję.
Mówił spokojnie, jakby tłumaczył wymianę telefonu, a nie porzucał żonę, z którą spędził prawie 10 lat.
Zofia uśmiechnęła się gorzko, łzy spłynęły po jej policzkach.
Więc czekałeś, aż będę zbyt słaba, by się bronić?
Tomasz milczał chwilę, w końcu skinął głową.
Nie wiń mnie. To i tak musiało się stać. Mam kogoś innego. Ona nie chce już żyć w cieniu.
Zofia zacisnęła usta. Ból gardła był niczym w porównaniu z tym, co czuła w sercu. Ale nie krzyczała, nie szlochała. Zapytała tylko cicho:
Gdzie długopis?
Tomasz zdziwił się.
Naprawdę podpiszesz?
Sam powiedziałeś, iż to nieuniknione.
Wsunął jej długopis do ręki. Zofia, drżąc, powoli wypisała swoje nazwisko.
Gotowe. Życzę ci szczęścia.
Dziękuję. Prześlę twoją część majątku. Do widzenia.
Odwrócił się i wyszedł. Drzwi zamknęły się za nim cicho, niemal złowieszczo. Ale nie minęły trzy minuty, gdy znów się otworzyły. Weszli lekarz doktor Artur, najbliższy przyjaciel Zofii ze studiów, który przeprowadził operację. W ręku trzymał dokumentację medyczną i bukiet białych róż.
Mówili, iż Tomasz tu był?
Zofia skinęła głową, uśmiechając się lekko.
Tak. Przyszedł się rozwieść.
Wszystko w porządku?
Lepiej niż kiedykolwiek.
Artur usiadł przy niej, położył kwiaty na stoliku i podał jej kopertę.
To projekt dokumentów rozwodowych od twojej adwokatki. Mówiłaś, żebym ci to dał, jeżeli Tomasz przyniesie papiery.
Zofia otworzyła kopertę i podpisała bez wahania. Spojrzała na Artura, jej oczy błyszczały jak nigdy dotąd.
od dzisiaj żyję tylko dla siebie. Nie muszę już udawać dobrej żony ani tłumić łez.
Jestem tu. Nie po to, by kogoś zastąpić, ale by iść obok, jeżeli zechcesz.
Zofia skinęła lekko. Łza spłynęła po jej twarzy ale nie była z bólu. To była łza ulgi.
Tydzień później Tomasz otrzymał przesyłkę. Były to podpisane dokumenty rozwodowe. Dołączona była kartka:
*Dziękuję, iż odszedłeś. Dzięki temu przestałam trzymać się kogoś, kto już dawno wypuścił moją dłoń. Porzucona nie jestem ja. To ty bo straciłeś na zawsze osobę, która kochała cię całym sercem.*
Wtedy Tomasz zrozumiał: ten, kto myślał, iż ma kontrolę, w końcu sam został porzucony bez litości.
**Dzisiejsza lekcja:** Czasem to, co wydaje się końcem, jest początkiem wolności. A ci, którzy odchodzą, tracą więcej, niż sądzą.