15kwietnia 2025
Mój mąż, Jan, opuścił mnie rok temu. Powiedział po prostu, iż poznał inną kobietę i iż ją kocha. Twierdził, iż ma już dość mnie, iż nigdy naprawdę mnie nie kochał i iż wreszcie odnalazł prawdziwe uczucia i prawdziwą rodzinę.
Nie pomyślał nawet, iż nie mogę jeszcze wrócić do pracy, bo nasz najmłodszy syn, Maks, ma zaledwie półtora roku. Starszy chłopiec, Łukasz, chodzi do przedszkola, a my ledwo wiążemy koniec z końcem. Jedyną krewną, jaką mam, jest siostra mieszkająca w Krakowie.
Nie martw się, damy radę powiedziała moja teściowa. Mieszkanie jest twoje, więc przynajmniej masz dach nad głową. Ciesz się, iż mój syn płaci ci alimenty.
I rzeczywiście płacił dokładnie jedną czwartą swojego oficjalnego wynagrodzenia w złotych.
Jan nie złożył wniosku o rozwód, a ja nie miałam na to czasu. Dwoje małych dzieci, praca zdalna, by choć trochę zarobić wszystko to przytłaczało mnie coraz bardziej.
Teściowa odwiedzała wnuki raz w miesiącu, czasem przynosząc kosz jabłek lub gruszek.
Ojciec naszych dzieci nie angażował się w ich wychowanie. Mówił, iż teraz będzie miał własne dzieci.
Tak więc przez cały rok walczyłam o przetrwanie razem z chłopcami.
Pod koniec roku w przedszkolu zwolniło się miejsce i Maks został przyjęty. Mogłam znów podjąć pracę i trochę odetchnąć.
Mój Jan już niedługo będzie ojcem rzuciła kiedyś przez telefon moja teściowa, z euforią w głosie. Dodała: Załatw gwałtownie rozwód, nie chcę, żeby mój wnuk przyszedł na świat poza małżeństwem.
Z informacji, które dostałam, wynikało, iż dziewczyna Jana jest w ósmym tygodniu ciąży. Złożyłam więc pozew o rozwód.
Tydzień później Jan miał wypadek samochodowy. Uwielbiał prędkość i ryzykowne wyprzedzanie i tym razem pech mu dopisał.
Samochód, który kupiliśmy w trakcie małżeństwa, został całkowicie zniszczony, a Jan trafił do szpitala z licznymi urazami. Lekarze nie dawali nadziei, iż kiedykolwiek znów będzie mógł chodzić.
Moja teściowa płakała przez telefon. Mimo wszystko współczułam jej, bo Jan wciąż był moim mężem. Jednak jej żądanie mnie zaskoczyło:
Musisz przyprowadzić Jana ze szpitala i się nim zaopiekować powiedziała.
Ja? Dlaczego ja? zapytałam przerażona.
Jesteś jego żoną, nie jesteście jeszcze rozwiedzeni odparła. Jego partnerka wczoraj zerwała ciążę. Nie chce mieć dziecka z ojcem niepełnosprawnym. A ty, jako żona, musisz wziąć sprawy w swoje ręce!
Rozwód nie był jeszcze prawomocny, bo rozprawa sądowa została przełożona na czas pobytu Jana w szpitalu.
Wyjaśniłam teściowej, iż moje obowiązki jako żony dobiegły końca, kiedy jej syn bez skrupułów nas opuścił. Przez rok nie dbał ani o mnie, ani o dzieci.
Opuścił mnie, zdradził mnie i nasze dzieci mówiłam. To, iż nie jesteśmy jeszcze rozwiedzeni, to pechowy zbieg okoliczności, który niedługo naprawię. Jan wciąż ma swoją mamę, kochającą go bezwarunkowo.
Myślisz, iż mam się teraz opiekować twoim synem? zapytała teściowa. Zakończyłam to, kiedy był mały. Teraz to obowiązek żony! Jesteś bez serca i niewdzięczna. Powiem wnukom, iż ich matka porzuciła ich ojca, kiedy stał się niepełnosprawny.
Teraz wygląda to tak, jakbym to ja go zostawiła a nie on nas rok temu!
Teściowa w końcu zabrała Jana ze szpitala. Powoli dochodzi do siebie, a lekarze przestali tak pesymistycznie prognozować jego stan. Nasz rozwód w końcu doszedł końca.
Tymczasem moja była teściowa rozsiewa w całej Warszawie plotki:
Teraz muszę w podeszłym wieku opiekować się chorym synem! Jego żona go zostawiła, a dzieci też! Co to za kobiety współczesne! Gdy mężczyzna jest zdrowy i zarabia, jest mile widziany. Gdy nagle zostaje niepełnosprawny, zostaje wykluczony!
I wiesz co? Wielu ludzi przytakuje jej głową, wzruszając się. A to właśnie Jan odszedł, gdy był zdrowy.
Przyjaciółka radzi mi sprzedać mieszkanie i wyprowadzić się gdzieś daleko. Siostra w Krakowie zaprasza mnie do siebie. Myślę, iż naprawdę to zrobię.
Co byście mi poradzili?





