Mój mąż, Andrzej, odszedł od rodziny rok temu. Po prostu wyszedł z domu, oznajmiając, iż spotkał inną kobietę, którą naprawdę kocha. Powiedział, iż ma mnie dość, iż prawdopodobnie nigdy mnie nie kochał, a teraz w końcu znalazł prawdziwe uczucie i nową rodzinę.
Nie przejął się tym, iż nie mogłam jeszcze wrócić do pracy. Nasz najmłodszy syn, Krzyś, miał zaledwie półtora roku. Starszy, Mateusz, chodził do przedszkola, a my ledwo wiązaliśmy koniec z końcem. W rodzinie mam tylko siostrę, Martę, która mieszka w innym mieście.
– Nic się nie martw, jakoś sobie poradzisz – stwierdziła teściowa. – Mieszkanie jest twoje, więc przynajmniej masz dach nad głową. Powiedz jeszcze „dziękuję”, iż mój syn płaci alimenty.
Tak, płacił – dokładnie jedną czwartą swojej oficjalnej pensji.
Andrzej nie złożył pozwu o rozwód, a ja po prostu nie miałam na to czasu. Dwójka małych dzieci, praca zdalna, żeby cokolwiek zarobić, i codzienny chaos.
Teściowa widywała wnuków raz w miesiącu. Czasem przynosiła im owoce.
Ojciec chłopców w ogóle nie interesował się ich wychowaniem. Oświadczył, iż teraz będzie miał inne dzieci.
Tak przeżyliśmy z dziećmi cały rok, ledwo dając sobie radę.
Pod koniec roku zwolniło się miejsce w przedszkolu dla Krzysia. Wróciłam do pracy i zrobiło się trochę łatwiej.
– Mój Andrzejek niedługo zostanie tatą – oznajmiła mi przez telefon teściowa, pełna radości. – gwałtownie złóż pozew o rozwód, nie chcę, żeby mój wnuk urodził się poza małżeństwem.
Zrozumiałam, iż partnerka mojego męża jest w ósmym tygodniu ciąży. Poszłam do sądu i złożyłam pozew o rozwód.
Tydzień później Andrzej miał wypadek samochodowy. Zawsze lubił szybką jazdę i ryzykowne manewry, no i w końcu się to na nim zemściło.
Samochód, który kupiliśmy jeszcze w trakcie małżeństwa, nie nadawał się do naprawy, a Andrzej trafił do szpitala z poważnymi obrażeniami. Najgorsze było to, iż lekarze nie dawali szans, iż znów będzie chodził.
Teściowa płakała przez telefon. Współczułam jej – w końcu to wciąż był mój mąż. Ale okazało się, iż miała wobec mnie konkretne oczekiwania.
– Musisz zabrać Andrzeja ze szpitala i się nim zająć – oznajmiła.
– Ja? Przepraszam, dlaczego ja? – zapytałam zszokowana.
– Jesteś jego żoną, przecież się nie rozwiedliście – odpowiedziała teściowa. – Jego kobieta wczoraj zrobiła aborcję. Powiedziała, iż nie będzie wychowywać dziecka, skoro jego ojciec jest inwalidą. A ty jesteś żoną, więc to twój obowiązek!
Rzeczywiście, rozwód jeszcze nie został sfinalizowany. Posiedzenie sądu zostało przesunięte z powodu hospitalizacji Andrzeja.
Powiedziałam teściowej, iż moje obowiązki jako żony skończyły się w momencie, gdy jej syn mnie opuścił, nie oglądając się na mnie i dzieci. Nie przejmował się tym, iż byłam na urlopie macierzyńskim, iż nie miałam dochodów. Przez cały rok nie próbował choćby zobaczyć dzieci.
– Zostawił mnie, zdradził mnie i nasze dzieci – powiedziałam. – To, iż jeszcze nie jesteśmy rozwiedzeni, to tylko formalność, którą niedługo załatwię. Andrzej ma przecież swoją prawdziwą mamę, która tak go kocha.
– Proponujesz mi opiekę nad synem? – zapytała teściowa. – Ja już się nim opiekowałam, gdy był dzieckiem. Teraz to twój obowiązek, niewdzięczna kobieto. Opowiem wnukom, iż ich matka porzuciła ich ojca, kiedy stał się inwalidą.
Teraz wygląda na to, iż to ja go porzuciłam, a nie on nas, rok temu.
Teściowa ostatecznie zabrała syna ze szpitala. Powoli dochodzi do siebie, a lekarze nie są już tak pesymistyczni. Ostatecznie sąd orzekł nasz rozwód.
Teraz była teściowa chodzi po naszej miejscowości i opowiada wszystkim, jak to:
– Na stare lata muszę opiekować się chorym synem! Żona go nie chciała! Zostawiła go i dzieci! Jakie te dzisiejsze kobiety są! Jak mąż zdrowy i zarabia, to dobrze. Ale jak staje się inwalidą, to już matka ma się nim zajmować!
I wiecie, wiele osób jej współczuje. Kiwają głowami ze zrozumieniem. A ja słyszę, iż postąpiłam nieodpowiedzialnie. Choć to przecież mnie i dzieciom mój mąż nie był potrzebny, kiedy jeszcze był zdrowy.
Moja przyjaciółka radzi mi sprzedać mieszkanie i wyprowadzić się gdzieś dalej. Marta zaprasza mnie do swojego miasta. Chyba tak zrobię.
A co wy byście mi doradzili?