Mieszkanie dla siebie, bez rodziny

newsempire24.com 3 dni temu

Mieszkanie Oli — i ani śladu rodziny

Ola zmywała naczynia, gdy rozległo się pukanie do drzwi. Na progu, jak grom z jasnego nieba, stanęła teściowa.

— Witaj, Oluś — rzekła z udawaną czułością Barbara Januszówna. — Postanowiłam was odwiedzić. Wpadłam w gości!

Ola zaprosiła ją do kuchni, nastawiła czajnik i zawołała męża:

— Krzysiu, twoja mama przyszła!

Kilka minut później cała rodzina siedziała przy stole. Teściowa powoli mieszała cukier w herbacie, zerkała na synową z charakterystycznym przymrużeniem oczu, które Ola od dawna rozumiała jako zapowiedź kolejnej manipulacji.

— Wiesz, Krysiu — zaczęła Barbara Januszówna — Damian zaproponował Magdzie, żeby się do niego wprowadziła. Wyobrażasz sobie? Jeszcze przed ślubem!

— No to mu się dostanie — zaśmiał się Krzysztof. — Nasza Magda pokaże mu, co znaczy spokojne życie!

— Nie masz racji! — odparowała dumnie teściowa. — Magda jest inna. Skromna, rozsądna, nie to co niektóre…

Ola wyłapała ten wzrok. Kamień, jak zwykle, leciał w jej stronę. I znów udawała, iż go nie zauważyła.

— A wiesz, co Damian jeszcze zrobił? — triumfalnie podniosła palec Barbara. — Kupi jej mieszkanie! Wyobrażasz? Na ślub! Prawdziwy mężczyzna!

Krzysztof skrzywił się.

— Zobaczymy, co rzeczywiście kupi. Dopóki nie zobaczę dokumentów, nie uwierzę.

— To się nazywa adekwatny wybór! — nie ustępowała Barbara. — A ty, nawiasem mówiąc, masz żonę z mieszkaniem, a sam choćby nie jesteś współwłaścicielem.

Ola wyszła z pokoju. Serce ścisnęło jej się w piersi. Znowu ta sama piosenka — o „przepisaniu połowy”, „sprawiedliwości”, „wspólnej rodzinie”. Minął rok od ślubu, a Barbara Januszówna wciąż próbowała wycisnąć choć kawałek mieszkania zięciowej.

Krzysztof też zaczął naciskać: mówił, iż się z niego śmieją, iż nie jest prawdziwym mężczyzną bez własnego lokum. Kupił samochód, zrobił remont, meble — a wszystko cudze.

— Nikt cię nie oszukał, Krzysiu — odpowiadała Ola. — Nie ożeniłeś się z mieszkaniem, tylko ze mną. Czyż nie?

Milczał. Do następnej wizyty matki.

Kiedy do domu zawitała władcza ciotka Krzysztofa, ten zaczął opowiadać bajki.

— Tak, kupiliśmy mieszkanie. Głównie za moje pieniądze — oznajmił pewnie.

Ola mało się nie zakrztusiła herbatą. Kłamstwa płynęły wartko. Milczała. Nie dla niego — dla siebie.

Później przyszedł kolega Piotrek. Krzysztof znów rozwinął pawie pióra:

— Wchodź, u nas możesz się czuć jak u siebie. Mieszkanie jest przecież nasze, z Olą!

— Brawo! — zachwycił się przyjaciel. — Ożeniłeś się, kupiłeś mieszkanie. I masz fajne auto!

Ola patrzyła i nie wierzyła własnym oczom. Gdzie ten dobry, zwyczajny chłopak, z którym się spotykała?

Spakowała rzeczy i wyjechała do rodziców.

— Mamo, nie daję rady. Czuję się nie jak żona, tylko jak lokatorka. On się ze mną ożenił tylko dla mieszkania…

— Zastanów się, córeczko. Ale mieszkania nikomu nie oddawaj, słyszysz? Ani kawałka!

Ola wróciła. niedługo zjawiła się teściowa. Bez zapowiedzi, roztrzęsiona, ze łzami w oczach.

— Krysiu, tragedia! Damian zostawił Magdę. Ślubu nie będzie. A ona nabrała kredytów: auto, ciuchy, telefon…

— A co my mamy z tym wspólnego? — zmieszał się Krzysztof.

— Trzeba pomóc. Niech Ola przepisze połowę mieszkania na ciebie. Zastawisz, spłacimy dług. Potem wszystko oddamy!

Ola oniemiała. Ale gwałtownie wróciła do siebie.

— Nigdy! To mieszkanie to prezent od moich rodziców. choćby na jeden procent nie macie co liczyć!

— Bezduszna! — krzyknęła Barbara.

Ola wyszła do pokoju, ale podsłuchała, jak matka i syn szepczą pod drzwiami.

— Zrobiłam, co mogłam, synku. Ale ona się nie zgadza…

— Spróbuję coś jeszcze wymyślić — mruknął ponuro Krzysztof.

Ola otworzyła drzwi:

— Wymyślcie! Wymyślcie sobie cokolwiek! Tylko wiedzcie, iż tego mieszkania nie dostaniecie. Ani kawałka. jeżeli chcecie żyć na własnym — pracujcie, jak wszyscy!

Następnego dnia Krzysztof wyprowadził się do matki.

Ola złożyła pozew o rozwód. Późno zrozumiała, ale lepiej późno, niż oddać im to, co jej. Bo cudze apetyty są nieograniczone. A godność — tylko jedna.

Idź do oryginalnego materiału