Mieszkanie dla dwojga? Nie ma mowy! rzuciła Zosia.
Przełożę na Hanię umowę i wprowadzę się do ciebie. Przecież i tak mieszkasz sama odparła Kasia, nie zadając choćby pytania.
Czyja to w domu męska głos? spytała jej matka, a ton był ostry, jakby Hania miała trzynaście lat, a nie trzydzieści dwa.
Telewizja, mamo. Co chcesz? Hania przycisnęła przycisk, chcąc gwałtownie zakończyć rozmowę.
Musimy pogadać, serio podkreśliła matka i odłożyła słuchawkę. Typowo tak najpierw zauważa, później nie pyta.
Marek! wykrzyknęła Hania, rzucając telefon na kanapę.
Co się stało? Marek wyszedł z kuchni z dwiema filiżankami kawy w ręku.
Moja mama przyjeżdża dziś wieczorem.
Mam zostać?
Nie musisz. Muszę to załatwić sam
**Duchy przeszłości**
Wspomnienia to jak zdjęcia w albumie niektóre wyblakły, ale sedno pozostaje. Zosia miała jedenaście, kiedy rodzice się rozstali. Hania wciąż bawiła się lalkami, a Zosia już czytała między wierszami dorosłych.
Nie mogę już, Heleno powiedział tata. To nie jest już małżeństwo, tylko cień tego, czym kiedyś było.
A dzieci? głos mamy brzmiał jak tłuczące się szkło.
Po rozwodzie tata cicho pakował rzeczy. Jego ulubione krzesło, poobijany kubek, książki wszystko znikało po kolei.
Zosia stała się pomostem między dwoma światami: surową mamą i spokojnym tatą. Hania uznała ojca za zdrajcę, a mamę za męczennicę.
**Dorosłe życie**
Zosia po studiach wyjechała do Warszawy. Pracowała ciężko, by pewnego dnia mieć własne cztery kąty. Hania podjęła kilka kursów, została stylistką paznokci i prawie od razu wyszła za mąż.
Ojciec odszedł, zostawiając jedynie miłe wspomnienia i pustkę.
Mama dzwoniła tylko po to, by wyłuskać pieniądze albo narzekać:
Hania jest w ciąży, pomóż jej. Marek kilka zarabia, a w salonie nie dostają choćby stałego zatrudnienia
Zosia westchnęła zmęczona.
Wiedziała, na co się pisze. To była jej decyzja.
**Własne gniazdo**
Po kilku latach Zosia kupiła wymarzone mieszkanie. Sama. Z pot i łzami.
Ładne lokum zauważyła mama, rozejrzała się po wnętrzu. To coś, co Hania naprawdę potrzebowałaby. Zamiast akademika z dzieckiem… A ty siedzisz tu sam w tym pałacu. To nie fair.
Bo Hania zawsze myślała, iż coś jej się należy. Ja po prostu pracowałam.
Kilka lat później nadszedł niespodziewany gość:
Postanowiłam powiedziała mama z uśmiechem, przeglądając każdy kąt mieszkanie zostanie Hani, a ja wprowadzę się do ciebie.
Nie odrzuciła Zosia krótko. To moje mieszkanie.
Co to za nie? Już to zdecydowałam!
To no mieszkaj u Hani. To nie hotel.
Jesteś zimna jak tata!
Dzięki. Kochał mnie. Nie stawiał żadnych warunków.
Drzwi trzaskały. Została cisza i ulga.
Na telefonie mrugła wiadomość:
Jak ci poszło?
Zosia uśmiechnęła się:
Wpadnij. Nauczymy się, jak zrobić tiramisu.














