Mąż każe mi wybierać: on czy moi bliscy
Nazywam się Zuzanna i mieszkam w małym miasteczku na południu Polski, gdzie góry pokryte śniegiem sąsiadują z ciepłem rodzinnym. Od dziecka marzyłam o dużej rodzinie, o domu pełnym dziecięcego świętu i o mężu, który będzie moją podporą. Ale życie potoczyło się inaczej, a teraz moje serce rozdarte jest między miłością do męża a obowiązkiem wobec najbliższych.
Mój pierwszy związek był pełen nadziei, ale rozpadł się po ośmiu latach. Ja i mój były mąż nigdy nie zostaliśmy rodzicami, a ten ból stał się przepaścią między nami. Rozwód zostawił we mnie pustkę i straciłam wiarę, iż jeszcze znajdę szczęście. Ale los dał mi spotkanie z Dominikiem – mężczyzną, który przywrócił mi wiarę w miłość.
Dominik przeżył tragedię – jego żona zmarła, zostawiając go samego z dwójką dzieci. Pokochałam go za jego siłę, za troskę o syna i córkę, za to, jak trzymał się mimo cierpienia. Gdy wzięliśmy ślub, wprowadziłam się do jego przestronnego domu na obrzeżach miasta, a moje mieszkanie w centrum zostało mojej mamie i babci. Tam mieszkają – moi najdrożsi ludzie, których nie mogę zdradzić.
Moja babcia, Janina Kowalska, ma 85 lat, a moja mama, Krystyna, 64. Są jeszcze pełne sił – same sprzątają, gotują, robią zakupy. Mama choćby dorabia w internecie, poprawiając teksty, by nie siedzieć bezczynnie. Staram się odwiedzieć je jak najczęściej, przywożę im jedzenie, pomagam w domu. Ale w głębi serca mam marzenie, które nie daje mi spokoju – chciałabym, żeby mama i babcia mieszkały z nami, pod jednym dachem, jak prawdziwa rodzina.
Ale Dominik kategorycznie się sprzeciwia. Jego odmowa to jak nóż w serce. Dorastał w domu, gdzie trzy pokolenia żyły razem, i dla niego było to tyle samo co ciężar. Babcie i dziadkowie wtrącali się w jego życie, dawali rady, kontrolowali każdy krok. Dominik przysiągł, iż nigdy nie pozwoli na to w swoim domu. „Chcę, żebyśmy mieli swoje życie, Zuziu – mówi. – Bez obcych głosów i zasad.” Ale jak mam mu wytłumaczyć, iż dla mnie mama i babcia nie są obce, tylko częścią mojego serca?
Mieszkam w domu Dominika, a to jego terytorium. Nie mogę naciskać, nie mogę wymagać. Ale za każdym razem, gdy wyjeżdżam od mamy i babci, czuję, jak coś we mnie pęka. Dają sobie radę teraz, ale wiem, iż przyjdzie dzień, gdy będą potrzebować mojej pomocy. Babcia już ledwo chodzi, a mama, choć się nie skarży, męczy się szybciej niż kiedyś. Jak mogłabym je zostawić same, gdy będą mnie potrzebować?
Próbowałam rozmawiać z Dominikiem, ale każda dyskusja kończy się kłótnią. Nie chce słuchać o przeprowadzce moich bliskich, a ja nie potrafię choćby pomyśleć o porzuceniu ich. Ta myśl dusi mnie w nocy, gdy leżę bez snu, wpatrując się w sufit. jeżeli Dominik nie zmieni zdania, stanę przed strasznym wyborem: mąż czy rodzina, która mnie wychowała. Rozwód to ostatnia rzecz, jakiej pragnę. Kocham Dominika, kocham jego dzieci, które już uważam za swoje. Ale zdradzić mamę i babcię? To przekracza moje siły.
Co dnia modlę się, by Dominik zmiękł, by zrozumiał, jak ważni są dla mnie moi bliscy. Ale czas płynie, a jego serce pozostaje zamknięte. Stoję na rozdrożu, a strach paraliżuje mnie. jeżeli stracę męża, moje życie runie. Ale jeżeli zostawię mamę i babcię, nigdy sobie tego nie wybaczę. Jak znaleźć wyjście, skoro obie drogi prowadzą do bólu?