Nazywam się Katarzyna i mieszkam w małym miasteczku na południu Polski, gdzie górskie pejzaże przeplatają się z ciepłem rodzinnym. Od dziecka marzyłam o dużej rodzinie, o domu wypełnionym dziecięcym śmiechem, i o mężu, który będzie moją podporą. ale życie potoczyło się inaczej, a teraz moje serce rozdarte jest między miłością do męża a obowiązkiem wobec najbliższych.
Mój pierwszy małżeństwo pełne było nadziei, ale rozpadło się po ośmiu latach. Ja i mój mąż nigdy nie doczekaliśmy się potomstwa, a ten ból stał się przepaścią między nami. Rozwód zostawił w mojej duszy pustkę, przestałam wierzyć, iż jeszcze znajdę szczęście. Ale los zesłał mi spotkanie z Piotrem – mężczyzną, który przywrócił mi wiarę w miłość.
Piotr przeszedł tragedię – jego żona zmarła, zostawiając go samego z dwójką dzieci. Pokochałam go za siłę, za opiekę nad synem i córką, za to, jak trzymał się mimo żałoby. Gdy wzięliśmy ślub, przeprowadziłam się do jego przestronnego domu na przedmieściach, a moje mieszkanie w centrum miasta zostało dla mamy i babci. Tam mieszkają – moi najdrożsi ludzie, których nie mogę zdradzić.
Mojej babci, Janinie, jest 85 lat, a mamie, Elżbiecie, 64. Wciąż są pełne energii: same sprzątają, gotują, robią zakupy. Mama choćby dorabia w internecie, redagując teksty, żeby nie siedzieć bezczynnie. Staram się odwiedzać je tak często, jak mogę, przywożę zakupy, pomagam w domu. ale w głębi serca noszę marzenie, które nie daje mi spokoju: chcę, aby mama i babcia mieszkały z nami, pod jednym dachem, jak prawdziwa rodzina.
Ale Piotr stanowczo się sprzeciwia. Jego odmowa jest jak nóż wbity w serce. Dorastał w domu, gdzie pod jednym dachem żyły trzy pokolenia, i dla niego to było ciężarem. Babcie i dziadkowie wtrącali się w jego życie, dawali rady, kontrolowali każdy krok. Piotr przysiągł, iż nigdy nie dopuści do tego w swoim domu. „Chcę, żebyśmy mieli swoje życie, Kasiu – mówi. – Bez cudzych głosów i zasad.” Ale jak mam mu wytłumaczyć, iż dla mnie mama i babcia to nie obcy ludzie, ale część mojego serca?
Mieszkam w domu Piotra i to jego terytorium. Nie mogę nalegać, nie mogę wymagać. Ale za każdym razem, gdy odjeżdżam od mamy i babci, czuję, jak coś we mnie pęka. Dają sobie radę teraz, ale wiem – nadejdzie dzień, gdy będą potrzebować mojej pomocy. Babcia już ledwo chodzi, a mama, choć się nie skarży, męczy się szybciej niż kiedyś. Jak mogłabym je zostawić same, gdy przyjdzie ten czas?
Próbowałam rozmawiać z Piotrem, ale każda rozmowa kończy się kłótnią. Nie chce słyszeć o przeprowadzce moich bliskich, a ja nie wyobrażam sobie, iż je porzucę. Ta myśl dusi mnie nocami, gdy leżę bez snu, wpatrując się w sufit. jeżeli Piotr nie zmieni zdania, stanę przed strasznym wyborem: mąż czy rodzina, która mnie wychowała. Rozwód to ostatnia rzecz, której pragnę. Kocham Piotra, kocham jego dzieci, które już uważam za swoje. Ale zdradzić mamę i babcię? To przerasta moje siły.
Codziennie modlę się, aby Piotr zmiękł, aby zrozumiał, jak ważni są dla mnie moi bliscy. Ale czas mija, a jego serce pozostaje zamknięte. Stoję na rozdrożu, a strach ściska mnie za gardło. jeżeli stracę męża, moje życie rozpadnie się na kawałki. Ale jeżeli porzucę mamę i babcię, nigdy nie wybaczę sobie tej zdrady. Jak znaleźć wyjście, gdy obie drogi prowadzą do cierpienia?