Mąż chce siedzieć na dwóch stołkach – pozostać w rodzinie i zachować relacje z kochanką. Mnie taki układ zupełnie nie odpowiada, więc zamierzam złożyć pozew o rozwód

przytulnosc.pl 2 dni temu

Mój mąż Andrzej uważa, iż rozwód bardzo źle wpłynie na nasze dzieci. Moim zdaniem, bardziej zaszkodzi im przykład jego zachowania niż nasze rozstanie. Tak, córka Marta może uznać, iż wszyscy mężczyźni zdradzają. Albo zdecyduje, iż nie warto zakładać rodziny. A nasz syn Michał może pójść w ślady ojca i założyć sobie związek na boku, co potem odbije się na jego partnerce.

Nie chcę takiej przyszłości dla moich dzieci, dlatego lepiej, żebym sama je wychowywała, niż miałabym utrzymywać żałosną namiastkę rodziny, gdzie tata zdradza, a mama jest na niego wiecznie obrażona. Nie planuję zabrania mężowi kontaktu z dziećmi po rozwodzie. Niech się z nimi spotyka, zabiera na weekendy. Ale jego taki wariant nie zadowala.

Chociaż teraz to głównie ja zajmuję się naszymi dziećmi. Bo albo mąż pracuje, albo gości u swojej kochanki. Dlatego kiedy się rozstaniemy, Marta i Michał nie zauważą większej różnicy.

No i po co, pytam, taka rodzina? Andrzej jest pewny, iż lepiej tak, niż wychowywać dzieci bez ojca, a potem wspomina swoje dzieciństwo, jak go wychowywała samotna mama. Mówi, iż bardzo zazdrościł kolegom, którzy mieli tatę. No cóż, Andrzej będzie ojcem choćby po naszym rozstaniu. Osobiście nie widzę żadnych problemów.

Cała ta kłótnia zaczęła się trzy miesiące temu. Wtedy mąż zaczął podejrzanie długo zostawać w pracy i brać telefon ze sobą do łazienki. Nie śledziłam go, bo nie miałam na to czasu z powodu dzieci i pracy, ani nie czytałam jego wiadomości. Po prostu pewnego wieczoru poprosiłam go o poważną rozmowę w kuchni.

Andrzej nie zaprzeczał i powiedział, iż rzeczywiście ma kochankę, i obwinił mnie za to – iż niby przestałam mu poświęcać uwagę, a wszystkie nasze rozmowy sprowadzają się do codziennych spraw i dzieci. Czyli on zdradza, a to ja jestem winna.

Ogólnie rzecz biorąc, kiedy jesteś w małżeństwie, rozmowy o codziennych sprawach są nieuniknione. jeżeli chodzi o uwagę i troskę, też są pewne niuanse. Gdyby Andrzej choć trochę odciążył mnie od obowiązków domowych, bardziej bym się o niego troszczyła, bo miałabym na to czas. Ale on tego nie robił.

Na wszystkie moje prośby odpowiadał swoją zajętością w pracy. Jakbym ja nic nie robiła całymi dniami. Też pracuję, a mimo to udaje mi się zajmować domem i dziećmi.

Teraz żałuję, iż tak bardzo się wciągnęłam w domowe obowiązki. Bo jak się okazało, Andrzej nie docenił moich wysiłków, skoro znalazł sobie kogoś na boku. Powinienem dodać, iż jego wybór padł na niezamężną koleżankę z pracy, Annę.

Według męża, z Anną nie ma nic poważnego, jest dla niego tylko odskocznią. Mnie nie obchodzi, czy to poważne, czy nie. Wkurza mnie sam fakt zdrady.

Swoją drogą, przez trzynaście lat małżeństwa też zgromadziłam pretensje do Andrzeja, i tak jak on, jestem zmęczona takim życiem. Ale nie sprowadzałam nikogo obcego do sypialni, w przeciwieństwie do niego. W odpowiedzi na ten argument mąż wydał kolejną banalną wymówkę o męskiej poligamii i opowiedział o swoich żonatych kolegach – iż wszyscy choć raz zdradzili.

Nie mieści mi się to w głowie! Czy naprawdę tak trudno trzymać się w ryzach? A jeżeli pojawia się nieporozumienie z żoną, to dlaczego nie omówić tego z nią i nie dojść do jakiegoś rozwiązania? Nie, koniecznie trzeba wskoczyć do łóżka z jakąś obcą dziewczyną. Po tej nieprzyjemnej rozmowie wyprowadziłam męża do kuchni i przestałam mu gotować.

W ten sposób zaczęliśmy żyć jak sąsiedzi z mieszkania komunalnego. Chciałam się rozwieść już wtedy, bo nie mogę przejść nad zdradą do porządku dziennego i jej wybaczyć. Powstrzymywały mnie tylko trudności prawne i papierkowa robota.

Poza tym będziemy musieli podzielić mieszkanie, podobnie jak inne mienie, które nabyliśmy przez lata małżeństwa. I tu myślę, iż mąż zacznie mi utrudniać życie, bo postąpiłam nie po jego myśli i nie chciałam zachować rodziny. Chociaż z rodziny została tylko nazwa.

Ale jestem pewna, iż Andrzej nie zdoła całkowicie zagarnąć naszego mieszkania, tak samo jak nie zabierze mi dzieci. Niezbyt się nimi interesuje. Maksymalnie może zabrać je do kawiarni lub na atrakcje, ewentualnie dorzucić pieniędzy na zajęcia, ubrania i inne zakupy.

Samochód, niech będzie, zostawię mężowi – i tak nie prowadzę. Kwestia alimentów też się rozwiąże. Zostało mi tylko zebrać niezbędne dokumenty, co powoli już robię.

Na razie nie mówię o tym Andrzejowi. Mam nadzieję, iż niedługo sam zrozumie, iż rozwód w naszym przypadku to jedyne adekwatne wyjście i wszystkim to przyniesie ulgę.

Idź do oryginalnego materiału