Matylda/Łukasiewicz – Matka

nowamuzyka.pl 4 miesięcy temu

Naruszenie podstawowych mechanizmów kontroli emocji.

Pozwolę sobie zacząć tak: od kiedy pierwszy raz usłyszałem utwór „Matka”, to o spokoju zapomnieć mogłem. Dławiące wzruszenie towarzyszące słuchaniu było czymś potwornie rzadkim, a co tylko muzyka z odpowiednio dobranym tekstem może mi przynieść. Wiedziałem już, iż z tego singla powstać będzie musiał cały album. Duet twórców od tego czasu wrzucał kolejne utwory, a ja nie miałem odwagi ich słuchać, gdyż trwoga mną powodowała, iż nie będą one dorównywać „Matce”. Dzień zmierzenia się z całym albumem nadejść musiał. I właśnie nadszedł.

Pamięcią warto wrócić do roku 2022 kiedy na rynku ukazał się album nagrany przez Polskie Znaki. Tam pośród tłumu muzyków Matylda Damięcka i Radek Łukasiewicz stworzyli węzeł artystyczny, którego dziś pełen obraz oglądać możemy. Ona – pokazała, iż doskonale rozumie znaczenie słów i jeszcze potrafi odpowiednio emocjami je nasączać; On – po raz kolejny udowodnił, iż potrafi piosenki tworzyć mistrzowsko. Nigdzie nie zapisano, iż taka kooperacja musi gwarantować efekt w postaci znakomitej płyty. Tym bardziej cieszy taki obrót spraw.

„Zamknąć” – biorąc pod uwagę wszystkie utwory – można potraktować jako bezpieczne otwarcie. Zarówno w warstwie muzycznej jak i lirycznej. Nie umniejszam, bo to naprawdę dobry kawałek, ale chwilę później pojawia się „Matka” dokonując znaczącego dociążenia tematycznego. Duet rzuca przed publiczność utwór ważny, odważny, z nagimi emocjami i opuszczoną gardą. Łukasiewicz melodii się nie boi i ozdabia znakomicie wspaniały refren: „Od kiedy mam serce liczyłam na więcej / Od kiedy pamiętam mam marzenia ściętej / Od kiedy krzyczałam to kazali szeptem”. Na początku napisałem najważniejsze o tej piosence. Zakończę na tym, iż to jedna z tych, które odtwarzać można w kółko.

Lirycznie dotykamy tematów oczekiwań społecznych w zakresie ról żeńskich i męskich. Pierwsze koniecznie uśmiechnięte i spolegliwe być muszą („Mężczyźni” z cytatem z Rebeki Solnit) oraz słuchać pouczeń męskich. Drudzy naturalnie mają twardość i sprawczość pokazywać w każdym ruchu („Czuły barbarzyńca”). Matylda/Łukasiewicz przewrotnością, ale i czułością, obficie szafują rozmontowując społeczne schematy jednocześnie odsłaniając miękkie podbrzusze.

Uważne ucho wychwyci nienachalne stylizacje odnoszące się do przeszłych klasyków polskiej piosenki. „Sepleń” (jeden z moich faworytów) miejscami przywołuje z pamięci „Latawce, dmuchawce, wiatr” Urszuli, a „Kastet” Bandę i Wandę. To delikatne nawiązania, bo o kopii mowy być nie może. Pierwszy utwór kończy się rozpuszczony w syntezatorach, a drugi rzuca wszystko i idzie w tan. Osobiście słyszę gdzieś między słowami i nutami jeszcze Korę. „Taki pan” to jedna z prawdziwych pereł. „Nudny rok” pokazuje, iż głos Damięckiej idealny nie jest, co czyni płytę lepszą, prawdziwszą.

Słowa i melodie w całości są wyśmienite, ale umiejętne korzystanie z drobiazgów odróżnia ten album od innych. Wystarczy jeden wers, jedna zmiana tempa, żeby utwór nie tylko zmienił oblicze, ale także poważnie naruszył mechanizmy kontroli emocji, które na co dzień musimy mieć powściągnięte. Być może to płyta do słuchania w samotności, a być może nie. I wypada powtórzyć za Kurtem Vonnegutem: zdarza się (taka płyta – to już mój dopisek). I z tego zdarzenia rad jestem niezmiernie.

Echo Production | 2024


Spotify
FB Matylda/Łukasiewicz: https://www.facebook.com/matyldalukasiewicz
FB Echo: https://www.facebook.com/echoproductionpl


Idź do oryginalnego materiału