Otchłań wrażliwości.
Jako słuchacz wyjątkowo odnajduję się w elektronicznym obliczu Thoma Yorke’a. Wszelkie jego romanse z brzmieniami syntetycznymi nadają bowiem jego narracjom dużo świeżej intymności. A perspektywa połączenia sił z Markiem Pitchardem, odpowiedzialnym za całą masę wybitnych produkcji (Link, N.Y. Connection, Troubleman) zwiastowała wyjątkowo owocne skutki. I tak też się stało. Z pomocą analogowych syntezatorów i oszczędnych, ale poruszających wokali otrzymaliśmy materiał absolutnie kompletny.
Na wejściu rozpoczyna się surowa zabawa perkusyjnymi automatami, minimalistycznymi motywami syntezatorów i zmodulowanymi partiami wokalnymi („A Fake in a Faker’s World”). Uwielbiam tak wyraźne, momentami nieco ofensywne brzmienia perkusyjne. Oldschoolowa elektronika przenosi nas do czasów świetności synth popu, ale z bardzo odnajdującym się w obecnym czasie smakiem.
„Ice Shelf” ukazuje doskonałą zabawę stereo z użyciem ambientowych powłok, nasączając wokale licznymi przetworzeniami. Z kolei „The White Cliffs” przynosi mi skojarzenia z późniejszym okresem twórczym Genesis. Pozostając przy niezbyt oryginalnych odwołaniach, w „Back in The Game” słyszę szczyptę Depeche Mode, ale tak banalne skojarzenia z klasykami pokazują jedynie dopracowany warsztat producenta, który w niewydumany sposób korzysta z brzmieniowego dziedzictwa.
Dużo czasu artyści przeznaczają na melorecytacje Yorke’a, których tempo i dynamika kreowane są odpowiednio dostosowanymi instrumentalami. Sam Pritchard pracę z syntezatorami opisuje jako mocno uduchowione, zauważając iż traktuje wszelkie narzędzia twórcze jako indywidualne byty (tu z kolei rzuca się na myśl skojarzenie z Sisters Of Mercy i ich automatem perkusyjnym jako członkiem zespołu).
Symbioza słowa z nawiązaniami brzmieniowymi do krautrocka, muzyki minimalistycznej czy muzyki filmowej sprawia, iż nie sposób nie zauważyć jak wielka, artystyczna chemia pojawiła się pomiędzy twórcami.
Cóż na podsumowanie takiego dzieła można dodać? Personalnie odnoszę wrażenie, iż to właśnie takie premiery służą jako mocny argument w dyskusji o coraz większym deficycie dobrych premier muzycznych. Jak się okazuje, odświeżając niekiedy archaiczne metody tworzenia, można zaserwować jeszcze coś naprawdę świeżego.
Warp Records 2025
Profil na BandCamp »Profil na Facebooku »