Trauma i przykre obrazy, które inspirowały pierwszą wielką powieść „Miasto i psy”, zblakły, budzą już tylko melancholię. Chwilę euforii wywołuje być może wspomnienie romantycznych listów, jakie pisał kolegom do ich dziewczyn. A także nocnych wypadów do domu cielesnych uciech, w czasie których przeszedł seksualną inicjację.
W dawnym barze o nazwie Katedra, do którego wpadał reporter Santiago Zavala, bohater „Rozmowy w »Katedrze«”, mieści się dziś warsztat metalowy. Vargas Llosa zagląda do środka – i widzi tylko robotników w kaskach, rękawicach, z piłami mechanicznymi. Niemal na pewno wraca wciąż aktualne pytanie z pierwszej strony powieści: „W jakim to momencie Peru tak się skurwiło?”. Najstarszy syn pisarza Alvaro robi ojcu zdjęcie na tle zamkniętej bramy Katedry.
A kogóż noblista odwiedza w więzieniu w San Juan de Lurigancho? Tam narrator „Historii Alejandra Mayty” szukał swojego bohatera, kolegi z lat szkolnych, który chciał wzniecić rewolucję, ale przegrał i popadł w zapomnienie: „Z tej pierwszej wizyty pamiętam straszny ścisk (sześć tysięcy więźniów stłoczono na przestrzeni przeznaczonej dla tysiąca pięciuset), trudny do opisania brud i atmosferę ledwo tylko okiełznanej i przyczajonej przemocy, która przy lada pretekście gotowa jest objawić się w bójkach i zbrodniach”.