Marcin Szczygielski dorastał w cieniu rodzinnego rozstania i samotności. Mało kto wie, iż jego mama była gwiazdą, którą kochała cała Polska

viva.pl 1 dzień temu
Zdjęcie: Piotr Bławicki/DD TVN/East News


Marcin Szczygielski, ceniony pisarz i grafik, w poruszających wywiadach opowiada o swoim dzieciństwie u boku samotnej matki oraz relacjach z przyrodnimi braćmi. Rodzinne zawirowania odcisnęły silne piętno na jego życiu i literaturze. To tak naprawdę historia, którą opowiada w swoich powieściach...

Matka Marcina Szczygielskiego – opoka samotnego dzieciństwa

Matką Marcina Szczygielskiego jest Iwona Racz-Szczygielska, była wokalistka zespołu Filipinki. Występowała w legendarnym girlsbandzie, który zasłynął hitami takimi jak „Batumi” czy „Do widzenia, profesorze”. Szczygielski promował wspólnie z matką ich książkę „Filipinki – to my!”, która dokumentuje historię zespołu. Z perspektywy autora, jej zawodowa przeszłość nie była czymś niezwykłym – dla niego była przede wszystkim mamą. Mimo to, odegrała kluczową rolę w jego życiu: to ona nauczyła go miłości do książek, czytała mu od najmłodszych lat i wybierała lektury z niezwykłą trafnością.

Mama po rozwodzie z moim ojcem pracowała na dwa etaty, a ja oglądałem telewizję albo czytałem. Głównie czytałem, bo ile razy można obejrzeć ten sam film o ruskich partyzantach? Mieliśmy z mamą mnóstwo książek. To był podstawowy problem u nas w domu – gdzie by tu jeszcze schować książki. Pamiętam, jak jedliśmy raz śniadanie, nagle mama patrzy na parapet i mówi: „Zobacz, tu, pod parapetem, pozostało tyle miejsca, możemy tu zrobić półki”. Poza tym mama mi jeszcze książki ciągle wypożyczała z biblioteki i kupowała kolejne w antykwariatach. Wizyty w antykwariatach uwielbiałem najbardziej”, zwierzał się w rozmowie z Agnieszką Sowińska dla „Gazety Wyborczej” w lutym 2020 roku.

Czytaj także: Dzieli ich 15 lat, poznali się na randce w ciemno. Tomasz Raczek i Marcin Szczygielski od trzech dekad świata poza sobą nie widzą

Dzieciństwo w PRL-u – wyobraźnia zamiast rodziny

Marcin Szczygielski urodził się w 1972 roku. Jego rodzice rozwiedli się, gdy miał zaledwie 7 lat. A to było bardzo trudne wyzwanie. „Rozstanie moich rodziców to element dzieciństwa, który mnie ukształtował. Miałem siedem lat, gdy ten rozwód się zaczął, wtedy rozwody trwały naprawdę długo. Ludzie bili się w sądzie o kubki, i to nie jest przenośnia [...] Pamiętam, iż moja mama autentycznie się martwiła tym, iż nie będziemy mieli sztućców”, wspominał.

W wieku 12 lat przeprowadził się z Warszawy do Szczecina – doświadczenie to opisał jako traumatyczne. Nie umiał odnaleźć się w nowym środowisku, nie lubił nowej szkoły, często symulował choroby, aby móc wagarować i spędzać czas z książkami. Przychodnia i sąsiadująca z nią biblioteka stały się jego schronieniem. Matka pracowała bardzo dużo, więc wiele chwil spędzał samotnie. Książki były dla niego namiastką rzeczywistości, która go fascynowała znacznie bardziej niż codzienność.

„Przeciętnie wtedy przez dwa tygodnie w miesiącu chodziłem do szkoły, a przez dwa pozostałe siedziałem w domu. Obok mojej przychodni znajdowała się biblioteka, po każdej wizycie uwieńczonej sukcesem pędziłem więc do wypożyczalni i wracałem objuczony książkami. Mama chyba choćby nie zdawała sobie z tego wszystkiego sprawy, bo pracowała bardzo dużo, a ja jakimś cudem nie miałem zaległości w nauce i paradoksalnie właśnie w tamtym czasie dostawałem najlepsze oceny. Wtedy wydawało mi się, iż jestem okropnie nieszczęśliwy, ale dziś wspominam ten okres całkiem nieźle - właśnie dzięki książkom, bo one zastąpiły mi rzeczywistość i dostarczały niesamowitych emocji”, wspominał w rozmowie z Moniką Obuchow, autorką bloga Znak Zorro.

Dodawał, iż choć dziś okres ten wspomina dobrze, nie chciałby przeżyć go ponownie. Dlaczego? „Nie z racji przykrości, ale ze względu na ograniczenia - dziecko jest małe, ubezwłasnowolnione, nie posiada pieniędzy, nie może decydować o sobie, musi wykonywać polecenia. Dla wielu ten stan jest błogi, ale mnie denerwował odkąd zdałem sobie z niego sprawę, czyli mniej więcej od 6 roku życia”, kwitował.

Szybko się usamodzielnił: jeszcze przed osiągnięciem pełnoletności zamieszkał sam. „Jestem bardzo wdzięczny mojej mamie, iż mi to umożliwiła i się temu nie sprzeciwiała, choć wiem, iż było to dla niej trudne, bo jesteśmy ze sobą bardzo mocno związani, a ja jestem jedynym jej dzieckiem”, podkreślał.

Czytaj także: Przez lata królował w TVP, z dnia na dzień zniknął z telewizji. Jak dziś wygląda życie Tomasza Raczka?

Bracia przyrodni – temat, który wybrzmiewa ciszą

W opisie dzieciństwa Marcina Szczygielskiego zwykle nie pojawiają się inne dzieci Choć nie wychowywał się z braćmi przyrodnimi, ma z nimi kontakt. Starszy ma na imię Tomasz, młodszy zaś Wojciech.

Mój brat ma drugą żonę, dzieci z nią, a jednocześnie dobre kontakty z pierwszą żoną, a córka z pierwszego małżeństwa ma świetny kontakt z jego obecną żoną. Sam z takiej rodziny pochodzę, bo mój ojciec miał cztery żony i oprócz mnie jeszcze dwóch synów z różnych małżeństw”, zdradził w „Gazecie Wyborczej”.

Jego narracja wskazuje na silne poczucie samotności i brak klasycznej struktury rodzinnej. To właśnie ta samotność, wynikająca z modelu wychowawczego i życiowych okoliczności, zbudowała w nim ogromną wyobraźnię i potrzebę kreacji. „Rzeczywiście jest tak, iż jako dziecko byłem bardzo pojedynczy, miałem trudne relacje z rówieśnikami i rówieśnicy też nigdy nie wydawali mi się interesujący. Wolałem być sam. I to mi do dzisiaj zostało. Był taki moment w życiu, kiedy znalazłem się nagle na świeczniku, moje nazwisko pojawiało się w tabloidach, twarz na okładkach czasopism. I to był najbardziej przykry czas, jakiego doświadczyłem. Dobrze, iż się skończył. Najlepiej się czuję nad morzem w domku, w którym są ze mną tylko koty. Dlatego chyba wybrałem taki zawód. Pisanie książek to zajęcie dla najbardziej samotnych ludzi, jacy są”, kwitował.

Czytaj także: Wyrafinowane wnętrza Tomasza Raczka wypełniają marynistyczne akcenty. Oryginalny gabinet nazywa swoim „mostkiem kapitańskim”

Ojciec nieobecny – emocjonalne konsekwencje

To matka była filarem rodziny, osobą, z którą miał emocjonalną, silną więź. Ojciec Marcina Szczygielskiego, Cezary, był z zawodu artystą scenicznym. Jednak jego obecność w życiu autora była długo niemal nieodczuwalna. Choć wspomnienia dotyczą głównie matki, ojciec na pewnym etapie odegrał znaczącą rolę wychowawczą.

„Paradoksalnie, na początku nie miałem wielkiego problemu z rozwodem rodziców, bo mojego ojca i tak prawie nigdy nie było w domu. Jest aktorem, ciągle w rozjazdach, robił dziesiątki chałtur w całej Polsce, nie widywałem go miesiącami. Odreagowałem to dopiero, gdy miałem 11-12 lat, zacząłem np. uciekać ze szkoły. Wtedy też zacząłem spędzać z ojcem więcej czasu. Jechałem z nim w trasę i całe lato krążyliśmy po ośrodkach wypoczynkowych, w których występował. Dla dzieciaka było to bardzo atrakcyjne – wszyscy z wielką estymą odnosili się do mojego ojca i jego przyjaciół – piosenkarzy i aktorów. Kompletnie inne życie, do pokoju wracało się w nocy”, wspominał.

Podkreślał przy tym, iż mama nigdy nie nastawiała go przeciwko ojcu.

Czytaj także: Tomasz Raczek był jedynym, którego Kałużyński wpuścił do życia u jego schyłku. To on namówił go do coming outu

Rodzina jako źródło inspiracji i literackiego buntu

Szczygielski wielokrotnie podkreślał, iż jego dzieciństwo i rodzinne tło mają ogromny wpływ na jego twórczość. Bohaterowie jego książek często przechodzą przez emocjonalne wyzwania, doświadczają samotności i braku zrozumienia ze strony dorosłych – dokładnie tak, jak on sam. Silne kobiety w jego powieściach są inspirowane matką i innymi kobietami, które odegrały istotną rolę w jego życiu. Wyjątkową postacią była także Stefania Grodzieńska, której opowieści zainspirowały wiele jego dzieł.

Czytaj także: Pobił kolegę, sprawiał problemy nauczycielom. Tomasz Raczek opowiedział o swoim dzieciństwie

Źródło: Gazeta.pl, Histmag, Znak Zorro

Idź do oryginalnego materiału