Pomimo licznych adaptacji historii zabójstwa Abrahama Lincolna na przestrzeni dekad wciąż wydaje się, iż to temat nie do końca przepracowany. Świadczy o tym chociażby fakt, iż temat ten w tej chwili powraca najczęściej przy okazji rozmów o największych teoriach spiskowych w dziejach. choćby amerykańscy filmowcy stronili od tworzenia własnych interpretacji postaci Lincolna od czasu, gdy znakomicie wcielił się w niego Daniel Day-Lewis w 2012 roku. Wtem Apple wykłada pieniądze na thriller kryminalny, który ma zadatki na znakomite dzieło. Mimo to trudno oprzeć się wrażeniu, iż na ten moment czegoś w nim brakuje.
Manhunt to produkcja oryginalna od Apple na podstawie książki Manhunt: The 12-Day Chase for Lincoln’s Killer autorstwa Jamesa L. Swansona. Serial podąża ostatnim trendem, zgodnie z którym platformy streamingowe zastępują ofertę dokumentalno-reportażową licznymi tytułami w szalenie popularnej tematyce true crime. Śledzimy w nim 2 biegnące równolegle wątki: Johna Wilkesa Bootha – zbiegłego po zabójstwie Abrahama Lincolna – oraz inspektora Edwina Stantona – depczącego mu po piętach. Zwiastun zapowiadał nie tylko szybką pogoń, ale także ujawnienie osób zaangażowanych w cały spisek. Na ten moment jednak do dynamicznej akcji mu zdecydowanie daleko.
Pierwszy odcinek rozwija się niesłychanie powoli. Na jego barkach bowiem spoczywa nakreślenie całego kontekstu historycznego dla osób zupełnie niezaznajomionych z tematem wojny secesyjnej. W krótkim czasie przewija się zatem mnóstwo nazwisk i ważnych wydarzeń, o których słyszymy jedynie z dialogów. Dopiero po fantastycznie nakręconej scenie zamachu obietnica thrillera spiskowego staje się bardziej realna.
Nasz wzrok spoczywa spokojnie na Abrahamie Lincolnie (Hamish Linklater) i jego żonie – Mary Todd Lincoln (Lili Taylor). Para zdecydowała się uczcić sukcesy polityczne wyprawą do teatru na spektakl American Cousin. Gdy powoli rozsuwa się kurtyna teatralnej loży, John Wilkes Booth (Anthony Boyle) niespiesznie wyłania się z cienia. To naprawdę oszałamiające ujęcie, a wszystko, co obserwujemy po gwałtownym postrzale, tylko konsekwentnie podbija tempo. Naprawdę miło przyjąłem tę odmianę po kilkudziesięciu wcześniejszych mozolnych minutach.
Policyjne działania w 2 odcinku wywołują uczucie niepokoju i rosnącej presji, które towarzyszą nam przez większość jego czasu. Jednak do skutecznego utrzymania takiej atmosfery potrzebne jest poczucie rosnącej stawki. Tymczasem tutaj obserwujemy kilkuosobową grę w podchody, a nic z dotychczasowych wydarzeń nie ma faktycznego przełożenia na sytuację w kraju. Pomimo zakończenia wojny, konfederaci wydają się dominować choćby w okolicach Waszyngtonu nad reprezentantami unii, a ponad połowa bohaterów ma bezpośrednie powiązania z ludźmi zaangażowanymi w spisek. Dodatkowo nie pomaga fakt, iż wszystkie sceny prowadzące do zabójstwa z 1 odcinka wracają we fragmentarycznych retrospekcjach. Wtedy najbardziej akcja wytraca tempo, wywołując u widza jedynie zmieszanie, bo trudno jest momentami nadążyć za chaotycznymi skokami po linii czasu.
Na poziomie wykonania Tobias Menzies jest całkiem niezły jako Edwin Stanton. Jego sceny z Hamishem Linklaterem jako Abrahamem Lincolnem podnoszą poziom całości niemal do wybitności. Z drugiej jednak strony, nie sposób nie odnieść wrażenia, iż Linklater marnuje się w roli, która po 1 odcinku sprowadza się do okazyjonalnych występów w retrospekcjach. Z kolei Anthony Boyle po raz kolejny – po udanym występie we Władcach przestworzy – kradnie każdą scenę. Idealnie odnalazł się w roli rasistowskiego ekstremisty, działającego pod wpływem impulsu. Tym bardziej szkoda, iż kontuzja, której nabawił się podczas ucieczki z teatru, znacząco ogranicza mu pole manewru. W efekcie tego sceny z jego udziałem są efektowne, ale na ten moment nie wnoszą specjalnie wiele do głównej osi fabularnej.
Z intrygą docelowo rozpisaną na zaledwie 7 odcinków twórcom zostało kilka czasu, żeby rozwinąć wątki do odpowiednio angażującego poziomu, i doprowadzić do satysfakcjonującego zakończenia. Książkowy pierwowzór wszak opisuje wydarzenia z 12 dni. Na pewnym etapie zatem konieczne będzie konkretne podniesienie stawki, żeby utrzymać zaangażowanie widza do końca. O tym, czy scenarzystka Monica Beletsky i reżyser Carl Franklin podołali temu zadaniu, przekonamy się już za kilka tygodni.
Fot. główna: materiały prasowe | Apple