Czasem życie samo otwiera nam oczy na to, czego przez lata nie chcieliśmy dostrzec. Moja mama przez długi czas uważała, iż jej ukochany syn Tomek jest po prostu ofiarą niezaradnej, niedbałej synowej. Wszystko się zmieniło… gdy po rozwodzie Tomek wrócił do rodzinnego domu.
Od dziecka Tomek był leniwy. Ja – jako młodsza siostra – przekonałam się o tym nieraz, bo obowiązki domowe magicznie zawsze spadały na mnie. Gdy przyszła pora na zmywanie naczyń, Tomek miał akurat do napisania referat lub „mnóstwo nauki”, a potem, rzecz jasna, to ja byłam winna, iż w kuchni bałagan.
Mama zwykle tłumaczyła Tomka – iż „jest zmęczony”, „dużo pracuje”, „ma stres w pracy”. Kiedy się ożenił, a potem wyprowadził do mieszkania żony, mama odwiedzała ich rzadko, ale zawsze była przekonana, iż synowa nie dba o jej synka: nie ugotuje, nie przytuli, nie przyszyje guzika… Nigdy nie widziała winy w swoim Tomku.
Szczerze mówiąc, nie zaprzyjaźniłam się z jego żoną – nie byłyśmy sobie bliskie, ale i nie byłyśmy wrogami. Jednak domyślałam się, ile musiała się z nim namęczyć.
Po trzech latach małżeństwo się rozpadło. Tomek wrócił do mamy, a ta… z miejsca stworzyła mu sanatorium: obiady pod nos, prasowanie koszul, sprzątanie i zakupy – wszystko robiła sama.
Mieszkałam jeszcze wtedy z mamą, bo kończyłam studia. Dopiero kiedy się wyprowadziłam, mama została z Tomkiem sam na sam – i wtedy naprawdę zobaczyła, jak wygląda życie z dorosłym facetem, który po pracy tylko je, kładzie się na kanapie i nie ruszy palcem, choćby żeby talerz po sobie umyć.
Przez pół roku mama robiła wszystko za niego. Aż w końcu, po kolejnym „zapomnianym” telefonie do hydraulika, po raz setny niewyniesionych śmieciach i wiecznie tej samej, nieświeżej koszuli, mama nie wytrzymała.
Poprosiła Tomka, żeby się wyprowadził – miała już dosyć bycia „służącą”. Brat był obrażony, wyprowadził się i przez jakiś czas nie rozmawiał z mamą.
Ale co interesujące – właśnie teraz mama zmieniła nastawienie do byłej synowej. „Nie wiem, jak ona tyle lat z nim wytrzymała!” – mówi z niedowierzaniem. Dopiero życie z własnym synem pod jednym dachem sprawiło, iż mama spojrzała na wszystko inaczej.
Czasem, żeby naprawdę zrozumieć drugą osobę, trzeba na własnej skórze poczuć, przez co przeszła. Dziś mama o byłej synowej mówi tylko dobrze – a ja się nie dziwię. Całe życie patrzyła na brata przez różowe okulary.